Anders Breivik
screenshot/dagbladet
Dzisiaj zaczyna się sprawa apelacyjna Andersa Breivika. W ciągu najbliższych dni sąd podejmie decyzję, czy Norwegia łamała jego prawa człowieka.
We wtorek 10 stycznia w sali gimnastycznej więzienia Skien rozpoczyna się sprawa apelacyjna Andersa Breivika, który pozwał Norwegię za „nieludzkie traktowanie‟ i łamanie praw człowieka. Terrorysta wygrał pierwszą sprawę. Sąd przyznał mu rację, twierdząc, że państwo norweskie złamało artykuł 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, ale odrzucił zarzuty o łamanie artykułu 8 Konwencji, czyli nierespektowaniu jego prywatności. W efekcie Norwegia musi uiścić 330 tys. koron kosztów sądowych.
Artykuł 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka zakazuje tortur, nieludzkiego lub poniżającego traktowania lub karania, zaś artykuł 8 mówi o poszanowaniu życia prywatnego, rodzinnego, domu i korespondencji.
W ostatnim czasie Norwegia złagodziła warunki pobytu Breivika w izolacji.
Obie strony wnioskowaly o apelację
Zarówno Breivik, jak i Norwegia złożyli wniosek apelacyjny. Terrorysta domaga się uznania przez sąd tego, że państwo złamało artykuł 8 Konwencji. Norwegia chce ponownego rozpatrzenia wyroku, ich zdaniem nie łamali praw człowieka.
Jak twierdzą eksperci z gazety Aftenposten, Norwegia nie zamierza zmieniać stanowiska w tej sprawie.
– Państwo nie zmieniło zdania. Argumentem jest to, że sąd błędnie ocenił sytuację i źle zinterpretował artykuły konwencji – mówi Thomas Horn, partner w kancelarii Schjødt i jeden z norweskich ekspertów ds. praw człowieka i izolacji.
6 lat w izolacji
Anders Breivik przebywa w izolacji od 2011 roku. Nie ma kontaktu ze współwięźniami, ale po wyroku sądu ma więcej styczności z pracownikami więzienia. Terrorystę odwiedza personel medyczny i inni odwiedzający, Breivik pozostaje jednak oddzielony szklaną ścianą. Z adwokatem rozmawia przez metalową kratkę. Otrzymuje listy, ale ich treść jest ściśle kontrolowana.
Ostatnią osobą spoza kręgu pracowników więziennych, która odwiedziła Breivika w 2013 roku, była jego matka.
Reklama