Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Blogi

Żadna praca nie hańbi – o etosie pracy „budowlańca”

Justyna Kotowiecka

08 kwietnia 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
1
Żadna praca nie hańbi – o etosie pracy „budowlańca”

W Norwegii pracownik fizyczny cieszy się dużym szacunkiem. Fot. Fotolia - royalty free

Polacy nie szanują ludzi z wykształceniem zawodowym. O pracownikach budowlanych panuje stereotyp, że piją, zachowują się jak „buraki”. Zupełnie inaczej jest w Norwegii. Tu docenia się pracę i trud „budowlańców”. A na budowie pracują też prawnicy, nauczyciele i księgowi. W końcu „żadna praca nie hańbi”.
„Buraki” na budowach przynoszą nam wstyd. Taki to tylko wódkę z przemytu pije szklankami po pracy i klnie jak szewc. Nie ma żadnych zainteresowań. Czasami na dłużej skupi swoją uwagę na świerszczyku nieopatrznie zostawionym w toalecie przez współlokatora. Takiego też człowiek omija szerokim łukiem, by przypadkiem nie wdać się w jakąś dyskusję. A o byle kłótnię nie jest trudno, bo rozsiada się robotnik w swoim zabrudzonym, odblaskowym ubranku na dwóch siedzeniach w autobusie i na cały regulator zdaje relację z przebiegu dnia.

To właśnie ten jeden „burak” może zaważyć na opinii o porządnej reszcie robotników budowlanych w Norwegii, Anglii czy Niemczech.

Nie każdy jest „burakiem”

Powyższy opis to tylko przykład na to, jak działają myślowe stereotypy i nasze słowiańskie wychowanie. To również przykład na zatracenie szacunku we własnym kraju do ludzi z wykształceniem zawodowym.

Bo, czy tylko takich rodaków spotykamy na budowie? Nie! Absolutnie nie. To nie zawód, a nasze zachowanie i wychowanie stawiają nas w takim świetle. Niestety nic nie jest teraz czarne lub białe.   

W każdym kraju czy to w Europie, czy w USA zajęcie to jest szanowane i dobrze płatne. To nie wstyd co rano wstawać i jechać na plac budowy. Co więcej, to ciężka odpowiedzialna praca, która daje satysfakcję, a jej rezultaty są szybko widoczne. Polskich fachowców ceni się na świecie, choć oni sami chodzą ze skulonym ogonem, często nie szanując samych siebie.

Praca ta w Polsce jest na szarym końcu w rankingach atrakcyjności. Nie otrzymuje się za nią odpowiedniego wynagrodzenia. Szkoły zawodowe przestają istnieć. Stąd do „roboty” przyjmuje się każdego. Byle robił i nie myślał za wiele. Miał małe aspiracje i wąski horyzont. Polak-budowlaniec z czerwonym nosem to efekt typowego nad Wisłą zaniedbywania pracownika. Nie dziwię się zupełnie, że ludzie popadają w alkoholizm, kiedy wypłata nie starcza na zaspokojenie podstawowych potrzeb. To nasz kraj zhańbił ten zawód i sprowadził na dno. Przykre, bardzo przykre.

Szacunek przede wszystkim

Inaczej jest w innych państwach, w tym także w Norwegii, gdzie budowlaniec cieszy się szacunkiem.  Nawet doczekał się bajki. Bob Budowniczy, bohater angielskiego serialu animowanego, skradł serca wielu chłopcom i stał się ich idolem. Z dumą mówią, że będą jak on i kształcą się w zawodzie elektryka czy hydraulika mając świadomość, że nie dotknie ich kryzys na rynku pracy.

My, inni emigranci, w większości wyjeżdżamy, aby poprawić sobie byt. I choć w Polsce powiedzenie „żadna praca nie hańbi” nie było na naszych sztandarach, to tu mamy je w głowie cały czas. Na budowie spotykamy nie tylko wykwalifikowanych inżynierów, ale i magistrów każdej maści. Są wśród nich prawnicy, nauczyciele i księgowi. Pracują, bo nie znają języka. Na pomocników się nadają i szybko się uczą.  

Tu żadnemu tubylcowi do głowy by nie przyszło, aby szydzić z pracy, jaką „fizyczni” wykonują. Mają normalne domy. Stać ich na marzenia i plany. Ich zarobki nie są niższe od pozostałych profesji. Po pracy mają hobby. Niczym nie przypominają „buraka” opisanego powyżej. Są jego przeciwieństwem i nie wstydzą się swojego zajęcia. Wiedzą, że ich praca jest ważna. Nie mają kompleksów, choć nie chełpią się niczym. Dopiero po zdjęciu ciuchów roboczych wypinają pierś. Ciąży na nich stereotyp polskiego robotnika i nie chcą się z nim identyfikować. Czy można ich winić? Nie. Absolutnie nie. Jedyne, co możemy zrobić, to przestać osądzać ludzi i klasyfikować po zawodzie. On ma się nijak do kindersztuby. To co mamy w głowie i sercu czyni  nas wartościowymi ludźmi. Zwłaszcza tutaj, w Norwegii.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Krzysztof Nowak

08-04-2016 21:04

kto to pisal
brak

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok