Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Szkoda było opuszczać kemping w Stave. Piękne miejsce i naprawdę godne gorących rekomendacji… (dla zainteresowanych: prowadzący miejsce Amerykanin jest stanu wolnego i podobno szuka swojej drugiej połowy :)

Ruszyliśmy dalej na południe. Najpierw dojechaliśmy do Svartland, aby, dzięki starym znajomościom z pracy mojego męża, obejrzeć łódź norweskiej straży przybrzeżnej: imponujący statek wyposażony w technologię rodem z XXII - wieku.

 

kystvaktsb-ten_sortland_poniedzialek.jpg

 

Następny cel: Melbu. Mała miejscowość, z której popłynęliśmy promem do Fiskebøl, aby potem przejechać jeszcze kilka kilometrów do Svolvær - znanej miejscowości na Lofotach.

 

poniedzialek_the_magic_ice_jakub_za_lodowym_barem_kieliszki_tez_lodowe.jpg

 

Dzień skończyliśmy lodowato: odwiedziny na wystawie "The Magic Ice" zmroziły nas całkowicie. W starym hangarze urządzono wystawę z historii i dziejów Norwegii z grą świateł, muzyką i nawet miłym barem. Tyle ze wszystko… w łodzi i w temperaturze minus 5 stopni! Na szczęście przy wejściu rozdawano ciepłe peleryny i rękawiczki. Nikt z nas nie żałował, ze skorzystał z tej możliwości, gdyż wewnątrz już po kilku minutach marzły nam nosy i paluszki. Wynajęty domek na Lofoten Kemping był istną oazą ciepła w porównaniu z tą zimną krainą Królowej Śniegu, tak więc kolejna - dziewiąta już noc w podroży - została przywitana z ulgą, że mamy śpiwory, wygodne łóżka i grzejniki w razie potrzeby.

Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok