WujekJanek napisał:
Tak wprowadzającego w błąd artykułu od dawna nie czytałem. CYTAT:
" Coraz częściej pracodawcy wymagają potwierdzenia znajomości języka państwowym certyfikatem, który można otrzymać po zdaniu np. bergenstest. Umiejętność posługiwania się danym językiem muszą przedstawić pielęgniarki, fizjoterapeuci, opiekunki dzieci i osób starszych, i wszyscy ci, którzy mają bezpośredni kontakt z klientem"
Pokuszę się o domysł, że autor artykułu nie ma bladego pojęcia co to jest Bergenstest. Ponadto o ile wiem pielęgniarki muszą mieć Norskprøve 3... Moja koleżanka 2 miesiące temu dostała pracę w przedszkolu mając na papierze zaledwie 2. Mój kolega jest masażystą w jednym z najlepszych i najdroższych salonów w Oslo, ma biegły angielski, a po norwesku nie potrafił by nawet w sklepie o reklamówkę poprosić. Ja przez rok pracowałem na kasie w jednej z największych sieci dagligvare w samym centrum Oslo i nikt nigdy nie zadał mi nawet pytania o posiadany certyfikat. A Norweskiego jak zaczynałem, to dopiero zaczynałem się uczyć, jak patrzyłem na testy to wtedy zaliczył bym Norskprøve 1. Ale znałem angielski.
Więc: BZDURY, BZDURY i JESZCZE RAZ BZDURY.
Oczywiście, że im wyżej idziemy tym ten język jest bardziej potrzebny. Nie wyobrażam sobie aby nie posługiwał się norweskim kandydat na ledera w sklepie spożywczym, sprzedawca samochodów czy komputerów, albo przedstawiciel handlowy. Ale ludzie do sprzątania, czy szeregowi pracownicy placów budów... Ludzie, nie dajmy się zwariować, angielski w zupełności wystarczy. Oczywiście nie może to być angielski typu: "Dachy, dachy, aj em profeszonal, dys is noł problem for aj. DAAA-CHY!!! Rozumisz kurde fosztor???"
Natomiast 99% sukcesu w znalezieniu pracy to nie język norweski, ale coś zupełnie innego. Coś delikatnie zasugerowanego w ostatnim zdaniu, ale nie napisane wprost. Otóż Norwegowie kumoterstwo podnieśli do rangi sztuki. Możesz wysyłać 100 CV [czy dla osób mających firmy 100 ofert dziennie] i g... to da. Ale jeśli jeden Norweg zadzwoni do drugiego Norwega...
AAAAA, to wtedy zupełnie inna bajka.
Jak jeden Norweg wykona jeden telefon do drugiego Norwega, to bez względy na to kim jesteś i co potrafisz od jutra idziesz do roboty.
Oczywiście czy utrzymasz tę pracę czy nie, to już zupełnie inna historia.
Dobrze gadasz, pracuje na kasie, nikt nigdy nie zazadal ode mnie potwierdzenia, ze znam norweski, slysza, ze znam. Jak redukowali liczbe kasjerek...szef zadzwonil do innego sklepu tej sieci....i znalazla sie praca dla mnie. Tak to dziala.