Aktualności
Emigracja. Złota szansa czy próba charakteru?
22

Fot. fotolia - royality free
Z ambicji nie zdradzaliśmy swojej sytuacji znajomym z Polski, którzy podczas rozmów na Skype z nutą zazdrości w głosie sugerowali, jakie to kokosy już pewnie mamy.
Kierunek Norwegia
Decyzja o wyjeździe do kraju fiordów pojawiła się dość niespodziewanie. Oczywiście marzyłam po cichu, że być może wyjadę po studiach z Polski. Lecz w moim umyśle, karmionym fascynacją, jawiła się raczej słoneczna, klasyczna Italia, ekspresyjna Brazylia i leżące już zupełnie poza granicami zdrowego rozsądku piaski Sahary. Norwegia nawet nie przemknęła mi przez myśl.
Splot okoliczności zawodowych i prywatnych sprawił, że wraz z mężem przybyliśmy tamtego pamiętnego roku do skutego lodem i owianego chłodem kraju dawnych Wikingów. To nasza złota szansa, pomyśleliśmy.
Splot okoliczności zawodowych i prywatnych sprawił, że wraz z mężem przybyliśmy tamtego pamiętnego roku do skutego lodem i owianego chłodem kraju dawnych Wikingów. To nasza złota szansa, pomyśleliśmy.
Głową w mur
Już w ciągu pierwszych kilku dni zorientowaliśmy się, że gdyby nie rodzina męża, z którą mogliśmy chwilowo zamieszkać, byłoby ciężko się utrzymać. Ba! O ile w ogóle możliwe! Nieświadomi jeszcze do końca opłat za wynajem lokum i związanych z tym kosztów, gorączkowo przeliczaliśmy korony na złotówki, spoglądając na siebie z lekkim niepokojem w oczach przy każdych mikrozakupach. Po załatwieniu wstępnych formalności i przedłożeniu dokumentacji, rozpoczęliśmy szukanie pracy, która umożliwiłaby nam posunięcie się krok do przodu. Oszczędzając na komunikacji miejskiej, dzierżąc CV w przemarzniętych dłoniach, codziennie wędrowaliśmy dwie godziny w jedną stronę z miejsca zamieszkania do najbliższego dużego miasta. Restauracje, hotele, sklepy, biura. Odpowiedź zawsze podobna: „wspaniałe doświadczenie zawodowe, ale musicie choć minimalnie znać język.”
Aby poznać język, trzeba mieć pieniądze na kurs i czas na uczenie się w praktyce. My nie mieliśmy ani jednego ani drugiego. Błędne koło. Jak głową w mur.
Z ambicji nie zdradzaliśmy swojej sytuacji znajomym z Polski, którzy podczas rozmów na Skype z nutą zazdrości w głosie sugerowali, jakie to kokosy już pewnie mamy. Dla mnie kokos wciąż był twardy i chropowaty i wcale nie kojarzył się z luksusem, a co najwyżej z nabitym guzem po kolejnym rozczarowaniu.
Aby poznać język, trzeba mieć pieniądze na kurs i czas na uczenie się w praktyce. My nie mieliśmy ani jednego ani drugiego. Błędne koło. Jak głową w mur.
Z ambicji nie zdradzaliśmy swojej sytuacji znajomym z Polski, którzy podczas rozmów na Skype z nutą zazdrości w głosie sugerowali, jakie to kokosy już pewnie mamy. Dla mnie kokos wciąż był twardy i chropowaty i wcale nie kojarzył się z luksusem, a co najwyżej z nabitym guzem po kolejnym rozczarowaniu.
Łamanie charakteru
W obliczu beznadziei, z wizją powrotu do kraju, bo niby ile można siedzieć komuś na głowie, chwyciliśmy się ostatniej deski ratunku. W egzotycznym warzywniaku poszukiwali pracowników. Ciężka praca fizyczna. Sześć dni w tygodniu po jedenaście godzin dziennie za śmiesznie niską stawkę. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że to wyzysk, który powinniśmy zgłosić. Padając ze zmęczenia, cieszyliśmy się z pierwszych zarobionych koron.
Przy rutynowej kontroli, nieprawidłowości wyszły na jaw - właściciel musiał wyjechać, a my przenieśliśmy się do kolejnej pracy fizycznej, równie ciężkiej, co niewdzięcznej.
