Czy Norwegów da się lubić? Relacje polsko-norweskie w pracy
Jak wyglądają relacje w pracy między Polakami a Norwegami? Fot. Fotolia - royalty free
„Nie znam Norwega, na którego mógłbym liczyć
– Pracuję wraz z Norwegami i Litwinami oraz kilkoma Polakami. Na samym początku trzymałem się ze swoimi, ale po jakimś czasie doszedłem do wniosku, że muszę się bardziej otworzyć na innych – wspomina. Zapisał się na kurs norweskiego i od pierwszego dnia używał słów, których zdążył się nauczyć. Marek zauważył, że koledzy z pracy zaczęli to doceniać, zaś rodacy się z niego wyśmiewali, mówiąc, że angielski jest wystarczający. W końcu stwierdzili, że się podlizuję, a ja tylko chciałem bardziej poznać Norwegów, których bezstresowy styl pracy mi imponował – tłumaczy. Chciałem nauczyć się tego luzu. Po pięciu latach pracy mogę powiedzieć jedno – nie znalazłem żadnego przyjaciela. Norwega, na którego mógłbym liczyć. Kumplujemy się. Wychodzimy razem na piwo. Chodzimy na ryby i na wycieczki w góry, ale to wszystko.
Marek wspomina, że dwa lata temu zaprosił najlepszych kumpli na urodziny, jednak żaden z nich nie zrewanżował się. Nikt nie zaprosił go do domu, aczkolwiek dzwonią do niego, jak idą do miasta posiedzieć w pubie. Byłoby to niemożliwe, gdybym nie mówił po norwesku – dodaje.
„Jest miło, dopóki nie słyszą polskiego akcentu
– Mam trzy koleżanki Norweżki, z którymi mogę porozmawiać od serca, pośmiać się, ale tylko jak mamy wspólny dyżur. Poza pracą nie widujemy się. Generalnie nie mam ani norweskich, ani polskich przyjaciół tu, na emigracji. Norwegowie są mili, dużo się uśmiechają, ale ja zauważam pewną dyskryminację, bo gdy razem z mężem z kimś rozmawiamy to jest miło, dopóki ja buzi nie otworzę, ponieważ słychać, że mam inny akcent. Wówczas dyskusja toczy się tylko z moim mężem. A przyjaciela mam, oczywiście. Jest nim mój mąż. Jest najwspanialszym przyjacielem, wysłucha wszystkiego, mądrych i głupich rzeczy. Zrozumie moje wszystkie humory i frustracje, a nawet pomaluje paznokcie u nóg. Moja teściowa też jest fajna.
– Czy się przyjaźnimy? Tak, można powiedzieć, że tak, chociaż to nie to samo co w Polsce. Tu rozmawiamy o biznesie, snujemy plany, robimy wyceny, chodzimy na wspólne drugie śniadania, ale nie nazwałbym tego prawdziwą przyjaźnią. Nie, to za duże słowo. Nie jestem pewien, czy mój wspólnik skoczyłby za mną w ogień, ale jedno jest pewne – to bardzo uczciwy i godny zaufania człowiek.
Nie narzucaj się, a zdobędziesz przyjaciół
– Po rozwodzie zamknęłam się w sobie. Odizolowałam. Przestałam w ogóle widywać się z dawnymi znajomymi, nie chcąc spotkać byłego partnera. Wtedy otworzyłam się na norweskie koleżanki z pracy – wspomina. Zaczęła z nimi więcej rozmawiać, ale była zdystansowana. Nie wypytywała o prywatne życie, ponieważ nie chciała, aby i ją „przesłuchiwano”. Nie narzucała się. I to znacząco wpłynęło na jej norweskie przyjaźnie, które bardzo ceni. Bogusława wraz z koleżankami z pracy wyjeżdża na wakacje, chodzi do kina i do restauracji. Nikt nie nachodzi jej niespodziewanie w domu, jak to się często dzieje wśród polskich znajomych, ale gdy tylko jest jej smutno, może zadzwonić do przyjaciółki i ona zawsze znajdzie czas, aby przyjechać i porozmawiać. Kobieta podkreśla, że gdy mówiła tylko po angielsku, to właściwie zawsze była wykluczona z kręgu. Odkąd posługuje się norweskim, wszystko wydaje się o wiele prostsze, jednak, aby zaprzyjaźnić się, trzeba być trochę dziwakiem – tłumaczy. – Ja takim jestem. Trzeba mieć dystans do wielu spraw i niczym się nie przejmować. Niełatwo zaprzyjaźnić się z Norwegami w miejscu pracy. Różnimy się charakterami i mamy zupełnie inne wyobrażenie o przyjaźni.
Norwegowie, którzy są bardzo mili i uśmiechnięci, nie mają potrzeby poznania nas bliżej, a co dopiero zaprzyjaźniania się. Dla nich wciąż jesteśmy obcy.
To może Cię zainteresować
24-05-2016 15:11
2
0
Zgłoś
24-05-2016 08:22
2
0
Zgłoś
24-05-2016 06:12
0
-1
Zgłoś
23-05-2016 22:46
1
0
Zgłoś
23-05-2016 22:20
4
0
Zgłoś
23-05-2016 15:52
0
0
Zgłoś
23-05-2016 09:29
1
0
Zgłoś
22-05-2016 21:38
4
0
Zgłoś