Położenie jeńców było na tyle poważne, że we wrześniu 1919 r. Sejm Ustawodawczy powołał specjalną komisję, która miała zbadać sytuację w obozach. Komisja zakończyła pracę wiosną 1920 r., tuż przed rozpoczęciem ofensywy kijowskiej. Uznała, iż władze wojskowe ponoszą winę za fakt, „że śmiertelność na tyfus była doprowadzona do najwyższego stopnia”. Wytknięto złe warunki sanitarne w obozach: brak odwszalni, łaźni, pralni, mydła, brud w pomieszczeniach, brak odzieży i bielizny na wymianę, brak opału, a także panujący wśród jeńców głód.
Przedstawicielka rosyjskiego Czerwonego Krzyża Stefania Sempołowska 19 października 1920 r. pisze z obozu w Strzałkowie: „Barak dla komunistów jest tak przepełniony, że ściśnięci jeńcy nie byli w stanie się położyć i byli zmuszeni stać, podpierając jeden drugiego”.
Dramatyczne raporty wizytujących obozy osób i organizacji, także międzynarodowych, jak YMCA czy Czerwony Krzyż, płynęły do MSW przez całą wojnę. Sytuacją w obozach jenieckich interesowała się ówczesna prasa i organizacje charytatywne. Wszystko to na niewiele się zdało. Resort tylko produkował nowe instrukcje i zalecenia. Piekło za drutami panowało jeszcze długo po przerwaniu walk, aż do polsko-sowieckiej wymiany jeńców w 1921 r.
W styczniu 1921 r. rosyjsko-ukraińska delegacja wysłana do obozu w Tucholi w ramach prowadzonych w Rydze rozmów pokojowych opisywała w raporcie to samo, co rok wcześniej gen. Hordyński: „Jeńcy umieszczeni są w budynkach nie do mieszkania. Brak zupełnie sprzętów, urządzeń do spania, jeńcy śpią na podłodze, bez materacy i kocy, okna bez szyb, w ścianach dziury (…), ranni leżeli bez opatrunków po 2 tygodnie, a w ranach zalęgły się robaki, w tych warunkach jeńcy szybko umierają. Jeśli wziąć pod uwagę panującą tu śmiertelność, to w ciągu 5-6 miesięcy wszyscy w tym obozie muszą umrzeć”.