Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu
Aktualności

Emigracja. Złota szansa czy próba charakteru?

Kinga Kiani Ghalati

25 października 2015 08:00

Udostępnij
na Facebooku
22
Emigracja. Złota szansa czy próba charakteru?

Fot. fotolia - royality free

Z ambicji nie zdradzaliśmy swojej sytuacji znajomym z Polski, którzy podczas rozmów na Skype z nutą zazdrości w głosie sugerowali, jakie to kokosy już pewnie mamy.

Kierunek Norwegia

Decyzja o wyjeździe do kraju fiordów pojawiła się dość niespodziewanie. Oczywiście marzyłam po cichu, że być może wyjadę po studiach z Polski. Lecz w moim umyśle, karmionym fascynacją, jawiła się raczej słoneczna, klasyczna Italia, ekspresyjna Brazylia i leżące już zupełnie poza granicami zdrowego rozsądku piaski Sahary. Norwegia nawet nie przemknęła mi przez myśl.

Splot okoliczności zawodowych i prywatnych sprawił, że wraz z mężem przybyliśmy tamtego pamiętnego roku do skutego lodem i owianego chłodem kraju dawnych Wikingów. To nasza złota szansa, pomyśleliśmy.

Głową w mur

Już w ciągu pierwszych kilku dni zorientowaliśmy się, że gdyby nie rodzina męża, z którą mogliśmy chwilowo zamieszkać, byłoby ciężko się utrzymać. Ba! O ile w ogóle możliwe! Nieświadomi jeszcze do końca opłat za wynajem lokum i związanych z tym kosztów, gorączkowo przeliczaliśmy korony na złotówki, spoglądając na siebie z lekkim niepokojem w oczach przy każdych mikrozakupach. Po załatwieniu wstępnych formalności i przedłożeniu dokumentacji, rozpoczęliśmy szukanie pracy, która umożliwiłaby nam posunięcie się krok do przodu. Oszczędzając na komunikacji miejskiej, dzierżąc CV w przemarzniętych dłoniach, codziennie wędrowaliśmy dwie godziny w jedną stronę z miejsca zamieszkania do najbliższego dużego miasta. Restauracje, hotele, sklepy, biura. Odpowiedź zawsze podobna: „wspaniałe doświadczenie zawodowe, ale musicie choć minimalnie znać język.”

Aby poznać język, trzeba mieć pieniądze na kurs i czas na uczenie się w praktyce. My nie mieliśmy ani jednego ani drugiego. Błędne koło. Jak głową w mur.

Z ambicji nie zdradzaliśmy swojej sytuacji znajomym z Polski, którzy podczas rozmów na Skype z nutą zazdrości w głosie sugerowali, jakie to kokosy już pewnie mamy. Dla mnie kokos wciąż był twardy i chropowaty i wcale nie kojarzył się z luksusem, a co najwyżej z nabitym guzem po kolejnym rozczarowaniu.

Łamanie charakteru

W obliczu beznadziei, z wizją powrotu do kraju, bo niby ile można siedzieć komuś na głowie, chwyciliśmy się ostatniej deski ratunku. W egzotycznym warzywniaku poszukiwali pracowników. Ciężka praca fizyczna. Sześć dni w tygodniu po jedenaście godzin dziennie za śmiesznie niską stawkę. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że to wyzysk, który powinniśmy zgłosić. Padając ze zmęczenia, cieszyliśmy się z pierwszych zarobionych koron.

Przy rutynowej kontroli, nieprawidłowości wyszły na jaw - właściciel musiał wyjechać, a my przenieśliśmy się do kolejnej pracy fizycznej, równie ciężkiej, co niewdzięcznej.

Każda praca jest darem od losu i żadna nie hańbi. Ale kiedy masz w dorobku osiągnięcia naukowe, wyróżnienia i doświadczenie zdobyte w renomowanej korporacji biznesowej, bardzo trudno się przestawić i z pokorą słuchać, gdy osoby z odległych krajów, bez wykształcenia, niemiłosiernie miksując języki, wskazują ostentacyjnie i wyniośle palcem Twoje nowe zadania. A siedzący w pobliżu przypadkowi obserwatorzy, patrząc beznamiętnym wzrokiem, widzą w tobie tylko kolejnego pracownika fizycznego.

