Aktualności
Wyszła pierwsza książka dla dzieci o... pornografii. Psychologowie i przedszkola krytykują
4

„Sezamie, Sezamie” opowiada o historii siedmiolatka odkrywającego seks na… ekranie komputera swojego brata. screenshot/nrk.no
Świetny pomysł czy skrajna przesada? Premiera pierwszej książki dla najmłodszych o pornografii wzbudza w Norwegach sporo emocji. Autorka Gro Dahle tłumaczy, że próbuje przełamać skandynawskie tabu. – To zbyt wiele dla tak młodych dzieci – odpowiada profesor psychologii.
Tytuł „Sezamie, sezamie” wzbudził zainteresowanie norweskich mediów już w kwietniu. Właśnie wtedy znana norweska pisarka Gro Dahle opublikowała wiadomość o kontrowersyjnym pomyśle stworzenia pierwszej książki dla najmłodszych traktującej o… pornografii. Po premierze mającej miejsce w tym tygodniu, o projekcie zrobiło się jeszcze głośniej. Mimo że część rodziców popiera otwarte podejście pisarki do tematu, pomysł ostro krytykują pracownicy szkół i przedszkoli oraz psychologowie.
„To zbyt wiele dla tak młodych dzieci”
Kontrowersyjnego pomysłu o wydaniu tego rodzaju książki przeznaczonej dla dzieci nie popiera między innymi profesor Willy-Tore Mørch z Uniwersytetu w Tromsø. Specjalista uważa, że treść książki może być zbyt dużym obciążeniem dla najmłodszych. – Tekst jest skierowany do czytelników w bardzo młodym wieku, główny bohater ma 7 lat. Takie dzieci nie są w stanie wyobrazić sobie pewnych kwestii, zrozumieć ich. Poruszanie tej tematyki zbyt wcześnie może być po prostu szkodliwe – tłumaczy Mørch. Profesor zauważa też, że pomysł, choć ciekawy, może zadziałać w drugą stronę – niepotrzebnie promować i tak wszechobecną już pornografię.
Problem w tematyce poruszanej przez Dahle widzą również pracownicy szkół i przedszkoli, którzy już teraz przyznają, że nie wiedzą, jak mieliby radzić sobie z odpowiadaniem na niektóre pytania.
Kontrowersyjną książkę krytykują też niektórzy rodzice. Szczególną uwagę zaniepokojonych Norwegów zwracają ilustracje stworzone przez córkę pisarki, Kaię Dahle Nyhus. – Nagie ciała, sceny seksu, okrzyki jaaa! to przesada. Nie wszystkie ilustracje pod tekstem powinny być przeznaczone dla małych dzieci – komentują przeciwnicy wizji Dahle.
Problem w tematyce poruszanej przez Dahle widzą również pracownicy szkół i przedszkoli, którzy już teraz przyznają, że nie wiedzą, jak mieliby radzić sobie z odpowiadaniem na niektóre pytania.
Kontrowersyjną książkę krytykują też niektórzy rodzice. Szczególną uwagę zaniepokojonych Norwegów zwracają ilustracje stworzone przez córkę pisarki, Kaię Dahle Nyhus. – Nagie ciała, sceny seksu, okrzyki jaaa! to przesada. Nie wszystkie ilustracje pod tekstem powinny być przeznaczone dla małych dzieci – komentują przeciwnicy wizji Dahle.

