Po gorącym czasie, związanym z wyprowadzką do Norwegii, (jakie wiano zgromadziło się przez lata w Polsce, ile spraw trzeba było pozamykać i dopiąć w związku z wyjazdem tutaj, to niewiargodne
), już sobie odpoczełam. W Polsce - intensywne życie zawodowe plus to, czym każda kobieta, mama, gospodyni, przyjaciółka, córka, znajoma zajmuje się na co dzień. Tutaj, pierwsze miesiące - dobry czas, wielki oddech.
Obecnie dużo pracy nad sobą samą. Bardzo dobra lekcja pokory i cierpliwości w oczekiwaniu na pracę, lekcja samodyscypliny w nauce języka norweskiego. Z biegającego, aktywnego życia w Polsce, gdzie czas wolny był wyjątkowo celebrowany i doceniony - tak niewiele go było - teraz - okres siedzenia w domu. Dzień po dniu. Przeglądania ofert pracy, wysyłania dokumentów aplikacyjnych, pielęgnowania wiary, że za tydzień, miesiąc, dwa, wstanę i dostanę informację, że oto jest. Praca.
To nie jest okres nudy. To okres niełatwej asymilacji do życia. Ogromnej tęsknoty z najbliższymi, świadomości, że oto zostawiłeś wszystko to, co kochałeś i oto trzeba budować swój nowy świat. Znajomi mówią - Monia, jak dostaniesz pierwszy przelew na konto, w jednej chwili rozwieją Ci się tęsknoty, wątpliwości, smutki i zmartwienia. Czy aby napewno ?
Całe życie pracowałam z ludźmi, tu umiejętności językowe jeszcze mi na to nie pozwalają. Byłam dobrym mówcą, słuchaczem, poetką swoich krótkich wierszy, uwielbiałam posługiwać się i pracować tym, cu umiem najlepiej - język i pióro
. A tutaj, jak pierwszoklasista, od podstaw - jeg, du, han, hun
...
Jestem ciekawa jak to wygladało u Was. Czy były łzy wylane ciemną nocą w poduszkę, zagryzanie zębów i szalone (pomimo wszystko) pomysły na powrót do Polski w chwilach gdy nie możecie dotknąć, powąchać, przytulić najbliższych ? Napiszcie proszę. No i niech MOC bedzie z Wami
.

Obecnie dużo pracy nad sobą samą. Bardzo dobra lekcja pokory i cierpliwości w oczekiwaniu na pracę, lekcja samodyscypliny w nauce języka norweskiego. Z biegającego, aktywnego życia w Polsce, gdzie czas wolny był wyjątkowo celebrowany i doceniony - tak niewiele go było - teraz - okres siedzenia w domu. Dzień po dniu. Przeglądania ofert pracy, wysyłania dokumentów aplikacyjnych, pielęgnowania wiary, że za tydzień, miesiąc, dwa, wstanę i dostanę informację, że oto jest. Praca.
To nie jest okres nudy. To okres niełatwej asymilacji do życia. Ogromnej tęsknoty z najbliższymi, świadomości, że oto zostawiłeś wszystko to, co kochałeś i oto trzeba budować swój nowy świat. Znajomi mówią - Monia, jak dostaniesz pierwszy przelew na konto, w jednej chwili rozwieją Ci się tęsknoty, wątpliwości, smutki i zmartwienia. Czy aby napewno ?
Całe życie pracowałam z ludźmi, tu umiejętności językowe jeszcze mi na to nie pozwalają. Byłam dobrym mówcą, słuchaczem, poetką swoich krótkich wierszy, uwielbiałam posługiwać się i pracować tym, cu umiem najlepiej - język i pióro


Jestem ciekawa jak to wygladało u Was. Czy były łzy wylane ciemną nocą w poduszkę, zagryzanie zębów i szalone (pomimo wszystko) pomysły na powrót do Polski w chwilach gdy nie możecie dotknąć, powąchać, przytulić najbliższych ? Napiszcie proszę. No i niech MOC bedzie z Wami
