Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
2
American dream po norwesku

 
 
Niewielu Norwegów chciałoby mieć szefa, który jest imigrantem. Christopher Millán przez pięć lat pracował jako sprzątacz, a potem kucharz, zanim dostał pracę odpowiadającą swoim kwalifikacjom. Teraz zajmuje kierownicze stanowisko w dużym banku i ma pod sobą pięćdziesięciu ludzi.


Christopher Millán jako dyrektor regionalny norweskiej filii szwedzkiego banku walutowego Forex bank szefuje dziś pięćdziesięciu pracownikom i optymistycznie patrzy na swoją przyszłą karierę.

Jednak pochodzący z Meksyku bankowiec, który przybył do Norwegii w 2003 roku, musiał przez pięć lat pracować jako sprzątacz i kucharz przyrządzający tapas w Color Line, zanim dostał pracę zgodną ze swoim wykształceniem.

- Nigdy nie sądziłem, że to będzie trwało aż tyle czasu. To było strasznie dobijające i musiałem walczyć sam ze sobą, by wytrzymać. Ale teraz jestem bardzo zadowolony, zarówno z pracy, pracodawcy, jak i kolegów oraz podwładnych.

Czekanie

Młody Meksykanin, z wykształceniem rewizora i tytułem licencjackim przez pierwsze 11 miesięcy pobytu w Norwegii w ogóle nie mógł podjąć pracy, gdyż tyle czasu czekał na pozwolenie na pobyt. Potem musiał wysłać tony podań o pracę i życiorysów, nim w końcu ktoś zdecydował się dać mu szansę.

- Przełomem był moment, gdy jako pracownik Adecco zostałem zatrudniony na zastępstwo w międzynarodowym koncernie Western Union. Po czterech miesiącach zaproponowali mi stałe stanowisko, na początku w obsłudze klienta. Stamtąd droga do mojego obecnego, kierowniczego stanowiska, była już krótka. W ciągu ostatnich dwóch lat byłem faktycznie już pięć razy awansowany - opowiada Millán.

Chcą szefa - rdzennego Norwega

Jak otwarci są tak naprawdę norwescy pracownicy na kierowników i dyrektorów wywodzących się z mniejszości narodowych? Badania, przeprowadzone przez biuro analiz Respons na zlecenie dziennika Aftenposten, pokazują, że większość uważa, że naczelny kierownik firmy lub urzędu powinien być Norwegiem. Takiej odpowiedzi udzieliła większość pracowników spośród tych, którzy mieli sprecyzowane stanowisko w tej sprawie.

Jeśli jest wybór pomiędzy dwoma kandydatami o takich samych kwalifikacjach, z których jeden jest rdzennym Norwegiem, a drugi wywodzi się ze środowiska imigrantów spoza krajów Zachodu, mniej niż jeden na dziesięciu pracowników chciałby, by jego szefem został imigrant z kraju niezachodniego. 37% pracowników chciałoby Norwega, natomiast reszta nie jest pewna, kogo by wybrała (lub też nie chce się głośno przyznawać).

Mężczyźni wolą swoich

Wyniki badań pokazują też, że mężczyznom dużo bardziej zależy na tym, by ich najwyższym przełożonym był rodak, niż kobietom. Procentowo relacja ta wygląda tak: 41% mężczyzn wobec 32% kobiet. Jeszcze większą różnicę można zaobserwować, dzieląc pracowników ze względu na sektor, w jakim pracują.

W firmach prywatnych około połowy zatrudnionych preferuje norweskiego szefa, podczas gdy wśród pracowników sektora publicznego jedynie około jednej czwartej zatrudnionych przyznaje się do takich preferencji. Z drugiej strony w sektorze tym jest też dużo więcej osób niezdecydowanych, wśród których zapewne są też osoby, które wolą nie wyrażać swoich opinii głośno.

Związkowcy najbardziej otwarci

Różnice można również zauważyć pomiędzy pracownikami zorganizowanymi w związkach zawodowych i pozostałymi. Najbardziej otwarci na imigrantów na kierowniczych stanowiskach są członkowie związku zawodowego Unio, skupiającego pracowników sektora publicznego, za nimi plasują się członkowie związku Akademikerne, natomiast członkowie związków LO i YS zdają się w większym stopniu preferować szefów-Norwegów.

Jeśli chodzi o korelację pomiędzy otwartością na szefów-cudzoziemców, a sympatiami politycznymi, dwie partie wyróżniają się wyraźnie, jako te, których wyborcy zdecydowanie opowiadają się za rdzennie norweskim kierownictwem: Partia Centrum (Senterpartiet) i Partia Postępu (Fremskrittspartiet).

Nie ma za to wyraźnych różnic w podejściu do tego zagadnienia pomiędzy osobami różniącymi się wiekiem i poziomem dochodów.

Niezachodni bezpośredni przełożony? - czemu nie

Ankietowani pracownicy zostali również zapytani o to, czy wieliby coś przeciwko temu, gdyby ich bezpośrednim przełożonym został imigrant z kraju niezachodniego i tu odpowiedzi różniły się od tych, udzielanych na pytanie o głównego szefa, czy dyrektora: Zaledwie 8% zapytanych odniosło się do takiej możliwości negatywnie. Prawie połowa, 45% była na tak, natomiast reszta uznała, że kwestia pochodzenia bezpośredniego przełożonego nie odgrywa jakiejś znaczącej roli.

