Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

4
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Aktualności

Interweniowali bez potrzeby już 24 000 razy. Straż pożarna przestrzega

Hanna Jelec

13 lipca 2017 08:00

Udostępnij
na Facebooku
Interweniowali bez potrzeby już 24 000 razy. Straż pożarna przestrzega

Straż pożarna w Norwegii w 57 proc. przypadków interweniuje bezcelowo MN

Fałszywy alarm, problemy techniczne, nieznajomość przepisów. To najczęstsze przyczyny wzywania straży pożarnej w Norwegii. Niestety, żadna z nich nie jest podstawą, by telefonować pod numer alarmowy. W ostatnim czasie norweska straż pożarna interweniowała bezpodstawnie ponad… 24 tys. razy.
Jak wynika z opublikowanych w lipcu statystyk Dyrekcji Ochrony Cywilnej i Planowania Awaryjnego (DSB), służby w Norwegii mają pełne ręce roboty. Niestety, spora część telefonów pod numer alarmowy straży pożarnej to zgłoszenia zupełnie bezcelowe. Przez ostatnie 7 miesięcy strażaków wzywano do bezpodstawnych interwencji aż… 24 tys. razy.

Aż 60 procent wezwań

Jak przyznają funkcjonariusze z jednostki straży pożarnej w Drammen, Norwegowie decydują się na telefon alarmowy zdecydowanie zbyt często. Te informacje tyczą się jednak całego kraju. Jak przyznają pracownicy DSB, aż 6 na 10 zgłoszeń skierowanych do strazy pożarnej to wiadomości o awariach, problemach technicznych i… fałszywe alarmy. Niestety, strażacy mają obowiązek zareagować. W efekcie niepotrzebne interwencji strażaków zdarzyły się aż… 24 tys. razy.

Problematyczne alarmy samochodowe

Prawdziwą zmorę strażaków stanowi automatyczny alarm przeciwpożarowy w samochodach (ABA). To system, w który wyposażone są już niemal wszystkie nowsze auta. I choć w dużej mierze okazuje się przydatny, dla strażaków może być sporym problemem.

Urządzenie działa tak, jak alarmy przeciwpożarowe w budynkach: wykrywa i automatycznie zgłasza ryzyko wystąpienia pożaru. Niestety, mechanizm nie uwzględnia możliwości wystąpienia awarii o małym stopniu niebezpieczeństwa, do której nie trzeba wzywać służb. ABA po prostu alarmuje straż, a ta musi zjawić się na miejscu zgłoszenia. Jedyną opcją odwołania wezwania jest wykonanie telefonu do jednostki i wytłumaczenie sytuacji.

– Najczęściej jesteśmy informowani o fałszywym alarmie w połowie drogi lub już na miejscu. To zdarza się praktycznie codziennie – tłumaczy Trond Brekken z jednostki straży pożarnej w Drammen.

Winne nawet… spawarki

Problem stanowią także alarmy przeciwpożarowe w miejscach pracy rzemieślników. Maszyny, które produkują iskry i pył zakłócający pracę alarmów przeciwpożarowych nierzadko wzbudzają urządzenie przeciwpożarowe, w efekcie czego strażaków wzywa się do miejsc, w których pracownicy uruchamiają tego rodzaju automatyczny alarm zupełnie nieświadomie.

– Niektórzy są nieostrożni, inni nie mają pojęcia, że iskry ze spawarki mogą sprawić tyle kłopotów – mówi Brekken.

Bezpodstawne wezwanie kosztuje

Niestety, efektem tego rodzaju fałszywych alarmów są interwencje, które nie tylko zajmują cenny czas strażaków, ale i generują ogromne koszty.

Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że niepotrzebne interwencje straży pożarnej kosztują około 5 tys. koron. W ubiegłym roku jednostka w Drammen ukarała mandatem tak wielu Norwegów, że całkowita kwota z mandatów na przestrzeni roku wyniosła ponad 600 tys. koron.
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok