Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

5
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

Aktualności

Ekstremalna pogoda to już chleb powszedni, a nikt nie jest na nią gotowy: kolejny weekend pełen strat

Monika Pianowska

16 września 2019 11:00

Udostępnij
na Facebooku
Ekstremalna pogoda to już chleb powszedni, a nikt nie jest na nią gotowy: kolejny weekend pełen strat

Wskutek powodzi ucierpieli szczególnie mieszkańcy gminy Stryn. adobe stock/ licencja standardowa

Zgodnie z zapowiedziami meteorologów miniony weekend 14 i 15 września przyniósł niemal całej Norwegii ekstremalne warunki atmosferyczne, a te z kolei – lokalne powodzie, lawiny błotne, zamknięte drogi, ewakuacje, brak prądu utonięcia i straty materialne. Brzmi to jak litania po kataklizmie, a jednak podobne sytuacje powoli przestają budzić zdziwienie mieszkańców kraju fiordów.
Problem w tym, że chociaż skrajna pogoda wchodzi na porządek dzienny, to na jej skutki mało kto jest dobrze przygotowany. Pojawiły się w związku z tym głosy, że Norwegii przydałby się minister do spraw zmian klimatycznych.

Owce nie miały tyle szczęścia

Ulewne deszcze, silny wiatr, sztorm, a w górach śnieg – o tej porze roku zjawisk tych nikt w kraju fiordów nie nazwie anomaliami, lecz ich intensywność ma prawo niepokoić. Szczególnie tych, którzy odczuwają ich konsekwencje, jak ewakuowani wskutek powodzi mieszkańcy gminy Stryn (Sogn og Fjordane). Kilka rzek na jej terenie wylało do tego stopnia, że 25 osób musiało w niedzielę wieczorem tymczasowo opuścić swoje domy. Straż pożarna wezwała również do pomocy wolontariuszy Czerwonego Krzyża z łodzią. Nikt z ewakuowanych nie ucierpiał.
Strat nie uniknęli za to hodowcy owiec z Surnadal (Møre og Romsdal) – w weekend życie straciło około stu zwierząt uwięzionych na wysepkach zlokalizowanych na rzece Surna, które porwała wezbrana w jej korycie woda.

Brak prądu, zasypane przejazdy…

Dodatkowo policja i Norweski Zarząd Dróg i Autostrad wydali komunikaty o nieprzejezdnych zalanych drogach oraz zablokowanych przez przewrócone drzewa, niektóre zamknięto ze względów bezpieczeństwa. Przez silny wiatr i sztorm, najbardziej intensywny przy wybrzeżu Bergen, odwołano również niektóre połączenia promowe. Wielu mieszkańców pozostało bez prądu, w samym Agder 2256 osób. Kilka przejazdów górskich zasypał śnieg, z ruchu wyłączono m.in. trasę 55 Sognefjellet, drogę 243 Aurlandsfjellet czy numer 13 Gaularfjellet.

Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść?

Na brak przygotowania Norwegii w starciu z ekstremalną pogodą narzekają również firmy ubezpieczeniowe, którym nawet weekendowe ulewy potrafią ostatnio mocno nadwyrężyć budżet. Po tym, jak na początku września wschodnią część kraju nawiedziły gwałtowne burze z intensywnymi opadami, zostawiając po sobie podtopione piwnice i przepełniony system kanalizacyjny, branża ubezpieczeniowa szacowała straty na 250 milionów koron na przestrzeni tygodnia, podczas gdy zwykle miliard wystarcza na… rok.
Wielu komentujących przygotowanie kraju fiordów na katastrofy naturalne i metody radzenia sobie z ich skutkami zgadza się, że norwescy politycy nie rozumieją powagi sytuacji. Przedstawiciele branży ubezpieczeniowej zaproponowali na łamach prasy utworzenie stanowiska dla ministra, który odpowiadałby stricte za adaptację do zmian klimatycznych, w obliczu których ekstremalne warunki atmosferyczne stają się w Norwegii chlebem powszednim. W tyle z dostosowaniem się do nowych pogodowych norm są szczególnie małe gminy, a za decyzje związane z m.in. z modernizacją systemów odprowadzania wody czy usuwaniem skutków lawin błotnych odpowiada zbyt wiele osób z różnych ministerstw, co owocuje jedynie chaosem.
Reklama
Gość
Wyślij
Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok