Aktualności
Ciało 18-letniej Oli wróciło do Polski. Sprawa wciąż budzi wątpliwości
6

Ola Bulik zginęła pod kołami pociągu fot. archiwum prywatne
18-letnia Ola Bulik zginęła na torowisku w Sarpsborgu pod koniec grudnia. Rodzina na sprowadzenie ciała do kraju czekała ponad miesiąc. Sprawa wciąż jest w toku – tym razem bada ją strona polska.
Rodzina potrzebowała pieniędzy na przewóz ciała do Polski – około siedmiu tysięcy złotych. Zbiórki zorganizowali Zbigniew Stonoga, znany z działalności charytatywnej, i przyjaciel dziewczyny. Kwotę udało się uzbierać i w ostatni piątek trumna z ciałem przyleciała do Polski. Obecnie ciało Polki jest w Warszawie. Badania nad okolicznościami śmierci, które do tej pory nie są całkowicie wyjaśnione, przejęła polska policja i prokuratura.
– Ola była silną i radosną dziewczyną. Chciałbym dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się tego dnia w Norwegii – mówi w rozmowie z Moją Norwegią Adam Bulik, tata Oli. – Jesteśmy wdzięczni konsulowi, który zaangażował się w sprawę. Ciągle pozostajemy w kontakcie.
Rodzina wciąż jeszcze nie wie, kiedy będzie mogła pochować dziewczynę w rodzinnych Siedlcach.
– Ola była silną i radosną dziewczyną. Chciałbym dowiedzieć się, co tak naprawdę stało się tego dnia w Norwegii – mówi w rozmowie z Moją Norwegią Adam Bulik, tata Oli. – Jesteśmy wdzięczni konsulowi, który zaangażował się w sprawę. Ciągle pozostajemy w kontakcie.
Rodzina wciąż jeszcze nie wie, kiedy będzie mogła pochować dziewczynę w rodzinnych Siedlcach.
Nikt nic nie wie?
Ola Bulik wyjechała do Norwegii na Sylwestra, odwiedzić przyjaciela pracującego na miejscu. Towarzyszyła jej grupa znajomych. Ostatniej nocy roku dziewczyna nie doczekała - znaleziono ją 30 grudnia martwą na torach w Sarpsborgu, 15 kilometrów od Fredrikstad i 90 kilometrów od Oslo.
– W nocy 30 grudnia zostałem poinformowany o znalezieniu ciała mojej córki na torowisku w Norwegii. Informacje te przekazała nam siedlecka policja na podstawie pisma od norweskiej policji – opisywał wówczas na portalu społecznościowym ojciec nastolatki.
– Okropnie mi przykro, nie dość, że straciłem dziecko, że już więcej nie zobaczę mojej córeczki, to zaczynam nabierać podejrzeń co do działań norweskiej policji, która to, rozmawiając ze mną w dniu 31 grudnia, nie potrafiła udzielić odpowiedzi na wiele pytań. Kiedy zapytałem, czy maszynista nic nie zauważył, powiedzieli mi, że jest przesłuchiwany. Kiedy spytałem, czy nie było tam żadnych kamer, otrzymałem odpowiedź, że to ustalają. Kiedy chciałem dowiedzieć się, czy ktoś coś widział, usłyszałem, że ustalają, czy byli jacyś świadkowie – dodał tata Oli.
– W nocy 30 grudnia zostałem poinformowany o znalezieniu ciała mojej córki na torowisku w Norwegii. Informacje te przekazała nam siedlecka policja na podstawie pisma od norweskiej policji – opisywał wówczas na portalu społecznościowym ojciec nastolatki.
– Okropnie mi przykro, nie dość, że straciłem dziecko, że już więcej nie zobaczę mojej córeczki, to zaczynam nabierać podejrzeń co do działań norweskiej policji, która to, rozmawiając ze mną w dniu 31 grudnia, nie potrafiła udzielić odpowiedzi na wiele pytań. Kiedy zapytałem, czy maszynista nic nie zauważył, powiedzieli mi, że jest przesłuchiwany. Kiedy spytałem, czy nie było tam żadnych kamer, otrzymałem odpowiedź, że to ustalają. Kiedy chciałem dowiedzieć się, czy ktoś coś widział, usłyszałem, że ustalają, czy byli jacyś świadkowie – dodał tata Oli.
Reklama
To może Cię zainteresować
8
03-02-2017 16:01
8
0
Zgłoś
01-02-2017 16:05
4
0
Zgłoś
01-02-2017 15:18
17
0
Zgłoś
01-02-2017 13:42
1
0
Zgłoś
01-02-2017 10:01
0
-25
Zgłoś
31-01-2017 20:00
52
0
Zgłoś