Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Rozlicz podatek za 2023

Aktualności

Stor elgfare. Duże niebezpieczeństwo pod nieobecność łosi

Jacek Janowicz

20 grudnia 2015 08:00

Udostępnij
na Facebooku
1
Stor elgfare. Duże niebezpieczeństwo pod nieobecność łosi

fotolia.pl - royalty free

Zwolniłem i pomyślałem: „Oho, 'stor' to duży więc czekają mnie duże łosie”. Ale żadne łosie na mnie nie czekały, za to dręczyło mnie to „fare”.
Z norweskimi łosiami było tak: na początku, jeszcze jako człowiek „Ny i Norge”, zobaczyłem znak drogowy z napisem „Stor elgfare”. Zwolniłem i pomyślałem: „Oho, 'stor' to duży więc czekają mnie duże łosie”. Ale żadne łosie na mnie nie czekały, za to dręczyło mnie to „fare”. Gdy dowiedziałem się że „far” to ojciec, zacząłem się rozglądać za porządnym okazem łosiowego taty, i to może nawet z rodziną. Kilka razy zdawało mi się, że już już widzę wspaniałe rozgałęzione poroże, ale okazywało się, że to nie rozgałęzione poroże tylko rozporożałe gałęzie.
W międzyczasie doszedłem do tego, że „far” to nie to samo co „fare” i na znaku chodzi nie o koligacje rodzinne tylko o „fare” jako niebezpieczeństwo. Wtedy zrozumiałem że „stor elgfare” to duże łosiowe niebezpieczeństwo, które nie zmniejsza się ani o krztę nawet pod nieobecność łosi. Działa to tak, że kierowca się rozgląda szukając łosi i, zamiast patrzeć przed siebie, kręci głową na wszystkie możliwe strony. Gdyby, nie daj Boże, na drogę wtargnął wtedy jakiś jeżyk, to ani chybi kierowca by go... nie chybił. Innymi słowy – „stor jeżfare".

Potem widywałem łosie przy różnych drogach, tylko nie tam, gdzie ustawiono znaki „Uwaga łosie...”. Mało tego, na drodze krajowej nr 25 między Løten a Elverum jest specjalne przejście dla łosi – „krysningspunkt” – oświetlone silnym światłem 24 godziny na dobę i podkreślone kilkoma znakami dla ludzi, i jednym dla łosi, aby wszystkim było wiadome, że właśnie tamtędy tabuny łosi mogą bez ograniczeń migrować o każdej porze dnia i nocy, bo właśnie tam jest zebra dla łosi. 

Przejeżdżam tamtędy od trzech lat średnio cztery razy dziennie i nigdy nie widziałem ani śladu kopytka, ani nie zwąchałem zapachu futra, ani nawet szczątków kupy łosia nie dostrzegłem. A tymczasem łosie widywałem wszędzie indziej, pojawiały się nagle i niespodziewanie we wszystkich innych miejscach, w lasach i na pustkowiach, przy domach i psich budach, na wąskich ścieżkach rowerowych i szerokich nowoczesnych drogach... Wszędzie oprócz tych odcinków, na których były znaki „Stor elgfare”.

W czym tkwi sedno tej sprawy? Otóż najwyraźniej w tym, że w Norwegii jest tyle łosi, że można spodziewać się ich wszędzie. I kierowcy mają oczy dookoła głowy. Ale są miejsca, gdzie łosi nigdy nie widziano i właśnie tam pojawia się zdradliwa pokusa, by się nieco odprężyć. I z tą pokusą rząd Norwegii walczy umieszczając tablice „Stor elgfare”. Bo co by było, gdyby nagle, pierwszy raz od 300 lat, pojawił się tam łoś? Wolę o tym nie myśleć, nie mówić i nie pisać. Ba, widziałem w internecie zdjęcie tablicy „Ekstra stor elgfare”. Jak sądzę, tam łosia nie widziano od kilku milionów lat, a niebezpieczeństwo jest porównywalne z naszym „czarnym punktem”.

A tak na poważnie, czy wiecie o tym, że rocznie na drogach ginie w Norwegii od 300 do 500 łosi? Że notuje się średnio 6.500 kolizji z udziałem dzikich zwierząt, co kosztuje norweski budżet prawie pół miliarda koron rocznie? Że na jednym tylko odcinku linii kolejowej Elverum – Røros w ciągu ostatnich 6 tygodni aż 26 łosi zginęło po zderzeniu z pociągiem? I w końcu, czy wiecie, że rocznie na polowaniach odstrzeliwuje się w Norwegii ponad 30 tysięcy łosi? Nie? To już wiecie.

Minuta ciszy.

Ok, wystarczy. Tak naprawdę niepotrzebnie się martwimy, bo Norwegowie wcale się tymi liczbami nie przejmują. Dlaczego?  Bo okazuje się, że od kilkunastu lat terytorium kraju fiordów zaludnia... wróć, złe słowo... że terytorium to załosia nieprzerwanie około 100 tysięcy łosi i liczba ta wcale nie zamierza spadać. Zatem życzę szerokiej drogi i apeluję o rozsądną jazdę, bo mimo, że norweski rząd odszkodowania po kolizji z łosiami wypłaca szybko, to jednak szkody na ciele i psychice mogą być nieodwracalne.
Tekst: Jacek Janowicz
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok