Zaraz zaraz...
Jeśli nie jestem nigdzie zadekretowany, to moje podatki idą na Norweski Kościół Narodowy.
Czyli cały proceder to de facto kradzież / wyłudzenie / oszustwo na szkodę Norweskiego Kościoła Narodowego.
Jeśli wszyscy są w Królestwie Norwegii równi wobec prawa, to należy wyciągnąć surowe konsekwencje i przemówić JEDYNYM ZROZUMIAŁYM dla KRK językiem, czyli językiem FINANSÓW.
Co prawda KRK w Norwegii w odróżnieniu od innych przedsiębiorstw biznesowych nie posiada zdolności upadłościowej, więc nie można go za wyłudzenia i oszustwa zamknąć i rozsprzedać po kawałku na licytacjach, ale jak przez parę lat nie dostaną ani grosza -gdyż bieżące środki przeznaczy się na zwrot wyłudzonych kwot, oraz odsetki- to może chociaż w jednym kraju na świecie KRK będzie wiedział iż praca pasterza nie ogranicza się tylko i wyłącznie do strzyży owiec i baranów.
I ja żądam, aby tak właśnie się stało.
Nie po to wyjechałem z kraju w którym -biorąc pod uwagę treść Konstytucji, oraz Konkordat- nie istnieje nawet teoretycznie zasada wolności i równości wyznań, aby znowu ktoś za mnie decydował do jakiego Boga mam się modlić i kto z tego tytułu otrzyma pieniądze.
Głęboko wierzę w istnienie Boga.
Ale nie wiem, kim jest Bóg. Nie mam pojęcia jak On wygląda, gdzie mieszka, ani jak się nazywa.
Wiem tylko tyle że On, jakiś On istnieje i oczekuje ode mnie jednego: abym zachowywał się przyzwoicie.
Jestem też pewien Bóg nie jest Katolikiem.