Aktualności
Znalazła się kotka zgubiona podczas lotu do Polski. Ponad tydzień błąkała się przy lotnisku
4

Kotka przez ponad tydzień błąkała po terenie lotniska. MN
Po ponad tygodniu znalazła się Łupina, kotka, która zaginęła podczas lotu z Oslo do Warszawy. Przestraszone zwierzę znaleziono na terenie sasiądującym z lotniskiem im. F. Chopina. Wszystko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności.
O sprawie informowaliśmy jako pierwsi. Zgłosiła się do nas właścicielka zwierzęcia, Karolina Jakubiak, która prosiła o pomoc w znalezieniu kotki zgubionej na lotnisku.
Kotkę znaleziono na terenie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Siedziała kilkanaście metrów za bramą wjazdową, pod nieużywaną budką. Była bardzo mocno wystraszona. Fakt, że szukano zwierzęcia także tam, można nazwać szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Ktoś skomentował post na FB właścicielki kotki, gdzie zasugerował, by przeszukać teren sąsiadującej z lotniskiem PAŻP. Potem do kobiety odezwała się żona pracownika PAŻP, która zaproponowala, że może pomóc w poszukiwaniach.
Kotkę znaleziono na terenie Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej. Siedziała kilkanaście metrów za bramą wjazdową, pod nieużywaną budką. Była bardzo mocno wystraszona. Fakt, że szukano zwierzęcia także tam, można nazwać szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Ktoś skomentował post na FB właścicielki kotki, gdzie zasugerował, by przeszukać teren sąsiadującej z lotniskiem PAŻP. Potem do kobiety odezwała się żona pracownika PAŻP, która zaproponowala, że może pomóc w poszukiwaniach.
Szczęśliwy finał
Sytuację opisała właścicielka Łupiny (pisownia oryginalna):
Przed 12:00 zadzwoniła do mnie Pani Aneta Tracz-Sala. Powiedziała, że jej mąż, Pan Mariusz, pracuje w PAPŻ (Polska Agencja Żeglugi Powietrznej) i, że jeśli chcę, może nas wprowadzić na teren, żeby i tu poszukać kotki. Umówiliśmy się na 17:00 na miejscu. Wpuszczono nas na teren i jakieś kilkanaście metrów za bramą wjazdową, stała taka mała, nieużywana budka. Pani Aneta z Panem Mariuszem zaglądnęli z latarką pod jej spód, a pod nią był kot. I to była ONA, trwało to jakieś 2 minuty.
Kotka była w szoku, bardzo przestraszona, nie chciała podejść. Właścicielka najpierw nie mogła jej złapać. Po 3-4 godzinach prób udało się. I tu kolejna niespodzianka. Okazało się, że Łupina nie jest sama. Razem z nią znaleziono też.. innego małego kotka!
Nie mogliśmy pozwolić uciec jej nigdzie dalej w teren. Po jakimś czasie mogłam zbliżyć się na kilka metrów, dużo do niej mówiłam - słuchała, przyglądała się, ale trzymała mnie na dystans. Jedynym wyjściem było z powrotem „zagonić” ją pod budkę, otoczyć, żeby nie uciekła i załatwić klatki-łapki. Wraz z nią był też mały, na moje oko ok. 2-miesięczny szkrabek. Zaprzyjaźnili się - opisała sytuację włacicielka.
Przed 12:00 zadzwoniła do mnie Pani Aneta Tracz-Sala. Powiedziała, że jej mąż, Pan Mariusz, pracuje w PAPŻ (Polska Agencja Żeglugi Powietrznej) i, że jeśli chcę, może nas wprowadzić na teren, żeby i tu poszukać kotki. Umówiliśmy się na 17:00 na miejscu. Wpuszczono nas na teren i jakieś kilkanaście metrów za bramą wjazdową, stała taka mała, nieużywana budka. Pani Aneta z Panem Mariuszem zaglądnęli z latarką pod jej spód, a pod nią był kot. I to była ONA, trwało to jakieś 2 minuty.
Kotka była w szoku, bardzo przestraszona, nie chciała podejść. Właścicielka najpierw nie mogła jej złapać. Po 3-4 godzinach prób udało się. I tu kolejna niespodzianka. Okazało się, że Łupina nie jest sama. Razem z nią znaleziono też.. innego małego kotka!
Nie mogliśmy pozwolić uciec jej nigdzie dalej w teren. Po jakimś czasie mogłam zbliżyć się na kilka metrów, dużo do niej mówiłam - słuchała, przyglądała się, ale trzymała mnie na dystans. Jedynym wyjściem było z powrotem „zagonić” ją pod budkę, otoczyć, żeby nie uciekła i załatwić klatki-łapki. Wraz z nią był też mały, na moje oko ok. 2-miesięczny szkrabek. Zaprzyjaźnili się - opisała sytuację włacicielka.
Kotka jest wychudzona i agresywna, przeżyła ogromną traumę. Potrzebuje czasu, by dojść do siebie.
Kto zgubił kota?
Przypomnijmy, w piątek 19 października Karolina Jakubiak i jej partner przewozili swoje dwa koty z Oslo do Warszawy. Po przylocie na Okęcie okazało się, że jedna z klatek, które były transportowane w luku, nie ma kratki zabezpieczającej, a zwięrzę uciekło. Rozpoczęła się walka z wiatrakami, bo zdesperowani właściciele prosili o pomoc Norwegiana, którym lecieli, władze polskiego lotniska, a także firmę transportową, która najprawdopodobniej zgubiła kota. Bez skutku, dlatego na własną rekę szukali kotki, rozpoczęła się też akcja poszukiwawcza w mediach i na Facebooku.
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
1
28-10-2018 19:57
0
0
Zgłoś
28-10-2018 15:41
0
-8
Zgłoś
28-10-2018 12:35
0
-55
Zgłoś
28-10-2018 12:21
41
0
Zgłoś