Każda praca jest darem od losu i żadna nie hańbi. Ale kiedy masz w dorobku osiągnięcia naukowe, wyróżnienia i doświadczenie zdobyte w renomowanej korporacji biznesowej, bardzo trudno się przestawić i z pokorą słuchać, gdy osoby z odległych krajów, bez wykształcenia, niemiłosiernie miksując języki, wskazują ostentacyjnie i wyniośle palcem Twoje nowe zadania. A siedzący w pobliżu przypadkowi obserwatorzy, patrząc beznamiętnym wzrokiem, widzą w tobie tylko kolejnego pracownika fizycznego.
I na litość boską! Nie ma to zupełnie nic wspólnego z rasizmem, czy trzymaniem głowy w chmurach. To po prostu zwyczajnie boli. Boli jak diabli!
Przy rutynowej kontroli, nieprawidłowości wyszły na jaw - właściciel musiał wyjechać, a my przenieśliśmy się do kolejnej pracy fizycznej, równie ciężkiej, co niewdzięcznej.
Każda praca jest darem od losu i żadna nie hańbi. Ale kiedy masz w dorobku osiągnięcia naukowe, wyróżnienia i doświadczenie zdobyte w renomowanej korporacji biznesowej, bardzo trudno się przestawić i z pokorą słuchać, gdy osoby z odległych krajów, bez wykształcenia, niemiłosiernie miksując języki, wskazują ostentacyjnie i wyniośle palcem Twoje nowe zadania. A siedzący w pobliżu przypadkowi obserwatorzy, patrząc beznamiętnym wzrokiem, widzą w tobie tylko kolejnego pracownika fizycznego.
I na litość boską! Nie ma to zupełnie nic wspólnego z rasizmem, czy trzymaniem głowy w chmurach. To po prostu zwyczajnie boli. Boli jak diabli!
Własna psychoterapia i nowe horyzonty
Bywają w życiu chwile, kiedy czujesz, że dorastasz, a twój charakter staje się nie do złamania. Codziennie zaciskasz zęby, przyklejasz uśmiech numer pięć i robisz, co do ciebie należy, najlepiej jak potrafisz. Cieszysz się, że twój wysiłek i niejednokrotnie chwile upokorzenia przynoszą wymierne efekty. Jesteś wdzięczna losowi za wsparcie ukochanej osoby. Idziesz na kurs językowy. Zaczynasz rozumieć, łączyć fakty. W końcu stajesz się wdzięczna za te trudne doświadczenia, bo one pozwoliły ci dostrzec siebie z innej perspektywy, poznać cały przekrój ludzkich osobowości. I choć już wcześniej miałaś szacunek do każdego człowieka, teraz widzisz w nich coś więcej niż tylko zewnętrzną powłokę. Każdy ma swoją historię, którą pisze mu życie. Już nie kierujesz się stereotypami czy emocjami, a własnym doświadczeniem.
Dorastasz mentalnie. I po raz kolejny, zupełnie niespodziewanie, kiedy już prawie godzisz się z losem, otwierają się nowe horyzonty. Tym razem związane z twoim wykształceniem, z tym co kochasz robić. Tego uczucia nie da się porównać z niczym innym. Masz w sobie siłę, jakiej nigdy nie zdobyłabyś pozostając w kraju. Siły, wypływającej z twoich doświadczeń i pewności dokonania trafnego wyboru, której już ci nikt nie odbierze.
Dorastasz mentalnie. I po raz kolejny, zupełnie niespodziewanie, kiedy już prawie godzisz się z losem, otwierają się nowe horyzonty. Tym razem związane z twoim wykształceniem, z tym co kochasz robić. Tego uczucia nie da się porównać z niczym innym. Masz w sobie siłę, jakiej nigdy nie zdobyłabyś pozostając w kraju. Siły, wypływającej z twoich doświadczeń i pewności dokonania trafnego wyboru, której już ci nikt nie odbierze.
Reklama
To może Cię zainteresować
2
26-10-2015 12:31
2
0
Zgłoś
25-10-2015 14:35
0
-1
Zgłoś
25-10-2015 14:19
2
0
Zgłoś
25-10-2015 14:06
0
0
Zgłoś
25-10-2015 11:34
3
0
Zgłoś
25-10-2015 11:26
1
0
Zgłoś
25-10-2015 11:26
2
0
Zgłoś
25-10-2015 11:22
1
0
Zgłoś