
Miedzy
Norwegia a Finlandią jest godzina różnicy w czasie. Z tego
powodu pobudka dla wszystkich Norwegów i Szwedów ma
promie była bolesnym przeżyciem: już o 5 rano zapukano do drzwi
kajuty, a po chwili włączyło się promowe radio. W Finlandii była
szósta rano, a prom przybijał do brzegu godzinę później.
Nie wyobrażam sobie tego miejsca, gdyby padał ulewny deszcz… Z dwójką niewyspanych maluchów, i trójką dorosłych w średniej formie, o siódmej rano, w absolutnie nieznanym nam fińskim mieście Åbo.
Cóż, nie można jednak się poddać pierwszego dnia ferii! Najpierw zostało ustalone, gdzie leży dworzec kolejowy. Potem: odwiedziny w najbliższym sklepie spożywczym, następnie ponad godzinny postój w kafejce wielkości 20 metrów kwadratowych; na szczęście przy stolikach na zewnątrz, jako że Finowie, nie bacząc na towarzystwo, namiętnie pala w środku. Śniadanie, kawa, herbata w grzejącym już słońcu, nigdy nie smakowały tak jak tego poranka.
Nie mając dzieci, można by się pokusić na zwiedzanie miasta, którego historia sięga aż do czasów średniowiecznych. Åbo, założone w latach 1200-tych, do 1812 roku było stolicą Finlandii. Warta obejrzenia jest z pewnością katedra i zamek, a także budynek zwany Kakolafengelset.
Większość tutejszych Finów jest dwujęzyczna i włada językiem szwedzkim równie dobrze jak fińskim. Z porozumieniem się więc nie ma kłopotów, znajomość angielskiego także nie jest najgorsza.
Aby umilić wielogodzinny pobyt dzieciom, zdecydowaliśmy się na spedzęnia dnia w … Dolinie Muminków.
Wszystkie
dzieci jednogłośnie stwierdziły, ze są absolutnie za duże na
Muminki i w ogóle, co to z pomysł… aby potem spędzić
równe 6 godzin na wspanialej zabawie na zaczarowanej wyspie.
Przyznam, ze nawet dorośli bawili się doskonale…Mama i Tata
Muminka, Panna Migotka, Mała Mi, Czarownica, Muminek we własnej
osobie, oraz cała reszta z magicznej baki, domki, pałacyki, statki,
wszystkiego się nie da wymienić, tak nam zapełniły czas, ze ledwo
pozbieraliśmy się, aby zdążyć na godzinę 19.00 na pociąg. Tzn
o tej godzinie zniknął nasz samochód, zaparkowany na
platformie pociągu, podczas gdy my, chcąc nie chcąc, spędziliśmy
prawie dwie godziny na dworcu w Åbo. Kiedy w końcu nasz pociąg
się pojawił, wdzięczni z możliwości wyciągnięcia się na
łóżkach, ulokowaliśmy się w sypialnych przedziałach, by w
ciągu nocy pokonać dystans ponad 1000 km i znaleźć się tam,
gdzie słońce w nocy nie zachodzi z horyzontu czyli w Rovaniemi.
Kolejne dni znajdziesz na blogu. Kliknij !

To może Cię zainteresować