Miałam okazję zaobserwować kilku mężczyzn z Polski oraz to, czym się żywią. Są to standardowe przypadki facetów przyjeżdżających tu 5-6 razy do roku, a może takich zjeżdżających do Polski 5-6 razy do roku. Są więc to domowe obiadki w słoikach zrobione przez żonę, matkę, teściową lub takie gotowe ze sklepu, kasze, zupki w proszku, oczywiście piwo. Ostatnio opróżniałam piwnicę ze słoików zgromadzonych po kilku lokatorach, zebrało się tego wiele kartonów. Przywożą pełne samochody na własne potrzeby, na cały wyliczony okres, dokupują tylko chleb, zazwyczaj najtańszy. Jeszcze tylko jedno zdanie na temat polskich sklepów: ludzie narzekali na ceny, bo większość z nich nadal zaopatruje się w Polsce. Takie porównanie cen wtedy powala. Dla tych, którzy tu mieszkają na stałe, którzy prowadzą tu całe swoje życie nie było tak źle. Tylko, że po jakimś czasie smaki się zmieniają...