Było ciężko, ale było warto

Wracając do Christophera Millána: Meksykanin nie chce narzekać na Norwegię. Jest na to zbyt wdzięczny swojemu nowemu krajowi, a poza tym jest naprawdę pod wrażeniem tego, jak sprawnie funkcjonuje norweskie państwo opiekuńcze. Przekonał się o tym pięć lat temu, gdy jemu i jego żonie pięć lat temu urodziła się córeczka. Dziecko przyszło na świat trzy miesiące przed terminem, ale wszystko skończyło się dobrze, matka i dziecko otrzymali konieczną pomoc, a młodych nie kosztowało to ani korony.

- Wtedy właśnie pomyślałem sobie, że naprawdę wybrałem właściwy kraj, mimo że bariery na rynku pracy były zaskakująco wysokie - mówi Millán.

Wada stała się zaletą

Millán doświadczył, że jego "wada", czyli to, że jest cudzoziemcem i z punktu widzenia przeciętnego Norwega wywodzi się z innego kręgu kulturowego, w jego nowym środowisku pracy stała się zaletą. A on sam mógł zdobyć dodatkowe, cenne doświadczenia i kontakty, uczestnicząc w organizowanym przez Norweską główną organizację gospodarczą (NHO) wielokulturowym programie poszukiwania talentów, Global Future:

- Spotkałem tam wiele osób z wyższym wykształceniem, które natknęły się na te same bariery, co ja, a zatem zyskałem potwierdzenie, że to nie ze mną było coś nie tak. Jednocześnie widzę, że również wielu Norwegów zastanawia się nad tymi kwestiami, tyle że to jak zwykle wymaga czasu. Zwłaszcza w przypadku małych firm na prowincji, zmiana podejścia do cudzoziemców może nieco potrwać.

Program NHO "Szukanie talentów"

Program szukania talentów, skierowany dla kandydatów na liderów biznesowych wywodzących się z innych kultur, Global Future, może się poszczycić dobrymi wynikami, a samo jego przeprowadzenie spotkało się z wysoką oceną organizacji SINTEF, która przyjrzała się dalszym karierom 220 uczestników programu z lat 2010-2012. A oto niektóre z wyników:

  • 2 spośród 3 uczestników dostało awans,

  • 26% dostało nową pracę, odpowiednią do swoich kwalifikacji.

  • 16% pracuje na stanowisku kierowniczym,

  • również 16% wyszło z bezrobocia i ma teraz pracę

  • 37 osób pełni funkcje członków zarządu, działaczy związkowych itp.

Kolorowy rynek pracy

  • Niemal dwie trzecie Norwegów (62 %) ma w pracy kolegów wywodzących się spoza krajów tzw. Zachodu.

  • Wśród osób poniżej 30. roku życia odsetek ten wynosi całe 72%, podczas gdy wśród osób powyżej 60. roku życia zaledwie 56%.

  • Ankieta przeprowadzona przez Respons na zlecenie Aftenposten w dniach 11.-13. czerwca miała zasięg ogólnokrajowy. Przepytano 1001 osób w wieku powyżej 18 lat, z których 709 osób było czynnych zawodowo. Respondentom zadano następujące trzy pytania:

  • «Czy uznał(a)byś za coś pozytywnego, czy negatywnego, gdyby twoim bezpośrednim przełożonym został imigrant spoza krajów Zachodu?»

  • «Gdyby w twoim miejscu pracy miał zostać zatrudniony szef/kierownik i wybór byłby pomiędzy rdzennym Norwegiem, a osobą pochodzącą z kraju niezachodniego, a ich kwalifikacje byłyby jednakowe, kogo byś preferował(a)?»

  • «Czy w swoim miejscu pracy masz kolegów/koleżanki pochodzące z kraju niezachodniego?»



Źródło: Aftenposten



Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


piotr kwiatkowski

18-08-2012 22:04

Uwielbiam WAS czytac o GRUPO!

Wasze posty to "som" jak ta "trutka na szczury,
co to podrzucone "biedronkowcom pospolitym"
na ZATRACENIE "onych" wioda! [/quote]


Po takich słowach jestem autentycznie wkurzony i źle się z tym czuję,podobnie
jak Józef Bąk po otrzymaniu przelewu z OLT.

Dominika Poznanianka

18-08-2012 15:33

grupa Laokona napisał:
W tym temacie znajdują się komentarze do artykułu American dream po norwesku
No i co, antysystemowi podżegacze? Głupio wam teraz ? Tyle podłych insynuacji,
i grubymi nićmi szytych prowokacji,wszystko na próżno. Oto mamy dowód ,że błyskotliwa kariera naszego Józefa Bąka nie jest wyjątkiem. Każdy może zostać dyrektorem,a niektórzy
się nawet nimi rodzą. Józef Bąk osiągnął własną markę bez wykształcenia i wsparcia ze strony rządowego programu rodzina na swoim. Swoją szczerą ,jak złoto z Amber Goldu postawą ,udowodnił wszystkim niedowiarkom ,że można ,a nawet trzeba piąć się
na wyżyny ludzkich możliwości i sięgać gwiazd,np. latając samolotami firmy OLT.
Nasz Józef Bąk osiągnął to wszystko samodzielnie,może tylko drobną inspirację
czerpał ze wzorców rodzinnych,wszak szanowny tatuś Józefa ,nie jedną sprawę już
„załatwił” przy pomocy samolotów.

Sentencja na dzisiaj dla klientów Amber Gold:

„Nie wszystko złoto co się świeci,a świeci się nie mało,łącznie z najjaśniejszym
słońcem ,Słońcem Peru”

Uwielbiam WAS czytac o GRUPO!

Wasze posty to "som" jak ta "trutka na szczury,
co to podrzucone "biedronkowcom pospolitym"
na ZATRACENIE "onych" wioda!

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok