Drodzy.
Piszę z nietypową, choć bardzo ważną i osobistą dla mnie sprawą. Pełna smutku, ale i nadziei, że jest Ktoś, kto mógłby mi jeszcze pomóc. W sprawie liczy się czas.
Mam na imię Monika. Mam 41 lat, mieszkam w Norwegii.
Czas Świąt Bożego Narodzenia spędziłam w Polsce. Serdecznym zwyczajem, moi dobrzy znajomi, którzy wracali busem z mojego rodzinnego miasta w Polsce, wzięli kilka kartonów, miałam je odebrać w Oslo. Jedzenie, ubrania i najważniejsza dla mnie rzecz - wszystkie zdjęcia z mojego dzieciństwa. Dzieciństwa moich Dzieci - Maksa, który ma 23 lata, Gabrysi, która ma lat 20. Długo leżały nieposegregowane, w dużym zakurzonym kartonie. Postanowiłam je zabrać tu, do Norwegii, gdzie mam znacznie więcej czasu, niż na wizytach w Polsce. Poukładać, poskanować, wywołać klisze. Zrobić obiecane albumy dla Dzieci, Mamy, siebie. To było dla mnie bardzo ważne.
W dniu 9 stycznia chłopcy, którzy wracali do Norwegii (wieźli moje rzeczy) mieli wypadek na autostradzie w Szwecji.
Dostałam wiadomość na drugi dzień. Rozwaliłam się informacją o wypadku, o tym, że są w szpitalu. Na szczęście żyją, żyją. Wracają do zdrowia.To najważniejsze, wszyscy są z nami. Wiem.
Wczoraj dopiero pochyliłam się nad moją osobistą stratą. Płakałam i nie mogłam przestać. Nad pamiątkami z połowy życia moich Dzieci i swojego. Obrazkami z życia mojej najbliższej Rodziny. Część z nich mam w głowie. To jeszcze trudniejsze.
Wcześniej nie pytałam, nie śmiałam w tych okolicznościach, wczoraj dostałam informację od kolegi, że nic nie przetrwało. Kilka klisz i jeden album. Napisał też:
Dziękuję Monia...z samochodu nic nie ocalało. Służby sprzątające w Szwecji na autostradzie E6 działały bardzo szybko by nie doprowadzić do kolejnego wypadku lub karambolu. Dlatego nikt nie patrzył na to co sprząta i czy coś się jeszcze nadaje. Wezwano ciężki sprzęt który zamiótł wszystko i nie zostało nam nic...
Drodzy, nie wiedziałam, gdzie napisać, nie wiem do kogo się zwrócić. Pomyślałam o Was. Może znacie właściwe osoby, lub możecie podać moją wiadomość, zadzwonić do znajomych ze Szwecji. Może w służbach sprzątających znajdzie się osoba, która wie czy jest jeszcze szansa na odzyskanie czegokolwiek. Może Pan od sprzętu ciężkiego, zrzucił to wszystko i moje zdjęcia leżą gdzieś. Może jest szansa, na to, aby je choć trochę wyzbierać. Może ich nie spalili, nie sprasowali jeszcze. Gdybym była w Polsce, pojechałabym na śmieciowisko i szukała. Tak bym zrobiła.
Obecnie jestem zdana na Ludzi dobrej woli. I mam nadzieję. Na zdjęciach Maksym - syn w inkubatorze, wcześniak, jego dorastanie. Gabrysię karmię piersią, stawia pierwsze kroki. Maluchy razem w kąpieli, ich pierwsze chwile na świecie i kolejny czas rok po roku - to te klimaty. To zdjęcia z klisz. Aż do momentu, kiedy pojawiły się komputery z dyskiem twardym. Te mam.
Nie stała się tragedia, ale świadomość, że moje wspomnienia, może jeszcze są do odzyskania... Póki nie wiem na pewno, będę pytać i szukać. Jeśli będę miała informację, że można coś odzyskać, pojadę do Szwecji. Jeśli jeszcze coś zostało. Proszę Was o pomoc. Może macie jakiś pomysł, lub kontakt z osobami ze Szwecji. Dziękuję, Monika
Piszę z nietypową, choć bardzo ważną i osobistą dla mnie sprawą. Pełna smutku, ale i nadziei, że jest Ktoś, kto mógłby mi jeszcze pomóc. W sprawie liczy się czas.
Mam na imię Monika. Mam 41 lat, mieszkam w Norwegii.
Czas Świąt Bożego Narodzenia spędziłam w Polsce. Serdecznym zwyczajem, moi dobrzy znajomi, którzy wracali busem z mojego rodzinnego miasta w Polsce, wzięli kilka kartonów, miałam je odebrać w Oslo. Jedzenie, ubrania i najważniejsza dla mnie rzecz - wszystkie zdjęcia z mojego dzieciństwa. Dzieciństwa moich Dzieci - Maksa, który ma 23 lata, Gabrysi, która ma lat 20. Długo leżały nieposegregowane, w dużym zakurzonym kartonie. Postanowiłam je zabrać tu, do Norwegii, gdzie mam znacznie więcej czasu, niż na wizytach w Polsce. Poukładać, poskanować, wywołać klisze. Zrobić obiecane albumy dla Dzieci, Mamy, siebie. To było dla mnie bardzo ważne.
W dniu 9 stycznia chłopcy, którzy wracali do Norwegii (wieźli moje rzeczy) mieli wypadek na autostradzie w Szwecji.
Dostałam wiadomość na drugi dzień. Rozwaliłam się informacją o wypadku, o tym, że są w szpitalu. Na szczęście żyją, żyją. Wracają do zdrowia.To najważniejsze, wszyscy są z nami. Wiem.
Wczoraj dopiero pochyliłam się nad moją osobistą stratą. Płakałam i nie mogłam przestać. Nad pamiątkami z połowy życia moich Dzieci i swojego. Obrazkami z życia mojej najbliższej Rodziny. Część z nich mam w głowie. To jeszcze trudniejsze.
Wcześniej nie pytałam, nie śmiałam w tych okolicznościach, wczoraj dostałam informację od kolegi, że nic nie przetrwało. Kilka klisz i jeden album. Napisał też:
Dziękuję Monia...z samochodu nic nie ocalało. Służby sprzątające w Szwecji na autostradzie E6 działały bardzo szybko by nie doprowadzić do kolejnego wypadku lub karambolu. Dlatego nikt nie patrzył na to co sprząta i czy coś się jeszcze nadaje. Wezwano ciężki sprzęt który zamiótł wszystko i nie zostało nam nic...
Drodzy, nie wiedziałam, gdzie napisać, nie wiem do kogo się zwrócić. Pomyślałam o Was. Może znacie właściwe osoby, lub możecie podać moją wiadomość, zadzwonić do znajomych ze Szwecji. Może w służbach sprzątających znajdzie się osoba, która wie czy jest jeszcze szansa na odzyskanie czegokolwiek. Może Pan od sprzętu ciężkiego, zrzucił to wszystko i moje zdjęcia leżą gdzieś. Może jest szansa, na to, aby je choć trochę wyzbierać. Może ich nie spalili, nie sprasowali jeszcze. Gdybym była w Polsce, pojechałabym na śmieciowisko i szukała. Tak bym zrobiła.
Obecnie jestem zdana na Ludzi dobrej woli. I mam nadzieję. Na zdjęciach Maksym - syn w inkubatorze, wcześniak, jego dorastanie. Gabrysię karmię piersią, stawia pierwsze kroki. Maluchy razem w kąpieli, ich pierwsze chwile na świecie i kolejny czas rok po roku - to te klimaty. To zdjęcia z klisz. Aż do momentu, kiedy pojawiły się komputery z dyskiem twardym. Te mam.
Nie stała się tragedia, ale świadomość, że moje wspomnienia, może jeszcze są do odzyskania... Póki nie wiem na pewno, będę pytać i szukać. Jeśli będę miała informację, że można coś odzyskać, pojadę do Szwecji. Jeśli jeszcze coś zostało. Proszę Was o pomoc. Może macie jakiś pomysł, lub kontakt z osobami ze Szwecji. Dziękuję, Monika