I na litość boską! Nie ma to zupełnie nic wspólnego z rasizmem, czy trzymaniem głowy w chmurach. To po prostu zwyczajnie boli. Boli jak diabli!

Własna psychoterapia i nowe horyzonty

Bywają w życiu chwile, kiedy czujesz, że dorastasz, a twój charakter staje się nie do złamania. Codziennie zaciskasz zęby, przyklejasz uśmiech numer pięć i robisz, co do ciebie należy, najlepiej jak potrafisz. Cieszysz się, że twój wysiłek i niejednokrotnie chwile upokorzenia przynoszą wymierne efekty. Jesteś wdzięczna losowi za wsparcie ukochanej osoby. Idziesz na kurs językowy. Zaczynasz rozumieć, łączyć fakty. W końcu stajesz się wdzięczna za te trudne doświadczenia, bo one pozwoliły ci dostrzec siebie z innej perspektywy, poznać cały przekrój ludzkich osobowości. I choć już wcześniej miałaś szacunek do każdego człowieka, teraz widzisz w nich coś więcej niż tylko zewnętrzną powłokę. Każdy ma swoją historię, którą pisze mu życie. Już nie kierujesz się stereotypami czy emocjami, a własnym doświadczeniem.

Dorastasz mentalnie. I po raz kolejny, zupełnie niespodziewanie, kiedy już prawie godzisz się z losem, otwierają się nowe horyzonty. Tym razem związane z twoim wykształceniem, z tym co kochasz robić. Tego uczucia nie da się porównać z niczym innym. Masz w sobie siłę, jakiej nigdy nie zdobyłabyś pozostając w kraju. Siły, wypływającej z twoich doświadczeń i pewności dokonania trafnego wyboru, której już ci nikt nie odbierze.
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


Dorota Hansen

26-10-2015 12:31

Emigracja jest nie tylko zawodowa, moi panowie.

Mozna emigrowac w poszukiwaniu lepszego klimatu, leoszego krajobrazu, lepszego jedzenia czy tez lepszego stylu zycia.
Panowie moga emigrowac poszukujac pan z wieksza pupa lub piersiami.
Panie moga chciec poznac panow z wielka fortuna, slabego zdrowia i bez rodziny....

Opcji jest wiele. Tylko fantazja i stan konta moze nas ograniczac. No i umiejetnosci potrzebne w podjeciu jakies pracy, aby zarobic na chleb, jezeli nastapi taka potrzeba.

K T

25-10-2015 14:35

@Krystian85: To zupelnie jakby tlumaczyc lewakowi krzyczacemu "daj! daj!" ze aby jemu mozna dac to komus innemu trzeba zabrac bo pieniadze na drzewach nie rosna. I tak niezrozumie....

Krystian Kozyra

25-10-2015 14:19

toms14 napisał:
A co za baran wali do Norwegii z cala rodzina na poczatek nie majac pracy i mieskania..to trzeba byc baranem..albo polakiem napalonym na zarobki o ktorych nasluchal sie od kolesi ktorzy cos gdzies tam slyszeli a w Norwegii nie byli nigdy!
----------
10/10!
Mało masz takich z pytaniami na forum? A spróbuj tylko zacząć odpowiedź: Ej, stuknij się....

toms14

25-10-2015 14:06

A co za baran wali do Norwegii z cala rodzina na poczatek nie majac pracy i mieskania..to trzeba byc baranem..albo polakiem napalonym na zarobki o ktorych nasluchal sie od kolesi ktorzy cos gdzies tam slyszeli a w Norwegii nie byli nigdy!

Jan .

25-10-2015 11:34

Joseph napisał:
[quote]WujekJanek napisał:
Joseph napisał:
"Ale kiedy masz w dorobku osiągnięcia naukowe, wyróżnienia i doświadczenie zdobyte w renomowanej korporacji biznesowej, bardzo trudno się przestawić i z pokorą słuchać, gdy osoby z odległych krajów, bez wykształcenia, niemiłosiernie miksując języki, wskazują ostentacyjnie i wyniośle palcem Twoje nowe zadania."