Gro Dahle to jedna z najpopularniejszych autorek literatury dziecięcej i laureatka wielu nagród.
Źródło: wikimedia.org - Wolfmann - Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported
Pisarka „wychodzi naprzeciw oczekiwaniom”?
Gro Dahle odpiera zarzuty, tłumacząc, że pomysł książki wziął się z realnej potrzeby znalezienia odpowiedzi na nurtujące dzieci pytania. Norweżka podkreśla, że do napisania książki skłoniły ją rzeczywiste dane: według statystyk oferowanych przez EuKids w Norwegii porno ogląda aż 90 proc. chłopców i 30 proc. dziewczynek w wieku 9-16 lat. To najwięcej w całej Europie. – Norweskie dzieci potrzebują czegoś, co zgłębi ich wiedzę na ten temat – tłumaczy Dahle.
Autorka dodaje, że do projektu skłoniły ją także niepokojące sygnały z organizacji zajmującej się walką z kazirodztwem Incestsenteret w Vestfold oraz silne namowy ze strony środowiska akademickiego Uniwerystetu w Oslo.
Według Dahle temat pornografii oglądanej przez norweskie dzieci to coś więcej niż jedynie „chwilowy trend”. – Jeśli prawie wszyscy chłopcy na poziomie piątej klasy oglądają filmy pornograficzne, oznacza to, że ta część jest ważnym elementem dziecięcej kultury. A zatem, zamiast zamiatać to pod dywan, czas zacząć o tym mówić, wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom – wyjaśnia pisarka.
Autorka dodaje, że do projektu skłoniły ją także niepokojące sygnały z organizacji zajmującej się walką z kazirodztwem Incestsenteret w Vestfold oraz silne namowy ze strony środowiska akademickiego Uniwerystetu w Oslo.
Według Dahle temat pornografii oglądanej przez norweskie dzieci to coś więcej niż jedynie „chwilowy trend”. – Jeśli prawie wszyscy chłopcy na poziomie piątej klasy oglądają filmy pornograficzne, oznacza to, że ta część jest ważnym elementem dziecięcej kultury. A zatem, zamiast zamiatać to pod dywan, czas zacząć o tym mówić, wyjść naprzeciw ich oczekiwaniom – wyjaśnia pisarka.

Dla dzieci i dla dorosłych?
Autorka wyjaśnia także, że kontrowersyjne obrazki były w książce konieczne. Zdaniem Norweżki dzici mogą zobaczyć takie sceny nawet przypadkowo, niezależnie od tego, czy uważamy to za stosowne, czy nie. Przedstawiona w „Sezamie, sezamie” historia siedmioletniego Ala ma je na to przygotować – w książce młody bohater odkrywa pornografię właśnie przez przypadek, na… ekranie komputera swojego brata.
Co ciekawe, w opowieści jest też miejsce dla rodziców: młody Al zostaje bowiem przyłapany na oglądaniu pornografii przez mamę, która – zamiast skarcić chłopca – spokojnie wyjaśnia mu, czym są tego rodzaju filmy. Pisarka podkreśla, że to celowy zabieg: cały projekt, choć skierowany głównie do dzieci, może być wartościowy także dla dorosłych. – To książka dla ludzi w każdym wieku. Można rozszerzać ją nawet o własne historie – zachęca autorka.
Dahle tłumaczy, że kontrowersyjne ilustracje mają nieść za sobą główny przekaz: norweskim dzieciom potrzeba więcej wolności i wyzwolenia od tematów tabu. – W książce nie chodzi wcale o edukację. Wystarczy już podręcznikowego podejścia do tematu – wyjaśnia twórczyni „Sezamie, sezamie”.
Co ciekawe, w opowieści jest też miejsce dla rodziców: młody Al zostaje bowiem przyłapany na oglądaniu pornografii przez mamę, która – zamiast skarcić chłopca – spokojnie wyjaśnia mu, czym są tego rodzaju filmy. Pisarka podkreśla, że to celowy zabieg: cały projekt, choć skierowany głównie do dzieci, może być wartościowy także dla dorosłych. – To książka dla ludzi w każdym wieku. Można rozszerzać ją nawet o własne historie – zachęca autorka.
Dahle tłumaczy, że kontrowersyjne ilustracje mają nieść za sobą główny przekaz: norweskim dzieciom potrzeba więcej wolności i wyzwolenia od tematów tabu. – W książce nie chodzi wcale o edukację. Wystarczy już podręcznikowego podejścia do tematu – wyjaśnia twórczyni „Sezamie, sezamie”.
Dlatego twórczyni „Sezamie, sezamie" przyznaje, że w pewnym sensie cieszy się z rozgłosu książki wśród rodziców czy w norweskiej prasie. Jak tłumaczy, jej projekt nie jest „sztampowym tekstem”, lecz „artystycznym obrazem, który dostarczy doświadczeń i pobudzi emocje”, więc zarówno treść, jak i ilustracje powinny przyciągać uwagę czytelników.
Reklama
To może Cię zainteresować
2
30-09-2017 15:22
5
0
Zgłoś
30-09-2017 07:19
10
0
Zgłoś
29-09-2017 19:54
23
0
Zgłoś
29-09-2017 14:19
20
0
Zgłoś