|
Źródło: stock.xchang |
- Z doświadczenia wiem już, że uczniowie, którzy przyszli do nas z danego gimnazjum będą mieć większe kłopoty w nauce, niż uczniowie z takimi samymi ocenami, ale po innej szkole - komentuje Leif Kristiansen, zastępca dyrektora liceum Valler w Bærum, który od lat na własny użytek zbiera dane, dokumentujące różnice w ocenianiu.
- Myślę, że może się to wiązać z faktem, że grono pedagogiczne w małych szkołach jest nieliczne, a w efekcie zamiast wspólnej dyskusji nad końcowymi ocenami, w praktyce często decyzje podejmowane są przez pojedynczych nauczycieli. Oprócz tego należy, rzecz jasna, uwzględnić różne charaktery i zwyczaje nauczycieli przy wystawianiu ocen. Akurat w naszej okolicy szkoły są raczej duże, więc problem ten dotyczy nas w stosunkowo niewielkim stopniu. Natomiast kwestia ta robi się jeszcze poważniejsza, kiedy tego typu różnice występują pomiędzy szkołami średnimi. Tutaj ocena może zaważyć na przyjęciu, bądź nie, na studia.
Zdaniem Kristensena nie można jednak winić nauczycieli, którzy po prostu otrzymują zbyt niejasne kryteria oceniania. Nie wiadomo, co konkretnie uczeń ma umieć, by dostać np. czwórkę lub piątkę.
- Oceny są opisane tak ogólnie, że każdy nauczyciel musi interpretować je na swój własny użytek. Ile błędów lub braków w odpowiedzi ucznia może się pojawić, by dostał określoną ocenę? Wytycznych brak, nauczyciele muszą ustalać to sami. Tymczasem nauczyciele powinni spotykać się i dyskutować takie kwestie, zarówno w obrębie danej szkoły, jak i pomiędzy szkołami.
Siv Hilde Lindstrøm, dyrektor jednego z wydziałów w departamencie ds. kształcenia przyznaje, iż kryteria oceniania są sformułowane zbyt ogólnikowo i dopuszczają bardzo szeroką interpretację. Mimo to podkreśla, że nauczyciele i tak mają obowiązek spotykania się i dyskutowania ocen, przynajmniej przy okazji klasyfikacji końcowej.
Ostatnio departament zaproponował wprowadzenie bardziej szczegółowych kryteriów oceniania do planów nauczania. Obecnie plany nauczania zawierają jedynie tzw. "cele kompetencyjne", które określają, co uczeń powinien umieć po zakończeniu danej klasy lub szkoły, ale nie precyzują, jaką ocenę powinien dostać za wykazanie się konkretną wiedzą lub umiejętnościami. Porównanie norweskich planów nauczania z planami z sześciu innych krajów Zachodniej Europy ujawnia, że norweska szkoła stawia przed uczniami ambitne zadania, ale jednocześnie są one sformułowane na tyle ogólnikowo, że przestaje to brzmieć zobowiązująco.
- Kryteria oceniania muszą precyzować, jak odróżnić dobry wynik od złego, np. powinny jasno określać różnice pomiędzy wystąpieniem ocenianym na czwórkę, a wystąpieniem ocenianym na trójkę - wyjaśnia Lindstrøm. - Z drugiej strony trwa dyskusja, na ile szczegółowe powinny być te kryteria - dodaje.
Siv Lindstrøm wskazuje na dodatkowe, oprócz małej ilości nauczycieli decydujących o ocenie, przyczyny tego, że małe szkoły wydają się być łagodniejsze w ocenianiu swoich uczniów:
- Możemy domniemywać, że w mniejszych szkołach relacje między uczniami i nauczycielami są bliższe, a w efekcie nauczyciel przy wystawianiu oceny bierze pod uwagę również inne, poza czysto merytorycznymi, czynniki, np. zaangażowanie ucznia. Oprócz tego, w przypadku braku jednoznacznych kryteriów oceniania, spore znaczenie może mieć też poziom grupy. Jeśli w klasie jest wielu zdolnych uczniów, wymogi nauczyciela wobec całej grupy mogą wzrosnąć.
Źródło: Aftenposten

To może Cię zainteresować
1