Kopro szczury bez wyobraźni, które zachowują się jak Mietek budowlaniec czeladnik, który chleje cały czas i sobie na kacu ubzdurał że pojedzie do Norwegii zarabiać kokosy. Tylko że Mietek to człowiek bez tytułów naukowych, to mozna mu wybaczyć bezmyślność.
Spotkałem tutaj ludzi którzy ukończyli studia w PL, tak zwane fabryki magistrów, ale ci Ludzie potrafili się przygotować przed przyjazdem i ogarnąć: mieszkanie, sprawy związane z transportem czy podstawami języka norweskiego.

Jak bardzo musi ktoś mieć zaszufladkowane te osiągnięcia naukowe, a raczej guano nie
Czesc Joseph!
Zgodze sie z Toba ze ciagle powtarzanie mantry o swoim wyksztauceniu i dorobku jest meczace i swiadczagodze sie tez z Toba (i podpisuje sie obiema rekoma a nawet nogoma!!!) w kwestii tweg ironicznego podejscia do "fabryk magistrow". Prawda jest bowiem w moim odczyciu, ze ktos kto ma dyplom z AGH, UJ, UW czy SGH moze mowic o sobie, iz odebral wyksztaucenie, natomiast tysieczne rzesze absolwentow "elitarnych prywatnych wyzszych uczelni" to po prostu jakies nieporozumienie...

Natomiast ogolne przeslanie opowiastki bardzo mi sie spodobalo, moze dla tego, ze ja przechodzilem dokladnie to samo. I pragne dac wyraz swojemu glebokiemu przekonaniu, ze nie tylko ja...

Problemy z mieszkaniem...
Kryzys a wrecz katastrofa finansowa w pierwszych miesiacach...
Mikrozakupy, liczenie kazdej korony, przeliczanie cen na zlotowki...

Nie wiem jak Ty, ale ja to przerabialem i pamietam to bardzo dobrze. I chociaz dzis smieje sie z tych problemow, gdyz dgybym wtedymal choc ulamek tej wiedzy ktora mam dzis... No ale wtedy nie mialem. I nie mialem tu na miejscu norweskich kolegow, znajomych ani przyjaciol... I w zwiazku z tym bylem w samym srodku czarnej dupy. I doskonale to pamietam.

I pamietam doskonale jak do nieomal lez wscieklej bezsilnosci (a o tym tez pisze autor opowiastki) doprowadzaly mnie sytuacje gdy jakis tutejszy ciul ktory skonczyl 5 klas i szosty korytarz traktowal mnie jak smiecia i popychadlo.

TAK BYLO I DOSKONALE TO PAMIETAM.


Janku przechodziłeś dokładnie to samo??
mieszkanie po rodzinie gdy na miejscu okazało się że bez takiej pomocy to trzeba wracać?
Szukałeś pracy i zgodziłbyś się tyrać po kilkanaście godz. dziennie na czrnucha?


No i te teksty przez skypa do znajomych.... było nie opowiadać że jedzie sie po miliony albo mieć takich znajomych którym można powiedzieć że jest kiepsko.


Dokladnie tego samego to raczej nie...
Po rodzinie tu nie mieszkalem, bo zadnej rodziny tu nie mialem...
Szukalem pracy i zgodzilem sie tyrac po 10 godzin dziennie na budowie na czarnucha za 100kr na godzine...
Teksty przez Skype... No to oczywiscie zenada... Nikomu przed wyjazdem nie opowiadalismy ze jedziemy po "szybkie miliony". Przyjaciolom "wyplakiwalismy sie" ze jest znacznie ciezej niz sie spodziewalismy, natomiast rodzina (z uwagi na nerwy rodzicow) miala podawane wiadomosci nie tyle ubarwione i podrasowane, co raczej pelne retuszu i przemilczen...

Jan .

25-10-2015 11:26

Krystian85 napisał:
[quote]WujekJanek napisał:
[quote]Krystian85 napisał:
Krótko :
Polskie wyobrażenia nt. roli i miejsca Polaków w Norwegii sięgają stratosfery. De facto wewnętrznie jesteśmy jednym wielkim kompleksem niższości wymieszanym z wyrzutem sumienia ( co ja tu, koo..., robię,?!). A zewnętrznie tolerowanym wrzodem na bladej nieopalonej doopie Norwegii - do usunięcia, gdy z pragmatycznych powodów (ktoś musi ogarniac syf) przestanie być potrzebny.


