Mieszkasz w Stavanger czy... Stawangerze? O odmianie norweskich nazw miast
Odmiana norweskich nazw miast może sprawiać problemy. Na zdjęciu: Stavanger. Fot. fotolia - royalty free
Swego czasu dość spore kontrowersje wśród czytelników Mojej Norwegii wywołał fakt, że ośmieliliśmy się odmienić przez wszystkie przypadki, jakie tylko były możliwe, nazwę miasta Stavanger. Było i „mieszkam w Stawangerze”, „wracam ze Stawangeru”, „Stawangerowi przydałyby się lepsze drogi” itp. No i zaczęło się.
Przytoczylibyśmy „najciekawsze” komentarze, ale tego nie zrobimy, bo jest przed dobranocką. Przerażeni i zmrożeni krytyką przestaliśmy nazwę Stavanger odmieniać. Jak nie można (czyżby?), to nie można. Koniec kropka. Finito. Dziękuję dobranoc.
Powstał na temat tego miasta kolejny artykuł, nie folgowaliśmy sobie i nie odmienialiśmy nazwy przez przypadki. Byle tylko naszych czytelników nie drażnić.
Aż tu nagle przyszła kolejna „fala hejtu”, że Stavanger odmieniać należy, że nie znamy norweskiego (a znamy bardzo dobrze), że jesteśmy „żurnaliści, co to im profesjonalizmu brak”. Przerażeni i zmrożeni krytyką postanowiliśmy kwestię raz na zawsze wyjaśnić.
Pojawiła się jeszcze opcja, by zamiast Stavanger pisać: sam-wiesz-o-jakie-miasto-chodzi, coś w stylu J.K. Rowling i Harry’ego Pottera, którzy bali się sami-wiecie-kogo, ale odrzuciliśmy ją, bo tytuły byłyby zbyt długie. Dlatego pytanie badawcze brzmi: odmieniamy norweskie nazwy miast czy nie?
Pytamy prof. Miodka
Przeciętny Polak w Polsce na pewno nie czuje potrzeby odmiany takich nazw jak Stavanger, bo jej w ogóle nie używa albo używa nader rzadko. Dla Państwa – Polaków w Norwegii – odmienianie tej nazwy jest odruchem gramatycznym, który ja rozumiem i aprobuję (w Polsce nikt nie będzie odmieniał takich np. nazw jak Toronto czy Vancouver; kiedy byłem w Kanadzie, tamtejsi Polacy powiedzieli mi, że tworzą postacie „do Toronta", „w Toroncie", „w Vancouverze", a nawet „w Vancouvrze”).
Swoją drogą gramatycznym odruchem może też być dla niektórych odmiana przekleństw w każdym możliwym zdaniu, ale to zupełnie inna kwestia…
W Paryżu, Londynie i… Stawangerze?
„Nazwy geograficzne mogą funkcjonować w postaci spolszczonej bądź oryginalnej. Jednak – inaczej niż w przypadku niektórych nazwisk — nie ma zwyczaju stosowania pisowni wariantywnej.
Pisownia Paris, Madrid, Roma zamiast Paryż, Madryt, Rzym nie jest akceptowana przez normy języka polskiego. Pisownię spolszczoną stosujemy tylko w odniesieniu do nazw państw, kilkudziesięciu dużych lub ważnych miast i sporadycznie do innych nazw geograficznych; w odniesieniu do pozostałych stosujemy pisownię oryginalną. Odmiana nazw geograficznych spolszczonych opiera się na tych samych zasadach co odmiana rzeczowników pospolitych oraz rodzimych nazw własnych.”
Tyle mówi Słownik Języka Polskiego PWN.
Brzmi logicznie. W końcu przecież mówimy: „Jedziemy na weekend do Berlina/Londynu/Paryża”. Gdyby komuś wyrwało się: „lecę do Paris lub London na zakupy”, uznalibyśmy go za pretensjonalnego snoba, który za mniej niż 10 tys. dolarów z łóżka nie wstanie.
Stavanger to nie to samo co Paryż czy Nowy Jork (a nie New York), ale nazwę tego miasta, jak widać, odmieniać wolno. Tak samo jak i innych norweskich nazw miast, które da się przemaglować przez przypadki. Bo jak mówi prof. Jan Miodek, a wtóruje mu PWN: to polski odruch gramatyczny, po drugie – dla Polaków, którzy mieszkają w danym mieście, jest ono ważne, jest w centrum ich zaintersowania, więc odmieniają. A że czasem brzmi to dziwnie? W Stawangerze, w Trondheimie, w Bergenie? Przecież nikt nie krzywi się słysząc „w Finnmarku”. Dlaczego?
Odpowiedź wydaje się dosyć prosta: do pewnych odmian nasze uszy się przyzwyczaiły, do innych (jeszcze) nie. Od wielu lat w polskiej literaturze i mowie codziennej funkcjonują odmiany nazw miast, takich jak np.: Berlin, Londyn, Paryż. Lecimy do Manchesteru, Hamburga, Amsterdamu, Nowego Jorku (zagadka: dlaczego Nowy Jork nazywał się kiedyś Nowy Amsterdam?).
Odmiana norweskich nazw miast to dla nas stosunkowo nowe zjawisko, dlatego niektórzy reagują na nią tak alergicznie. Uspokajamy – za 20 lat wizyta w Stawangerze będzie tak naturalna, jak w Szanghaju, Moskwie i Düsseldorfie.
A dla malkontentów, którzy odmieniać nie chcą, nie będą i odmian nie akceptują, mamy radę. W końcu jak mawiali starożytni greccy filozofowie: „Żyj, człowieku i daj żyć innym”. Parafrazując na potrzeby artykułu: „Nie odmieniaj człowieku, ale daj odmieniać innym.”
Serdeczne pozdrowienia dla mieszkańców Stawangeru!
To może Cię zainteresować