
Mimo to sytuacja SAS-u nie wygląda różowo. Po raz pierwszy w historii wartość spółki jest mniejsza, niż wartość Norwegiana. Można powiedzieć, że powolny upadek SAS trwa już od 10 lat.
W ciągu ostatnich 10 lat, liczba pracowników SAS zmniejszyła się o 12 000. W wyniku obecnych cięć, też poleci kilka głów, a i to zapewne nie koniec:
- Nie wierzę, by skończyło się na tej rundzie cięć – mówił wczoraj Espen Andersen z Wyższej Szkoły Handlowej BI – ale na razie nie ma innego rozwiązania, pozwalającego na uratowanie spółki, niż 15% cięcia płac, redukcja etatów w administracji oraz sprzedaż spółek powiązanych, takich jak SAS Grorud Handling, czy Widerøe.
Roszczeniowi Duńczycy
Zgodnie z przewidywaniami Andersena, to Duńczycy okazali sie najbardziej oporni wobec projektu restrukturyzacji firmy:
- Należało się spodziewać, że duńskie związki zawodowe, które tradycyjnie są bardziej aktywne niż norweskie, czy szwedzkie, zaczną stroszyć piórka i burzyć się na przedłożone ultimatum. Jednak ci związkowcy też wiedzą, że nie mają innego wyjścia, niż powiedzieć "tak", bo inaczej już wkrótce może nie być linii lotniczych, w których są zatrudnieni.
Z punktu widzenia pracowników, obecne cięcia w firmie są tylko kolejnymi krokami w procesie obcinania kosztów i zwalniania ich kolegów, który to proces ma miejsce już od ładnych paru lat.
Powody upadku
Espen Andersen wymienia trzy powody, przez które SAS znalazł się na skraju przepaści i stracił tak wiele ze swej wartości rynkowej:
- Flota powietrzna jest zbyt stara i zbyt zróżnicowana. Samoloty, których średni wiek wynosi 12 lat są nieopłacalne w eksploatacji. Spółka korzysta również z wielu różnych modeli samolotów, co jest kosztowne jeśli chodzi o konserwację, naprawy oraz szkolenie załóg.
- Skomplikowany model przedsiębiorstwa. Spółka jest rozrzucona po trzech krajach i ma za duże koszty stałe, ponieważ zastosowany model przedsiębiorstwa jest taki sam, jak w wypadku największych przewoźników lotniczych, takich jak Lufthansa, Air France, KLM, czy British Airways.
- Pracownicy są zbyt drodzy. Ponieważ wielu pracowników pracuje w SAS od dawna, mają duże dodatki za wysługę lat, a firma ma wobec nich bardzo duże zobowiązania emerytalne. To akurat można nieco naprostować, wprowadzajac postulowane cięcia płac, ale czy to wystarczy? – pyta Andersen.
Niska wartość
Ciągłe problemy niegdysiejszej dumy Skandynawii stopniowo osłabiły wartość rynkową spółki. Wykres poniżej bardzo wyraźnie pokazuje tendencje rozwojowe: Podczas gdy rywal SAS, Norwegian, stopniowo zwiększa liczbę pasażerów i wartość rynkową, SAS zmierza w dokładnie przeciwnym kierunku.
![]() |
Profesor ekonomii z Norweskiej Szkoły Handlowej w Bergen i ekspert do spraw lotnictwa, Frode Steen, uważa, że wyjaśnienie, dlaczego SAS jest wart mniej, niż Norwegian jest bardzo proste:
- Wszystkie cięcia przeprowadzane przez SAS były zbyt mało radykalne i przychodziły zbyt późno, a zatem nie miały odpowiednich efektów. Dlatego też wartość spółki stopniowo spadała. Szczerze wątpię też w to, że SAS będzie mógł odtrąbić, że zagrożenie minęło, jeśli uda mu się przekonać pracowników do wyrażenia zgody na oszczędności. W końcu konkurują na rynku, gdzie rywale również cały czas starają się intensywnie obniżać koszty.
Nie propozycja, a ultimatum
Negocjacje pomiędzy zarządem SAS a związkami zawodowymi pracowników toczyły się w nocy z niedzieli (18.11) na poniedziałek (19.11) i tak naprawdę nie były negocjacjami. Związkom przedstawiono raczej nie podlegające negocjacjom ultimatum : pracownicy będą musieli pracować więcej, za niższe pensje.
Zarząd spółki oświadczył już na początku, że nie ustąpi, bo jest to „jedyna szansa, by SAS mógł przetrwać”.
Bez wątpienia plan oszczędnościowy najmocniej uderza w pilotów, którzy byli objęci lepszymi warunkami w zakresie emerytur usługowych (OTP), niż pracownicy pokładowi. Według ultimatum zarządu, ich programy emerytalne OTP zostaną przekształcone z opartych o stałą wysokość spodziewanego świadczenia, na oparte o stałą wysokość składki.
Hurra! Jesteśmy uratowani!
Tymczasem wszystkie związki zawodowe pilotów zdołały porozumieć się z kierownictwem SAS. Piloci wyrazili zgodę na cięcia płac, odpowiadające w przybliżeniu wartości jednej miesięcznej pensji (ok. 12%) i na pracę około 8% więcej.
Dziś rano ruch samolotów SAS odbywał się normalnie, a pracownicy ruszyli do pracy tak jak zwykle, ale mało który z nich chciał wypowiadać się dla mediów.
Pilot Finn Terje Skyrud, którego dziennikarze Aftenposten zaczepili na lotnisku Gardermoen znalazł jednak chwilkę na krótki komentarz:
- Cieszę się, że zawarto porozumienie.
Na podstawie: Aftenposten

To może Cię zainteresować