Po 10 latach w Nor stwierdzam, że jedyną integracją akceptowalną społecznie przez Norwegów jest wyzbycie się siebie, swych wartości i przekonań przez obcokrajowca przy jego jednoczesnej publicznej (najlepiej...) bezkrytycznej apoteozie wszystkiego, ale to absolutnie wszystkiego co norweskie. Są w Norwegii pewne elementy życia społecznego absolutnie nie do zaakceptowania przeze mnie jako człowieka, po drugie jako Polaka. Zawsze będę Polakiem. I choć to trudne być kim jesteśmy, wiem, że jest miejsce z którego pochodzę i gdzie nikt ze wzgl. na moje pochodzenie mi nie urąga. Wiele rzeczy można by pisać. Myślę, że każdy inteligentny Polak i Polka mieszkający w Nor po pewnym czasie natrafią na bariery godzące w ich wnętrze i mam nadzieję, że w takich momentach będą pamiętać KIM są. Trudno, ale wygląda na to, że niestety ale nie zdałem egzaminu z przystosowania społecznego na północy... Gorzka refleksja po 10 latach pobytu. Mówię biegle po ichniemu. Słyszę wszystko. Rozumiem. Niestety.