Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Blogi

Jedną nogą w Polsce: czy warto sprowadzać do Norwegii całą rodzinę?

Justyna Kotowiecka

01 maja 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
4
 Jedną nogą w Polsce: czy warto sprowadzać do Norwegii całą rodzinę?

Każdy emigrant musi w końcu zdecydować- żyć w pojedynkę czy z rodziną? Fot. Fotolia - royalty free

Jakie jest największe marzenie emigranta? Sprowadzić do siebie najbliższych. Czy zawsze to najlepsze wyjście? Przeprowadzka całej rodziny do innego kraju niesie za sobą szereg konsekwencji, które na początku nie wydają się istotne. Dlatego warto przyjrzeć się historiom ludzi, którzy zdecydowali się na taki krok.
Ile historii, tyle zdań – każdy z nas jest inny i trudno wszystkich włożyć do jednego worka. Złoty środek nie istnieje. Dlatego nie można oceniać i podglądać życia innych. Scenariusze, które poznacie, są Wam bardzo dobrze znane, bo napisało je życie.

„Odliczam dni do powrotu. Żona myśli podobnie

– Trudne pytanie – tak zaczyna swoją opowieść Marek, który mieszka w Larviku od 11 lat. – Przyleciałem sam. Po kilku miesiącach tak bardzo tęskniłem za żoną i synem, że zdecydowałem się sprowadzić ich do Norwegii. Pierwsze miesiące były cudowne. Moją żonę zachwyciła przyroda. Potrafiła całymi dniami chodzić na spacery. To była wiosna. Pamiętam, że była bardzo szczęśliwa. Podjęła decyzję, że zostaje i uczy się języka. Po półtora roku zdała egzaminy państwowe, a syn zaczął podstawówkę. Żona jednak nie mogła, pomimo znajomości języka, znaleźć pracy zgodnej z jej wykształceniem, które uzyskała w Polsce. Pracowała wiele lat jako kierownik oddziału w banku. Jest ekonomistką. Tu na początku sprzątała, a potem dostała zastępstwo na kantynie. Liczyła, że już tam zostanie, ale niestety po kilku miesiącach znów wróciła na stare stanowisko, co bardzo ją podłamało. Może, gdyby dała sobie więcej czasu albo gdybyśmy się przenieśli do większego miasta, byłoby inaczej? Teraz od siedmiu lat mieszka w Polsce, a ja tu. Nie dała rady. Depresja, jaka ją dopadła, była silniejsza. Najbardziej na takim układzie cierpi syn, który pozbawiony jest ojca, bo ja na odległość niewiele mogę. Nie oszukujmy się, nie da się wychowywać dziecka poprzez Skype, a wakacje nie nadrobią straconego roku. Zresztą, co tu dużo mówić – dodaje na sam koniec wyraźnie zasmucony – my jesteśmy już takim małżeństwem na odległość, nie umiemy ze sobą żyć razem. Pierwsze dwa tygodnie są cudownie, a potem ja już odliczam dni do powrotu. Jestem przekonany, że żona myśli podobnie, pomimo tego, że nic nie mówi.

Razem budować przyszłość w Norwegii

Takich osób jak Marek jest wiele. Na ulicach miast, czy w kościołach dominują samotni mężczyźni, ale coraz częściej widać też całe rodziny. – Tak, dokładnie – mówi Justyna Szwarc, nauczycielka języka angielskiego w organizacji polonijnej Propter Familia. – Mam kontakt z rodzicami dzieci, najczęściej matkami, które dołączyły do mężów po kilku latach rozłąki. Wydają się być zadowolone ze swojej decyzji i często zaznaczają, że powinny podjąć ten krok dużo wcześniej. Zresztą ja sama dołączyłam do narzeczonego rok temu i właśnie tu, w Bergen, budujemy swoją przyszłość.

– Ja mam żal do męża – zaznacza Kinga, która od dwóch lat mieszka w Voss. Kobieta mówi, że gdyby wyemigrowała od razu z nim, to dziś mówiłaby płynnie po norwesku i miałaby pracę. To, co było osiem lat temu, gdy on zaczynał, a to, co jest teraz, to ogromna różnica. Kiedyś było o wiele łatwiej o praktyki czy  pracę. Dziś to walka o byt. Dla dzieci też byłoby o wiele prościej. Córka w chwili przeprowadzki miała 15 lat. Można było zaoszczędzić jej wielu nerwów, bo dziewięcioletnia dziewczynka inaczej znosi rozstania z przyjaciółkami i łatwiej akceptuje zmiany aniżeli dorastająca panna. Zresztą to nie jest tak, że winą obarcza tylko męża. Kinga nie wyobrażała sobie życia z dala od jej miasta, przyjaciół i rodziców. Jest bardzo z nimi związana. Bała się zmiany, nowego miejsca i przede wszystkim języka. Dziś wie, że strach ma wielkie oczy. Nie mówi, że jest jej łatwo, bo niejednokrotnie ma ochotę to rzucić. Wszystkiego musi uczyć się od nowa, nawet życia z własnym mężem, ale traktuje to jak drugą szansę. – Żona nie dała mi wyboru – głos zabiera mąż Kingi, Grzegorz. – Zaproponowała rozwód albo mój powrót do Polski – śmieje się. – Zacząłem przekonywać ją do przeprowadzki. I oto jest. Mieszkamy od dwóch lat razem i czujemy się jak nowożeńcy. 