No w tym zakresie zgadzam sie z Toba w calej rozciaglosci.

Ale jak to sie ma do komentowanego opowiadania? Czy negujesz fakt, ze Polak tez jest istota ludzka i potrafi mies jakies uczucia?

I skad stwierdzenie, ze skoro ja na poczatku pobytu mialem problemy z mieszkaniem, pieniedzmi i praca to znaczy ze "zacztnalem w samatorium"? Czy mam przez to rozumiec, ze moja sytuacja byla i tak doskonala, gdyz statystyczny Polak jest ty przywozony do prac przymusowych, osadzony w obozie koncentracyjnym i wiecznie wisi nad nim widmo bastialskiego SS-mana, wiec ja mialem "jak w sanatorium"??? To oczywiscie przesadzone, ale zaintrygowalo mnie to sanatorium... [
----------
Janku Drogi,
Kocham Polakow, bo to wspaniali ludzie są. O Polkach nawet nie wspomne bo to wywołuje u mnie natychmiastowy priapizm....
Wścieka mnie tylko neutralizowanie emigranckiej zgagi i tęsknoty odległymi od realu kompensacyjnymi wyobrażeniami.
Jęki młodzieży PL gdy za 200 nok w 2 godz. można wrócić do Mamy uznaje za denerwujacy objaw bezjajecznosci.[/quote]

1.Co do zasady mozna sie zgodzic.
2.Co do zasady musisz sie zgodzic, ze jak juz pisalem Polak tez jest istota ludzka i ma uczucia.
3.Czlowiek ktory wstydzi sie swych uczuc i stara sie ich nie okazywac (tzw. typowy twardziel), to tzw. jednostka fasadowo silna. Kolokwialnie mowiac prawdziwy twardziel ktoremu nikt nie zafika i ktory jak co do czego przyjdzie sp...erdala jako pierwszy.
4.Czlowiek ktory wstydzi sie swych uczuc i stara sie ich nie okazywac to rowniez Norweg. Nacja cechujaca sie w wyniku tego nadreprezentacja w zakresie zaburzen psychicznych, samobojstw itp.
5.Nie uwazam aby mowienie o swoim smutku, bolu czy tesknocie kogos umniejszalo. Ja przynajmniej odczuwam takie uczucia i wcale sie tego nie wstydze. Jestem bowiem istota ludzka. Na tyle dorosla i dojzala ze nie musze juz nikomu niczego udowadniac...
6.Priapizm mozna leczyc. Istnieja tez metody natychmiastowej "pierwszej pomocy", niestety jest potem duzo sprzatania. Priapizm nie leczony moze prowadzic do wielu komplikacji, lacznie z obumarciem i koniecznoscia amputacji czlonka meskiego.

Jon Doe

25-10-2015 11:26

WujekJanek napisał:
[quote]Joseph napisał:
"Ale kiedy masz w dorobku osiągnięcia naukowe, wyróżnienia i doświadczenie zdobyte w renomowanej korporacji biznesowej, bardzo trudno się przestawić i z pokorą słuchać, gdy osoby z odległych krajów, bez wykształcenia, niemiłosiernie miksując języki, wskazują ostentacyjnie i wyniośle palcem Twoje nowe zadania."

Kopro szczury bez wyobraźni, które zachowują się jak Mietek budowlaniec czeladnik, który chleje cały czas i sobie na kacu ubzdurał że pojedzie do Norwegii zarabiać kokosy. Tylko że Mietek to człowiek bez tytułów naukowych, to mozna mu wybaczyć bezmyślność.
Spotkałem tutaj ludzi którzy ukończyli studia w PL, tak zwane fabryki magistrów, ale ci Ludzie potrafili się przygotować przed przyjazdem i ogarnąć: mieszkanie, sprawy związane z transportem czy podstawami języka norweskiego.

Jak bardzo musi ktoś mieć zaszufladkowane te osiągnięcia naukowe, a raczej guano nie
Czesc Joseph!
Zgodze sie z Toba ze ciagle powtarzanie mantry o swoim wyksztauceniu i dorobku jest meczace i swiadczagodze sie tez z Toba (i podpisuje sie obiema rekoma a nawet nogoma!!!) w kwestii tweg ironicznego podejscia do "fabryk magistrow". Prawda jest bowiem w moim odczyciu, ze ktos kto ma dyplom z AGH, UJ, UW czy SGH moze mowic o sobie, iz odebral wyksztaucenie, natomiast tysieczne rzesze absolwentow "elitarnych prywatnych wyzszych uczelni" to po prostu jakies nieporozumienie...

Natomiast ogolne przeslanie opowiastki bardzo mi sie spodobalo, moze dla tego, ze ja przechodzilem dokladnie to samo. I pragne dac wyraz swojemu glebokiemu przekonaniu, ze nie tylko ja...

Problemy z mieszkaniem...
Kryzys a wrecz katastrofa finansowa w pierwszych miesiacach...
Mikrozakupy, liczenie kazdej korony, przeliczanie cen na zlotowki...

Nie wiem jak Ty, ale ja to przerabialem i pamietam to bardzo dobrze. I chociaz dzis smieje sie z tych problemow, gdyz dgybym wtedymal choc ulamek tej wiedzy ktora mam dzis... No ale wtedy nie mialem. I nie mialem tu na miejscu norweskich kolegow, znajomych ani przyjaciol... I w zwiazku z tym bylem w samym srodku czarnej dupy. I doskonale to pamietam.

I pamietam doskonale jak do nieomal lez wscieklej bezsilnosci (a o tym tez pisze autor opowiastki) doprowadzaly mnie sytuacje gdy jakis tutejszy ciul ktory skonczyl 5 klas i szosty korytarz traktowal mnie jak smiecia i popychadlo.

TAK BYLO I DOSKONALE TO PAMIETAM.


Janku przechodziłeś dokładnie to samo??
mieszkanie po rodzinie gdy na miejscu okazało się że bez takiej pomocy to trzeba wracać?
Szukałeś pracy i zgodziłbyś się tyrać po kilkanaście godz. dziennie na czrnucha?


No i te teksty przez skypa do znajomych.... było nie opowiadać że jedzie sie po miliony albo mieć takich znajomych którym można powiedzieć że jest kiepsko.

Krystian Kozyra

25-10-2015 11:22

WujekJanek napisał:
Krystian85 napisał:
WujekJanek napisał:
Krystian. Nie mam najmniejszego pojecia czego dotyczy twoj komentarz. Poza oczywiscie tym, ze Ty miales jeszcze ciezej, a praca na mopie jest zajeciem ponizajacym...

Lomo. Tez sie zastanawiam skad te opowiesci o arktycznych zimach w Norwegii...

---------
Jan - posiedzialbys w areszcie deportacyjnym to byś wiedział...lata 70-e.
Nie chce kleic się do tych członków mojej nacji, która pracę na mopie uważa za sukces , a pracę na smieciarce za nobilitację zawodową.


Alz krystianie, my tu rozmawiamy o dzisiejszych problemach Polakow w Norwegii, a nie o tym, co bylo w latach 70. Chyle czola przed twoim zyciorysem, ale w latach 70 to moi rodzice byli bardzo dumni z tego ze znam tabliczke mnozenia w zakresie do 100, Norwegia byla zadupiem Europy i kazdy mlody Norweg mozyl o wyjezdzie z kraju, zas CO NAJWEZNIESZE wiekszosc uzytkownikow tego forum jeszcze sie ojcu z jajka do jajka przelewalo. A sa i tacy, ktorych ojcowie jeszcze po ziemi nie chodzili. Co za tym idzie wiekszosci jest to straszliwie wszystko jedno.

Dlatego tez uwazam twoje uwagi za ikke relevant. Przynajmniej na poziomie dyskusji o tym artykule.

--------------
Jasku.....Norwegia w latach 70 tych była bogatszą, piękniejsza, Norwegowie wiele milsi niż dziś. Twoi Rodzice - z całym respektem - dali Ci obraz Norwegii z dni ataku na Lindisfarne...Rozdzuawialem gebe na rajska N w 77 r. Dziś to dla mnie ,socjalnie
bogaty kraj biednych i materialnie i mentalnie prowincjuszy.

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok