Znaczy się, że czas coś napisać...
Starość nie radość.
Godzina 23:30. Ja wraz z żoną moją siedzimy sobie i śmiejemy się z filmików na Youtube. Przed nami siadła nasza córka i zaczyna się smarować jakimś babskim mazidłem. Tak z ciekawości zapytałem gdzie się wybiera, że tak na bóstwo się robi. Mała odpowiada, że na imprezę do sąsiada z pierwszego piętra (czyt. norweski parter). Żonie z wrażenia aż herbata okoniem w gardle stanęłą a mi pilot wyleciał z ręki. Dziewczyna ma dopiero pięć lat ale już na imprezy by szła. Pomyślałem, że nie głupi pomysł by się z sąsiadem zasymilować ale żona mi szybko to groźnym spojrzeniem ze łba wybiła i dodała, że ojcu się chyba wapno na starość w żyłach lasuje. Małej się szkoda zrobiło, że nie poszalejemy. Z niezadowoleniem pozbierała swoje zabawki i poszła spać. Ja jak to ja musiałem dopiąć swojego. Pod pretekstem spaderu z naszą dzielną Chihuahuą wyszedłem na spacer aby zbadać teren. Wychodzę i oczom nie wierzę. Choć ciemność spowiła naszą dolinę i oko wykól no to widzę, że coś zwisa z parkingu. Tak towarzystwo szybko na imprezę się zjechało, że nie wyhamowali i połową auta zwisnęli sobie... Dziecko mi jutro płakać będzie jak zobaczy nasze dwa bałwany całkowicie zabite przez auto... Wyszły... na dymka. Dwie dzikie Norweżki. Tak się zaciągają że aż uszami im idzie. Ja z psem do okoła domu obeszliśmy i krótki kondycyjny bieg uskuteczniliśmy co by latawicom pokazać, że dziadek też może. Gdy pies wyrzucił z siebie to co trzeba wróciliśmy niby to nic pod dom i pod pretekstem uzupełnienia zapasów opału na noc udałem się do garażu a tu o zgrozo. Są. W moim garażu dwie Norweżki na sofie co to na Gis bort miałem oddać. Leżą a ja stoję. Pies je obszczekał a one się gapią na mnie. Mamy sobie iść? Pyta jedna... Pomyślałem, że nie. Niech poczekają ino po kamerę pobiegnę. Zamiast tego mówię im, że jak chcą to im podam koc co by nie marzły. Ale czemu nie są na imprezie? Przecież tam tak wesoło. No to się zebrały i poszły a mi fantazja w głowie zaszumiała i musiałem się zimnego mleka napić aby mi drżenie rąk przeszło. Najweselszy z tego wszystkiego to był mój pies. Teraz śpi smacznie przed kominkiem a ja szukam płyty z Battlefield. Kobiety śpią to bym sobie pograł. W dzień mi nie wolno bo mała gdy się napatrzy to ciągle woła, że za oknem snajper i takie tam różne o granatach i apteczkach... Ciekaw jestem czy jutro tym autem zjadą w dół czy będą starać się je na parking wciągnąć. O! Na dole wesoło. Za stary jestem na takie towarzystwo żona mi powtarza i zawsze czule do piersi przytula.