Zuzu napisał:
Wysmaruj wszystko walerianą, a problem z kotami sam sie rozwiąże
Walerianą to najlepiej oblać ganek własciciela kota/ów
Znalazłem coś fajnego w necie:
"Miałam tez problem z kotami:mój ogród zawsze był pełen kocich kup-i to nie tylko na rabatkach z kwiatami-potrafiły nawet nasrac prosto na trawnik.Wiele razy zwracałam grzecznie uwagę sąsiadce-właścicielce kotów,żeby pilnowała swoich zwierzaków,ze mam małe dzieci i za każdym razem zanim dzieci wyjdą sie bawic do ogrodu muszę pozbierac kocie gówna (ciekawe jak ona by zareagowała gdybym weszła do jej ogrodu i narżnęła na środku trawnika...).Kupowałam odtraszacze na koty-płyny,proszki,odstraszacze ultradzwiękowe i dalej to samo...W ogrodzie mam dużo drzew na których powiesiłam budki dla ptaków-żaden ptaszek nie miał okazji wyfrunąc z budki-te śmierdziele wszystkie zeżarły.Byłam wściekła,ale miarka przebrała się całkowicie jak zobaczyłam jednego z sierścichów wyciągającego rybki moich dzieci z naszego oczka wodnego.Kupiłam żarcie dla kota,nafaszerowałam je paracetamolem i porozrzucałam po ogrodzie-mój ogród,mogę sobie tam trzymac co chce.Kotów pozbyłam się raz na zawsze.Czy miałam wyrzuty?Żadnych!!!Wczesniej myslałam,że nie byłabym w stanie załatwic tego w ten sposób,ale po dwóch latach ciągłej walki ze smrodem i brudem zrobiłam to z wielka ulgą.
..........................
Wymieszałam paracetamol w proszku z jedzeniem dla kota i porozstawiałam miski z jedzeniem i mlekiem po całym ogrodzie.Do niektórych dodałam paracetamol,do innych płyn przeciw zamarzaniu do spryskiwaczy samochodowych(smak wydaje się dla kotów słodki,ale jest silnie trujący).Płyn porozlewałam również na podłodze w altance ogrodowej,gdzie smród kocich szczochów przyprawiał nas o mdłości.Pomysł podsunął mi inny sąsiad-on jak wielu innych ludzi z sąsiedztwa miał również dosyc smrodu i syfu w swoim ogrodzie.Ostrzegłam wcześniej sąsiadkę,że mam zamiar porozstawiac tego typu pułapki w moim ogrodzie-na terenie prywatnym i dobrze zabezpieczonym mogę sobie trzymac co chcę i nikomu nic do tego.Jeśli nie chce żeby jej kotom się coś stało to niech je trzyma z daleko od mojego terenu.W każdym razie przyniosło to zamierzony skutek-jedzenia ubyło,koty tez zniknęły.Nie wiem i szczerze mówiąc nie interesuje mnie to co się z nimi stało-czy zdechły,czy sąsiadka zaczeła je trzymac w domu,najważniejsze,że pozbyłam się kociego syfu,w ogrodzie zrobiło się przyjemniej,dzieci mogą sie bawic bez obawy,ze natrafia na kocią kupę.Moje rybki i roślinki też są już bezpieczne.Tylko altankę trzeba było zdezynfekowac i odmalowac,żeby pozbyc się smrodu".