Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

12
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Aktualności

Nie będzie cenowych wojen podjazdowych? Sieciówki stratne na świątecznych rabatach

Hanna Jelec

07 grudnia 2016 08:00

Udostępnij
na Facebooku
Nie będzie cenowych wojen podjazdowych? Sieciówki stratne na świątecznych rabatach

Popularne dyskonty wycofują się z wojen cenowych. Na zdjęciu: Rema 1000 wikimedia.org - Kjetil Ree - Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Marcepan za 1 koronę, opakowanie pierników gratis i 90 proc. rabatu za okazaniem karty lojalnościowej – jeszcze w zeszłym roku norweskie sieci sklepów w ten sposób wabiły klientów. W efekcie sprzedawcy stracili setki milionów koron na świątecznej „magii zakupów”. Wygląda na to, że w tym roku obejdzie się bez cenowych wojen podjazdowych. – Uczymy się na własnych błędach – mówi Kristine Aakvaag Arvin z popularnej sieci sklepów Kiwi.
Mimo sprzyjającej szaleństwom zakupowym grudniowej aury, norwescy sprzedawcy zdają się nie ulegać presji bożonarodzeniowych zwyczajów. Jak na początku tego miesiąca zauważa VG, rabatów i oszałamiających ofert promocyjnych jest w tym roku znacznie mniej. Wygląda na to, że popularne „sieciówki” nie chcą skończyć tak jak w tamtym roku, kiedy to grudniowe obniżki, zamiast spektakularnych przychodów i zwycięstwa nad konkurencją… wygenerowały setki milionów strat.

Sieciówki zaskoczyły ekspertów

Jeszcze kilka tygodni temu eksperci przestrzegali klientów przed nierozważnymi zakupami świątecznymi. Sieci popularnych sklepów spożywczych miały atakować Norwegów ogromnymi rabatami i wszechobecnymi „ofertami specjalnymi”. Jednak obecna sytuacja zbiła z tropu nawet specjalistów do spraw biznesu. – Sam ostrzegałem kupujących przed wydatkami, a sprzedawców przed ogromnymi stratami, jakie mogą przynieść rabaty. Nie widzę jednak znaczących przejawów przewidywanej przeze mnie „wojny cenowej” – przyznaje Odd Gisholt, profesor z Norweskiej Szkoły Biznesu w Oslo.

Mimo zadowolenia niektórych klientów, podsumowania roczne przyniosły sprzedawcom opłakane skutki – dyskonty odnotowały straty w wysokości setek milionów koron.

Efekt kuli śnieżnej

Wspomnianą przez Gisholta „wojnę cenową” można było zaobserwować w grudniu 2015 r. Wtedy to popularne w Norwegii dyskonty zapoczątkowały serię obniżek dochodzącą momentami do cen wręcz absurdalnych. Towary, takie jak marcepan, piernik czy cynamon sprzedawane były niemal za bezcen, a soki i napoje gazowane można było kupić za 5 koron. Sklepy prześcigały się w ofertach promocyjnych, a to, co na początku mogło stanowić dla klientów łakomy kąsek, stało się dla sprzedawców przysłowiowym gwoździem do trumny. Rabatów nie można było cofnąć, a rozgłos, jaki przyniosły oferty, przyciągał coraz więcej tłumów. Jednak, mimo zadowolenia niektórych klientów, podsumowania roczne przyniosły sprzedawcom opłakane skutki – dyskonty odnotowały straty w wysokości setek milionów koron.

Uczą się na własnych błędach

Popularne w Norwegii Rema1000, Kiwi i Coop Extra w tym roku nie oferują aż tak spektakularnych rabatów. Oczywiście, zdarzają się „super oferty”, jednak nie różnią się one tak bardzo od promocji czekających na klientów w ciągu całego roku. To najprawdopodobniej efekt pamiętnych strat, jakie wygenerowały obniżki z ubiegłego roku. Mimo tysięcy klientów i wyprzedanego towaru, sklepy nie odnotowały wtedy znaczących przychodów. Wygląda na to, że w 2016 nie chcą powtórzyć tego typu „wpadki”.  – Najwyraźniej uczymy się na własnych błędach – mówi Kristine Aakvaag Arvin z sieci sklepów Kiwi. Przedstawiciele Coop Extra dodają, że na pewno zaoferują swoim klientom promocje, jednak „w rozsądnych granicach cenowych, w przeciwieństwie do tamtego roku”.

Wszystko jeszcze przed nami?

Eksperci tłumaczą, że sprzedawcy najzwyczajniej w świecie boją się kolejnych strat. Sieciówki sparzyły się nie tylko na rabatach bożonarodzeniowych, ale i wielkanocnych. Jak zauważa Gisholt, teraz w grę wchodzą jedynie „przemyślane akcje”. Sprzedawcy rezygnują z wzajemnego podcinania sobie skrzydeł. Jak tłumaczy Arvin, ceny konkurencji sprawdzane są na bieżąco, sieciówki oferują też produkty w obniżonych cenach, ale sklepy pilnują, by tym razem nie dopuścić do skrajnego zaniżenia wartości towarów.  

– Nie sądzę, by coś w tym kierunku się zmieniło. Istnieje zawsze jakieś prawdopodobieństwo, ale szanse są małe, powiedziałbym – mniej niż 50 proc. – mówi dziennikarz i ekspert w branży spożywczej, Reidar Molthe. Jak tłumaczy, ryzyko jest zbyt wielkie, a konsekwencje na tyle poważne, że niewielu może sobie na nie pozwolić. Choć do Świąt jeszcze trzy tygodnie, a zatem wszystko przed nami.  

Źródło: VG
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok