Rozumiem, ze moznaby żądac zeby np. ludzie zdali egzamin z norweskiego w ciagu roku od przyjazdu do Norwegii, ale zadanie zeby znali norweski przed przyjazdem jest kompletnie nierealne.
Norweski to w koncu nie angielski czy hiszpanski. Hiszpanskim posluguge sie na codzien okolo 350 milionow, angielskim okolo 400 milionow, a norweskim raptem 5 mil. w podskokach.
Jeszcze nie tak dawno norweskiego w Polsce mozna bylo sie uczyc tylko na skandynawistyce, a najwiekszy slownik norwesko-polski jaki mozna bylo kupic w sklepach zawieral 12 tys slow i byl wielkosci malego kieszonkowego kalendarza.
No i mowa tu o jednakowych przepisach dla wszystich, dla tych z drugiej strony swiata tez.
Juz widze jak powstaja szkoly nauki norweskiego w Senegalu czy Bangladeszu.
O takim Afganistanie to nawet wspominac nie warto, lub innych podobnych krajach, gdzie analfabetyzm nie nalezy do rzadkosci.