Biznes i gospodarka

Prywatni akcjonariusze chcą ratować lotnisko Rygge. Problem w tym, że nie wiedzą jak

klaudia@mojanorwegia.pl

30 sierpnia 2016 14:35

Udostępnij
na Facebooku
Prywatni akcjonariusze chcą ratować lotnisko Rygge. Problem w tym, że nie wiedzą jak

Rygge wikimedia.org - Johanroed - Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Grupa prywatnych akcjonariuszy, która współpracuje pod nazwą „Rygge Airport”, nie chce dopuścić do zamknięcia lotniska Rygge w Moss. W poniedziałek spotkali się się z dotychczasowymi inwestorami. Niestety, okazało się, że nie mają żadnych konkretnych pomysłów na to, jak zabezpieczyć przyszłość lotniska i zatrudnionych tam osób.
W zeszłym tygodniu pojawiła się nadzieja, że lotnisko Rygge, któremu grozi zamknięcie, zostanie uratowane. Około 30 prywatnych inwestorów z Norwegii stworzyło grupę „Rygge Airport AS”, która przeciwstawia się zamknięciu obiektu. Ich przewodniczącą jest była Minister Obrony Narodowej Anne-Grete Strøm-Erichsen. Jest tylko jeden problem. Jaki? Nowi inwestorzy nie wiedzą, w jaki sposób uratować Rygge.

Fiasko rozmów

Nowa grupa inwestycyjna chce przejąć lotnisko od 1 listopada 2016 roku. Obecnie Rygge należy do spółki akcyjnej Orkla, Olava Thon, Østfold Energi i gminy Østfold.

Na poniedziałkowym spotkaniu nowych inwestorów z Olavem Thon i reprezentantem spółki Orkla okazało się, że „Rygge Airport AS” nie ma pomysłu, jak uratować lotnisko i zabezpieczyć obecne stanowiska pracy. Rozmowy okazały się więc fiaskiem.

– Nowi akcjonariusze nie przedstawili żadnego planu finansowego ani pomysłów, które pokazałyby, że istnieją podstawy, aby lotnisko Rygge dalej działało. Grupa nie podała żadnych nowych informacji, nie wyszli też z jakąkolwiek inicjatywą – krytykuje spotkanie Håkon Mageli, reprezentant Orkla. – Myślę, że potrzebują czasu, aby zaproponować jakikolwiek wiarygodny pomysł.

Państwo powinno pomóc, ale nie chce

Olav Thon stwierdził, że jeśli w ratowanie lotniska nie zaangażuje się państwo lub Avinor (państwowa spółka zarządzająca 46 portami lotniczymi), to radzi on obecnym pracownikom, aby nie przestawali szukać nowej pracy. Chodzi o około 500 osób.

– Pracownicy Rygge dalej powinni szukać zatrudnienia, jeśli państwo lub Avinor nie będą współwłaścicielami lotniska – skomentował Olav Thon, jedyny prywatny akcjonariusz Moss lufthavn Rygge, po klęsce, jaką okazały się rozmowy z nowymi akcjonariuszami, którzy mają przejąć lotnisko 1 listopada.

Na odpowiedź rządu nie trzeba było długo czekać. Dziś rano Minister Transportu i Komunikacji, Ketil Solvik-Olsen (Frp) powiedziała, że obecni właściciele powinni dalej pracować z nowymi inwestorami, nie powinni też zrzucać odpowiedzialności na państwo.

Obecni właściciele powinni dalej pracować z nowymi inwestorami, nie powinni też zrzucać odpowiedzialności na państwo. ~Ketil Solvik-Olsen

Thon sam już nie wierzy w to, że da się cokolwiek zrobić. W rozmowie z prasą skomentował, że jest skłonny sprzedać swoje udziały za symboliczna koronę. Orkla też już nie chce mieć nic wspólnego z Rygge – twierdzą, że z powodu lotniska w drugim kwartale 2016 roku stracili ponad 171 milionów koron.

Inwestorzy chcą wparcia

– Z dniem 1 listopada chcemy przejąć odpowiedzialność nad pracownikami lotniska Rygge – mówi Knut R. Johannessen, reprezentant nowej grupy inwestycyjnej.

Johannessen zapewnia, że nie zwolnią żadnego pracownika, ale bardzo możliwe, że pójdą oni na tzw. zwolnienie tymczasowe (permittering), dopóki lotnisko nie wznowi działalności.

W czwartek grupa „Rygge Airport” ma się spotkać z przedstawicielami pracowników lotniska.

Na razie nie wiadomo, jakie linie lotnicze miałyby korzystać z Rygge, ponieważ grupa nie podpisała umów z żadną linią lotniczą. Najbardziej oczywistym wyborem byłyby linie skandynawskie, takie jak SAS czy Norwegian, ale obie odmówiły współpracy. Dodatkowo, nie zapowiada się aby irlandzki Ryanair, który rezygnuje z bazy w Rygge 31 października, miał kiedykolwiek wrócić tam z powrotem.

Spór o lotnisko

Zamieszanie z lotniskiem Rygge rozpoczęło się, gdy wprowadzono tzw. opłatę lotniczą (flyavgift). Z tego powodu Ryanair, który korzystał z tamtejszej bazy i był tam głównym przewoźnikiem, zrezygnował z dalszej współpracy. Umowa z lotniskiem wygasa 31 października. Dotychczasowi inwestorzy również postanowili się wycofać. Jedyna część lotniska, jaka na pewno będzie dalej działać, to ta należąca do norweskiego wojska.

Jeśli lotniska nie da się uratować, pracę może stracić około 500 osób.
Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok