Szczerze mówiąc to uwielbiam kino skandynawskie, natomiast norweskie filmy czy programy o emigrantach jakoś obchodzę szerokim łukiem, z głębokim niesmakiem, od kiedy osobiście zetknąłem się z norweskimi studentami których zadaniem było właśnie nakręcić krótki dokument o Polakach w Oslo...
PODKREŚLAM: TO MIAŁ BYĆ DOKUMENT !!!
No i padło pytanie, czy możemy was odwiedzić w domu.
Odwiedzili, ale z kręcenia nic nie wyszło... Dlaczego?
A nie, wy się nie nadajecie do filmu... To ma być film o takich normalnych Polakach, o prawdziwych Polakach w Oslo, wiecie, popielniczka z petami ma być, stare meble... A u was za ładnie jest, a do tego jeszcze po norwesku rozmawiacie... No i te książki, wszędzie książki, nie to nie przejdzie, książki u Polaków są nie do zaakceptowania... Przecież tu nigdzie nie ma nawet pustych butelek ani puszek po alkoholu...
Raz jeden, jedyny, od kiedy przyjechałem do Norwegii zdarzyło mi się że wy...em kogoś won za drzwi. To było właśnie wtedy. I od tej pory centralnie w du...ie mam norweskie filmy o Polakach.