Polacy w Norwegii
Dom Polki spłonął w kilkanaście minut. Wystarczyła patelnia pozostawiona na ogniu
1

Obecnie Magda z córką mieszkają u przyjaciółki, kilkanaście kilometrów od poprzedniego domu. fot. archiwum prywatne
Magda Rakowska wyszła z domu na mniej niż pół godziny. W domu na obrzeżach Bergen została jej 10-letnia córka. W czasie przyrządzania posiłku na patelni zapalił się rozgrzany olej, a chwilę później w płomieniach stanęła reszta kuchni. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Kiedy Magda wróciła, pod jej domem, zebrała się już spora grupa ludzi. Sąsiedzi oraz przechodnie wraz z córką Polki, która w popłochu i z kotem na rękach wybiegła z płonącej kuchni, czekali już na straż pożarną. W akcji udział brały dwie karetki, dwa patrole policyjne i cztery wozy strażackie. Gaszenie ognia trwało do późnej nocy.
– Czułam się, jakbym oglądała film w kinie. W ciągu kilkunastu minut ogień pochłonął niemalże wszystko. Do teraz trudno mi w to uwierzyć. Nikt, kto tego nie przeżył, nie zrozumie, jak to jest stracić cały dobytek – opowiada Magda w rozmowie z Moją Norwegią.
Polka nie prosi o pomoc – tę już otrzymała od osób, które dowiedziały się o pożarze. Zarówno Polacy, jak i Norwegowie, zaoferowali jej ubrania, kosmetyki czy akcesoria domowe. Na jej konto przelali także 2,5 tysiąca koron.
– Tyle wystarczy. O pożarze poinformowałam niewiele osób, bo prawdę mówiąc, nie wiedziałam, jak to przekazać. Mimo to wiadomość rozeszła się, a ja jestem zaskoczona liczbą osób, które chcą nam pomóc. Piszą, pytają czego potrzebujemy. To miłe, ale wiem, że wiele rzeczy musimy odbudować same – mówi.
– Czułam się, jakbym oglądała film w kinie. W ciągu kilkunastu minut ogień pochłonął niemalże wszystko. Do teraz trudno mi w to uwierzyć. Nikt, kto tego nie przeżył, nie zrozumie, jak to jest stracić cały dobytek – opowiada Magda w rozmowie z Moją Norwegią.
Polka nie prosi o pomoc – tę już otrzymała od osób, które dowiedziały się o pożarze. Zarówno Polacy, jak i Norwegowie, zaoferowali jej ubrania, kosmetyki czy akcesoria domowe. Na jej konto przelali także 2,5 tysiąca koron.
– Tyle wystarczy. O pożarze poinformowałam niewiele osób, bo prawdę mówiąc, nie wiedziałam, jak to przekazać. Mimo to wiadomość rozeszła się, a ja jestem zaskoczona liczbą osób, które chcą nam pomóc. Piszą, pytają czego potrzebujemy. To miłe, ale wiem, że wiele rzeczy musimy odbudować same – mówi.
Obecnie Magda z córką mieszkają u przyjaciółki, kilkanaście kilometrów od poprzedniego domu. Dotąd Polka tylko raz otrzymała zgodę na wejście do zalanego po akcji strażackiej domu – wyniosła trochę ubrań, które jednak nie nadają się do użytkowania.
– Dom był wynajmowany i na szczęście ubezpieczony, a norwescy właściciele okazali nam duże wsparcie. Ja sama próbuję się w tej tragedii dopatrywać pozytywów. Mam nadzieję, że ostatecznie wyjdzie nam to na dobre i że na mnie oraz córkę czeka na coś dobrego – przyznaje Magdalena.
– Dom był wynajmowany i na szczęście ubezpieczony, a norwescy właściciele okazali nam duże wsparcie. Ja sama próbuję się w tej tragedii dopatrywać pozytywów. Mam nadzieję, że ostatecznie wyjdzie nam to na dobre i że na mnie oraz córkę czeka na coś dobrego – przyznaje Magdalena.
Reklama
To może Cię zainteresować
27-06-2018 09:24
4
0
Zgłoś