Jak podaje Frifagbevegelse.no, Polacy otrzymywali 60 koron dzienne na wyżywienie
screen/Frifagbevegelse.no
Klopsiki, chleb, dżem i puree z ziemniaków. Tyle można kupić za 60 koron dziennie. Firmy uważają, że dla ciężko pracującego budowlańca „powinno wystarczyć”. Inspekcja Pracy i związkowcy mają inne zdanie.
Norweska Inspekcja Pracy od ponad dwóch lat działa na rzecz poprawy warunków pracowniczych polskich budowlańców zatrudnionych w Norwegii. Jednak w tym roku polityka firm budowlanych wprawiła urzędników w osłupienie. Jak donosi Frifagbevegelse.no, pracownikom firmy Unihouse w Tromsø oferuje się w tym roku jedynie 60 koron na całodzienne wyżywienie. Czy za takie pieniądze da się żyć? Pracodawca i związek budowlańców twierdzą, że tak. Urzędnicy i związkowcy mają co do tego poważne wątpliwości.
Za mało nawet po podwyżkach
Jak podaje Frifagbevegelse.no, budowlańcy zatrudnieni przez firmę Unihouse na placu budowy Sjøsia w Tromsø początkowo musieli przeżyć za jeszcze mniejszą sumę. Dlatego Inspekcja Pracy już w 2015 r. walczyła, by pracodawca płacił za jedzenie obejmujące nie 5, a 7 dni w tygodniu. – Pracownicy są tu cały tydzień, przyjeżdżają z zagranicy. Nie możemy udawać, że przez 2 dni w tygodniu nie istnieją – mówili urzędnicy.
Za sprawą ich działań kwota przeznaczana na jedzenie dla pracowników wzrosła do 420 koron na tydzień. Obecna kwota to dokładnie 60 koron dziennie. Ma to pokryć trzy posiłki w czasie dnia pracownika fizycznego. Jednak działacze zauważają, że nawet po podwyżkach kwota przeznaczana na diety jest śmiesznie niska.
Za taką sumę kupimy dżem, chleb, najtańsze klopsiki i puree w torebce – mówią – To nie jest zbilansowany, zdrowy posiłek dla człowieka pracującego fizycznie.
„Mogą przywieźć sobie jedzenie z Polski”
Co na to zarząd Unihouse i zrzeszenia firm budowlanych Byggenaeringens Landsforening (BNL)? Siri Bergh, dyrektor i
adwokat BNL, twierdzi, że obecna stawka jest zgodna z wymogami dla firm budowlanych i „powinna wystarczyć”. Bergh wspomina też, że kwoty zostały ustalone w porozumieniu ze związkowcami. Dzięki temu 50 koron dziennie przeznacza się na życie „po pracy” – nieprzewidziane wydatki i własne potrzeby.
Jednak firmy zamiast 50 koron na życie „po pracy” oferują polskim pracownikom 60 koron na rzecz niezbędną – pożywienie.
Frifagbevegelse.no pisze, że na zarzuty Inspekcji Pracy pracodawca odparł: „Przecież Polacy mogą zaoszczędzić i przywieźć sobie jedzenie z Polski”.
Pracownicy wiedzą, jak wygląda sprawa?
O całą sytuację zapytaliśmy także przedstawicieli Unihouse w Polsce. Wojciech Jarmołowicz, przedstawiciel firmy, dementuje doniesienia portalu. – Nie jest prawdą, że wszyscy otrzymują stawkę minimalną obowiązującą w Norwegii: stawki są różne dla różnych pracowników i wynikają z kategorii zaszeregowania danej osoby – mówi.
Unihouse jako pracodawca zapewnia swoim pracownikom dojazdy, zakwaterowanie w pomieszczeniach z dostępem do miejsca przygotowania posiłków oraz wszystkie inne dodatki wynikające z obowiązujących przepisów. Nie jest prawdą, że wszyscy otrzymują stawkę minimalną obowiązującą w Norwegii: stawki są różne dla różnych pracowników i wynikają z kategorii zaszeregowania danej osoby.~Wojciech Jarmołowicz, Unihouse
Przedstawiciel firmy podkreśla też, że „Unihouse działa w Norwegii zgodnie z obowiązującymi przepisami, dbając i myśląc o potrzebach swoich pracowników”, a żadnych uchybień czy niezgodności jak dotąd nie stwierdzono.
Brakuje przepisów
Firma zauważa, że przyczyna problemu leży po stronie prawnej. Pracownicy zgadzają się na takie, a nie inne warunki pracy, a norweskie prawo nie wymienia konkretnych stawek, które powinny być przeznaczane na wyżywienie budowlańców. Przepisy mówią jedynie o konieczności uwzględnienia takiego wydatku oraz o oficjalnej zgodzie polskich robotników na warunki zatrudnienia. A zatem Unihouse działa w Norwegii zgodnie z obowiązującymi przepisami. – W przypadku Unihouse takie pisemne uzgodnienie między pracownikami i pracodawcą miało miejsce i było przedstawione Inspekcji Pracy – tłumaczy Jarmołowicz.
Przedstawiciel firmy dodaje, że pracodawca także liczy na konkretne przepisy ustanowione przez rząd. – Jak dotąd przestrzegaliśmy wszystkich wymogów, dlatego już dziś liczymy na to, że Inspekcja Pracy, związki zawodowe i wszelkie zainteresowane organizacje w Norwegii spowodują, że zostaną przyjęte precyzyjne przepisy, podające konkretną kwotę za wyżywienie pracownika. I już dziś możemy obiecać, że tych przepisów na pewno będziemy przestrzegać – deklaruje.
Najniższa krajowa i zero dodatków
Jednak Frifagbevegelse.no pisze, że związkowcom takie zagrywki pracodawców są już dobrze znane. Działacze tłumaczą, że Polacy są w szczególnie nieciekawej sytuacji z uwagi na swoje warunki zatrudnienia. Pracę najczęściej załatwia im pośrednik, a pracodawca szuka jedynie najtańszej opcji. Różnice walutowe oraz nieznajomość realiów czy języka sprawia, że polscy pracownicy nierzadko godzą się na najgorsze warunki pracy: brak dodatków socjalnych i minimalną średnią krajową.
„U konkurenta nie będzie lepiej”
Zarówno Inspekcja Pracy, jak i związkowcy zauważają, że wspomniane przywożenie jedzenia z domu jest propozycją „poniżej możliwości firmy”, a brak konkretnych przepisów nie jest dla nich wymówką. Urzędnicy chcą, by w barakach pracowniczych zatrudniono kucharzy i obsługę, która zapewni budowlańcom odpowiednią dietę.
Działacze przypominają, że taka polityka firm szkodzi nie tylko bezpośrednio dotkniętym problemem zaniżonych pensji. To także ogromna przeszkoda dla walczących o lepsze warunki socjalne. Inne firmy mogą iść za przykładem firmy z Tromso, obcinając dodatki i pomoce w imię zasady „u konkurenta nie będzie lepiej”.
Źródło: Frifagbevegelse.no
17-03-2017 22:16
4
0
Zgłoś
17-03-2017 07:12
8
0
Zgłoś
16-03-2017 19:41
4
0
Zgłoś
16-03-2017 19:10
15
0
Zgłoś
16-03-2017 19:09
6
0
Zgłoś
16-03-2017 18:46
3
0
Zgłoś
16-03-2017 13:52
3
0
Zgłoś