Życie pisze rozmaite scenariusze. Warto jednak czasami zmienić ich bieg. To my jesteśmy kowalami własnego losu. Zrzucanie wszystkiego na przeznaczenie nie zawsze przynosi spokój i ukojenie. Wsłuchajmy się w siebie i odnajdźmy własną emigracyjną ścieżkę.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


HeartB

01-05-2016 19:39

kolo75 napisał:
pytanie należy zadać czy na starość wracamy czy nie do polski , bo jeśli wracamy a dzieci zostaną w Norwegii to nudna ta starość będzie , bo tu założą norweskie związki a z nazwiskiem słowiańskim kariery nie zrobisz , ja myślę że lepiej poświęcić 20 lat jako pendler odłożyć kasę , wykrztałcić dobrze dzieci w Polsce i dyla do kraju który za jakiś czas znów stanie z kolan jak przed wojną , a zawsze potem jak się skończy 67 zapukać do NAV po emeryture bo ci się jak psu buda należy , umówmy się Norwegia to nie jest kraj gdzie nas lubią to ukryci rasiści i tolerują nas bo muszą , Wikingowie zawsze mieli niewolników do pracy i nic się w tym aspekcie nie zmieniło , emigracja to złożony problem i najlepiej nie wyjeżdżać ale jeśli nie ma wyjścia to każdy indywidualnie musi do tego podejść ile ludzi tyle charakterów , a technologia transportu i tak idzie w tym kierunku , że za parę lat lot do polski lub szybki pociąg w piątek po pracy i powrót w poniedziałek wcześnie rano wcale nie będzie science fiction , i wtedy jak to będzie się nazywać emigracja czy delegacja ? bo ilu jest w Polsce ludzi pracujących w innych polskich miastach (budowlanka , drogowcy , korporacje) i z rodzinami są w weekendy 50%...... pozdrawiam.
------
Pukanie od NAV zacznij juz w wieku 62 lat, bo przy tylu overtidach i tak do 67 sie nie doczolgasz.

km896450

01-05-2016 19:25

Może i Wikingowie od zawsze mieli niewolników jednak Polacy od zawsze byli niewolnikami. Oczywiście za chwile ktoś krzyknie kiedyś Polska była wielka ! Tak była ! Tyle, że czasy jazdy na koniu z szabelką się skończyły i jak by nie spojrzeć w historie to często "coś nam nie poszło " wystarczy spojrzeć na obecną sytuacje i pojąc iż tak jak teraz tak było zawsze dwóch polaków trzy partie. Oczywiście to źli sąsiedzi atakowali zawsze, no tak bo jak kraj jest słaby wewnętrznie to można go rozebrać wcześniej wprowadzając podziały. Tylko patrzeć i podziwiać jak NATO wprowadza swoje wojska do Polski za chwilę będzie poligon niemieckie media nakręcają Polaczków przeciwko Rosji. I jakże dumy naród stanie do walki w nie swojej wojnie kolejny raz. Wojna średnio wypada co trzy pokolenia.

mateusz212

01-05-2016 16:53

Dokładnie

marcel bojka

01-05-2016 16:38

pytanie należy zadać czy na starość wracamy czy nie do polski , bo jeśli wracamy a dzieci zostaną w Norwegii to nudna ta starość będzie , bo tu założą norweskie związki a z nazwiskiem słowiańskim kariery nie zrobisz , ja myślę że lepiej poświęcić 20 lat jako pendler odłożyć kasę , wykrztałcić dobrze dzieci w Polsce i dyla do kraju który za jakiś czas znów stanie z kolan jak przed wojną , a zawsze potem jak się skończy 67 zapukać do NAV po emeryture bo ci się jak psu buda należy , umówmy się Norwegia to nie jest kraj gdzie nas lubią to ukryci rasiści i tolerują nas bo muszą , Wikingowie zawsze mieli niewolników do pracy i nic się w tym aspekcie nie zmieniło , emigracja to złożony problem i najlepiej nie wyjeżdżać ale jeśli nie ma wyjścia to każdy indywidualnie musi do tego podejść ile ludzi tyle charakterów , a technologia transportu i tak idzie w tym kierunku , że za parę lat lot do polski lub szybki pociąg w piątek po pracy i powrót w poniedziałek wcześnie rano wcale nie będzie science fiction , i wtedy jak to będzie się nazywać emigracja czy delegacja ? bo ilu jest w Polsce ludzi pracujących w innych polskich miastach (budowlanka , drogowcy , korporacje) i z rodzinami są w weekendy 50%...... pozdrawiam.

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok