„Okradli mnie na moich oczach. Zorientowałem się dopiero na odprawie” [HISTORIA ROBERTA]
Robert chce ostrzec rodaków podróżujących z i do Oslo. MN
Tuż przed odprawą postanowiłem wyjść na papierosa w specjalnie wyznaczonym miejscu. Tam o zapalniczkę poprosił mnie Polak. Pamiętam, że wyglądał na nie więcej niż 50 lat, był niewysoki, nosił okulary i spodnie moro. Podobnie jak ja, miał przy sobie bagaż. Człowiek jak każdy inny, ale twarz wydała mi się znajoma. Zagaił, dokąd lecę, swobodna rozmowa trwała jakieś dwie minuty. Teraz już wiem, że dzięki temu zdobył informację, o której muszę przekroczyć bramki lotniskowe.
Sytuacja nie budzi żadnych podejrzeń, jednak Czytelnik pisze dalej:
W pewnym momencie wyszedł za winkiel i zawołał mnie. Obok kubła na śmieci leżały zwinięte pieniądze. Od razu chciałem zgłosić to obsłudze lotniska, ale on zaczął mnie odwodzić od tego pomysłu. Argumentował, że nie zdążymy na samolot, bo z pewnością zaczną nas przesłuchiwać. Zaczął zbierać gotówkę i chciał się ze mną podzielić. Od razu pomyślałem, że to pewnie czyjeś ciężko zarobione pieniądze, nie chciałem wzbogacać się na czyjejś krzywdzie. Czemu nie wziął wszystkiego sam? Na to też miał przygotowaną odpowiedź. Mówił, że ma już za dużo gotówki przy sobie i nie może tyle przewieźć. W końcu schował ,,zdobycz" do bocznej kieszeni spodni.
Wrócił po kilku minutach, twierdząc, że ktoś jednak widział, jak zabraliśmy te pieniądze. Powtórnie zażądał, żebyśmy pokazali gotówkę. Zaczął panikować, że nie może bez nich wrócić do domu. Nie miałem nic do ukrycia, więc znowu pokazałem zawartość portfela. Mężczyzna, który towarzyszył mi od początku i zgrywał kompana w tej dziwacznej sytuacji, wziął do ręki swoje oraz moje pieniądze i pokazał tamtemu. Po chwili szybko wcisnął mi je do portfela – byle jak, zwinięte w rulon. Kiedy chciałem je poprawić, zaczął komenderować, żeby rzekomo szybciej pozbyć się natręta: „Chowaj ten portfel, nic więcej mu nie pokazujemy! Musimy iść” – mówił, pośpieszając mnie. Rosjanin zaczął wtedy krzyczeć, że idzie po swojego brata, który nas zabije.
Zrobiło się zamieszanie, a godzina odprawy już się zbliżała. Polak, z którym stałem wydawał się być przestraszony. Rzekomo dla mojego dobra poradził mi oddalić się, sam obiecał oddać pieniadze i wyjaśnić sytuację. Tuż po powrocie miałem zarezerwowane wakacje, bałem się, żeby nie wplątać się w żadną aferę, więc szybko się ewakuowałem. W kolejce na odprawę chciałem poprawić zgniecione pieniądze. Wtedy zobaczyłem, że w jedną „pięćsetkę” zawinięte są gazety. Zrobiło mi się gorąco. Wybiegłem przed budynek, ale po chwili dotarło do mnie, że hochsztapler nie będzie przecież stał i czekał na mnie, pewnie już dawno opuścił teren lotniska.
Podszedłem do polskich kierowców, którzy wożą przyjezdnych do i z Oslo. Zapytałem, czy nie słyszeli o takim procederze. Uśmiechnęli się tylko i powiedzieli, że to zdarza się niemal codziennie. Niestety nie interesuje ich to. Szkoda, bo przecież mogliby ostrzec rodaków.
To nie były wielkie pieniądze, ale wiem, że sporo osób pracuje na czarno i wozi do Polski gotówkę zarabianą przez miesiąc czy dwa. Mam nadzieję, że jak najwięcej z nich przeczyta tę historię i za każdym razem na Torp będą mieć moją „przygodę” w tyle głowy.
Padłeś ofiarą albo byłeś świadkiem oszustwa w Norwegii? Uważasz, że warto o tym opowiedzieć? Napisz na redakcja@mojanorwegia.pl. Gwarantujemy anonimowość.
To może Cię zainteresować
30-08-2017 17:43
26
0
Zgłoś
30-08-2017 17:23
0
-16
Zgłoś
30-08-2017 11:57
12
0
Zgłoś
30-08-2017 09:17
70
0
Zgłoś