Zastanawiam się czy mam prawo się wypowiedzieć w tym artykule, bo do Norwegii się dopiero wybieram, ale od jakiegoś czasu uważnie śledzę co się w niej dzieje, do tego spędziłem wiele lat w innych krajach, więc spróbuję...
Otóż dla mnie ten artykuł jest niemal kalką artykułów, które swego czasu ukazywały się w polonijnych pismach Niemiec, Anglii czy Irlandii. Gdzie też były / są podobne problemy.
Ale proszę zwrócić uwagę na jeden aspekt: jak ewidentnie autor generalizuje obie grupy - Polaków i Norwegów. Z jednej strony niewinni, uczciwie i ciężko pracujący rodacy, (tyle że bez znajomości języka) z drugiej okrutni, leniwi, wykorzystujący ich Norwedzy.
(że nie wspomnę o naturalnej grupie która skupia niechęć części osób czyli tych o innym kolorze skóry, co też wyraźnie widać z artykułu)
I teraz pytanie? Jakiego procenta Polaków i Norwegów ten artykuł dotyczy? Ilu z Was, tych którzy go czytają to: i tu cytat:
(...)
to w głównej mierze bardzo marnie wykształceni robotnicy, niekiedy nawet bez wykształcenia zawodowego, najczęściej z zapadłych polskich wsi, nie znający żadnego języka, prawie zawsze bez grosza przy duszy, zapożyczający się na bilet lotniczy w Polsce. Przylatują no Norwegii bardzo często werbowani przez firmy pośrednictwa pracy. Kwaterowani są w wielopokojowych mieszkaniach po 5-6 osób w jednym mieszkaniu, z jedną lodówką, łazienką i kuchnią, czasami wręcz mieszkają w piwnicy adaptowanej na mieszkanie (sam widziałem), płacąc po 5000 (to jakieś 2800 zł) koron norweskich za swój pokoik.
(...)
Ilu z Was jest w tak tragicznej sytuacji, daje się wykorzystywać, uważa się za gorszych, nie umie sobie poradzić? 10-20% ?
Bo podejrzewam, że większość jednak jest całkiem zadowolona, nie ocenia i nie ceni się tak nisko, na dodatek nie mieszka w takich norach jak te opisane przez autora.
Do tego - przy całym szacunku, ale też nie sądzę, by każdy Norweg chciał od razu pakować Polaków do gazu.
Ja nie twierdzę, że takie przypadki się nie zdarzają, ale spotkałem jednak podczas swych wędrówek po Europie paru Norwegów i absolutnie żaden nie dał mi odczuć, że jestem kimś gorszym.
Ok, może przypadek, bo to byli głównie ludzie młodzi (albo znakomicie maskujący się, a po powrocie do Oslo z Londynu czy Dublina od razu wskakiwali w nazistowski mundur i hailując pędzili podpalać domy w emigranckich dzielnicach i zmieniali się w kapo na budowach na których pracowali Polacy. Może. Ale naprawdę w to wątpię)
Oczywiście, że na pewno są takie przypadki. Z jednej strony nastawieni negatywnie Norwedzy, z drugiej nie znający języka i dający się wykorzystywać Polacy.
Tylko że tak samo jak wśród Norwegów są głupcy, tak samo są oni wśród naszych rodaków.
Natomiast śmiem twierdzić że stanowią oni jakiś margines, a nie główną grupę...
Mnie zastanawia coś innego - pogarda jaka bije ze słów autora. Oraz obwinianie wszystkiego i wszystkich (tylko nie siebie) za owe skandaliczne sytuacje.
Winni są nazistowscy, leniwi Norwegowie, tępi rodacy z zapadłych wioch, płodzący dzieci kolorowi, debilny rząd i nic nie robiący urzędnicy.
I teraz ja mam pytanie: a co kolega zrobił, żeby tak nie było?
Nauczył się biegle norweskiego i pomaga Polakom w potrzebie? Był na wyborach w Polsce i oddał głos na najlepszych (jego zdaniem) kandydatów? Złożył skargę na tego urzędnika w ambasadzie, który odmówił (lub zbyt wolno udzielał) pomocy?
Założę się o wszystkie pieniądze, że nie zrobił żadnej z tych rzeczy.
Bo jedyne co umie, to narzekać. Zamiast wziąć sprawy we własne ręce, interweniować, działać, pomagać innym, pan Andrzej woli oskarżać wszystkich dookoła.
Politycy to szuje, więc nie głosuję (ale ponarzekać, że są kiepscy - a jacy mają być, skoro Ci którzy widzą jak ci obecni są źli, nie głosują na dobrych kandydatów?), urzędników uważam za pluskwy (więc nie zadaję się z nimi, nie złożę skargi - a skąd więc jego przełożeni mają wiedzieć, że ten człowiek się nie nadaje?), a polski pracownik, który usłyszał to co usłyszał przy braku reakcji powinien pójść dalej, ale oczywiście tego nie zrobił, bo...coś tam...
Więc - jeśli my sami się nie szanujemy, jeśli my sami walczymy o swoje, to nie dziwmy się, że potem inni nas nie szanują i nie chcą za nas umierać.
To co, skoro nikt z tych opisanych przez pana Andrzeja mieszkających w norze rodaków się nie skarży (a jeśli rzeczywiście jest tak źle, to na milion procent odpowiednie organa państwa norweskiego by zadziałały) , to skąd zdziwienie, że sytuacja się powtarza?
Skąd zdziwienie, że rodacy są pozostawieni sami sobie, skoro sam pan Andrzej, tak czuły na niedolę rodaków, sam im nie pomaga?
To kto ma to zrobić?
Norweg?