Dziś jeszcze nie jest tak źle, pomyślcie ze jeszcze niedawno klerykalizm był całkiem normalny. Kapłani z rozbuchanym ego reprezentowali Boga. Po Soborze II Watykańskim trochę się zmieniło, choćby msza już nie po łacinie, której zwykli ludzie nie znali. Problem jest w ludzkim ego, nie ważne jaka religia. Zeby rozmawiać o duchowości to wypadało by tego Boga poszukać, choćby przez modlitwę, medytację i kontemplację, jeśli się go nie znajdzie, albo chociaż jakiegoś, anioła, demona, czy nie zachaczy o duchowy wymiar, lub doświadczy jakiegoś cudu to wtedy można czystym sumieniem mówić, ze próbowałem, ale nic tam nima... Tylko ze właśnie wiara ludzi, przed którymi wszystko zostało zakryte jest najcenniejsza. Tak jak Satan napisał, miłość jest najważniejsza, a często ludzie uduchowieni czy kapłani niewiele z nią mają wspólnego. Co do religi to jest z nią tak jak z nauką, nie da się ignorować dorobku ludzkości i uważać ze będzie się geniuszem, który sam do wszystkiego dojdzie w jedno życie. Ludzie zawsze się na wzajem nienawidzili, dziś ciagle jeszcze żyjemy w najbardziej pokojowych czasach jeśli chodzi o Europę czy USA. Mi choćby ktoś udowodnił ze Boga nie ma, ze po śmierci rozpłynę się w nicości to jednak miał bym nadzieję ze Bóg jest a po śmierci spotkam się z bliskimi, inaczej czuł bym się jak niewiele znaczący nawóz, bo tym na pewno staniemy się po śmierci...