@MBO:
Mówiąc o ustanawianiu moralnych ram zachowań społecznych należałoby zapytać kto takie ramy miałby ustanawiać i wg jakich kryteriów. No bo nie da się ukryć, że społeczeństwo jako takie jest pod tym względem zróżnicowane. Wówczas nasuwa się pytanie o moralne autorytety. Bo jeśli moralnym wyznacznikiem pod tym względem miałyby być jedynie nauki KK, to przysłowiowy Kowalski mógłby zapytać "a właściwie dlaczego?", a sam Kowalsky pokazałby na dodatek Kozakiewicza gest.
Łatwo jest o tym rozprawiać, kiedy rzecz nie dotyczy nas samych. Możemy sobie wówczas teoretyzować do woli, albo żonglować słowami jak tylko chcemy.
MBO, sprobuj wyobrazić sobie sytuację kiedy sam jesteś gejem, albo rzecz dotyczy kogoś z Twojej bliskiej rodziny, kogoś kogo znasz od zawsze.
Tu przytoczę wypowiedź pewnego młodego człowieka znalezioną w necie:
"...jestem homoseksualistą i wydaje mi się, że Panu Bogu w zasadzie jest to obojętne z kim śpię, czy z kobietą czy mężczyzną, przecież nie robię nikomu krzywdy więc nie rozumiem dlaczego mam być szykanowany przez organizacje typu kościół, przecież kocham drugiego człowieka (podkreślam słowo człowieka) nie współżyję ze zwierzętami, a poza tym też mam znajomych heteroseksualnych, którzy widzą we mnie człowieka, nie homoseksualistę i nie uwazają tego za wadę. Ludzie jeśli czegoś nie znają i nie rozumieją (nawet nie próboją zrozumieć) to od razu to odpychają i skazują na potępienie, tylko szkoda, że być może ludzkość odrzuciła w ten sposób wielu dobrych ludzi, którzy mogli mieć znaczący wpływ na jej losy jakby nie było. Niektórzy nie wiedza że jestem homoseksualistą i traktują mnie jako normalnego człowieka, a gdy sie dowiadują to i tak nie dają mi wiary, albo są bardzo zdziwieni. Miałem paru znajomych , którzy jak się dowiedzieli to odwrócili się ode mnie, ale większość z nich i tak za jakiś czas potrafiła wrócić i zatolerować to, bo zrozumieli że nie było ażne kogo ocham, tylko jaki jestem dla nich, polecam ten sam krok tej "niby normalnej reszcie" która od razu spisuje kogoś na straty tylko dla tego , że są uprzedzeni doczegoś, co na dobrą sprawę ich nie dotyczy i nie robi im krzywdy...".
Dla poszerzenia spektrum dyskusji proponuję jeszcze słowa Dalaj Lamy na ten temat:
"...Jeżeli jednak nie przynależycie do żadnej religii, a chcielibyście połączyć się w stosunku seksualnym z osobą tej samej płci, który to stosunek oparty byłby na wzajemnym zrozumieniu a w żadnym razie na wykorzystywaniu czy też gwałcie, i jeśli znajdujecie w tym obopólne zadowolenie, nie miałbym nic przeciwko temu.
Moim zdaniem, i tu tkwi sedno sprawy, wielką niesprawiedliwością jest, że homoseksualiści spotykają się czasem ze społecznym odrzuceniem, są karani albo tracą pracę. Nie można ich traktować na równi z kryminalistami.
Zgodnie z moim pojmowaniem i według ogólnego ujęcia buddyjskiego homoseksualizm w pierwszym rzędzie stanowi wykrocznie przeciw niektórym regułom, w odróżnieniu jednak od gwałtu, morderstwa, czy tez innych czynów, sprawiających ludziom cierpienie, nie jest sam w sobie szkodliwy(...). Dlatego też nie istnieje zupełnie żadna przyczyna, by wykluczać homoseksualistów bądź tez podejmować wobec nich jakiekolwiek przedsięwzięcia dyskryminacyjne.
Chciałbym dodać, ze niewłaściwym jest także systematyczne potępianie wszystkich religii, które zabraniają niewłaściwych zachowań seksualnych, tylko dlatego, że nie odpowiada to naszym oczekiwaniom, wyobrażeniom albo naszemu stylowi i sposobowi życia..
Zanim poddamy krytyce jakąś regułę, powinniśmy spróbować zrozumieć prawdziwe przyczyny jej powstania..."
To na razie tyle i do roboty.
Z heteroseksualnym pozdrowieniem:
Kowalsky.