Środowisku „buntu architektonicznego” nie podobają się zwykle budowle duże, ciężkie i pudełkowate. Na zdjęciu budynek hotelu Moxy przy lotnisku w Tromsø.
https://www.arkitekturopproret.no/materiały prasowe
Moc światła, przestronność niewykluczająca przytulności, jasne kolory, monumentalność, która nie przytłacza, elegancki minimalizm, poszanowanie dla natury – styl skandynawski często stawia się za wzór do naśladowania w nowoczesnej architekturze. Wymieńmy choćby operę w Oslo, bibliotekę w Vennesla czy Kilden teater- og konserthus w Kristiansand.
Również bardziej tradycyjne, typowo skandynawskie budownictwo – pozbawione ostentacji, podobne do siebie jak dwie krople wody drewniane lub wykończone drewnem domki jednorodzinne – budzi pozytywne odczucia. Ale czy wszystko, co skandynawskie, jest dobre? Czy prącym do postępu Norwegom nie zdarzają się wpadki? A i owszem, nawet liczne. Dlatego trwa bunt. Trzeci rok z rzędu przeprowadzono głosowanie mające wyłonić najbrzydszy nowy budynek roku.
Arkitekturopprøret (czyli „bunt architektoniczny”, w dalszej części tekstu określany mianem „ruchu AO”) wywodzi się ze Szwecji, ale zadomowił się już w Norwegii i w paru innych krajach. To tradycjonalistyczny ruch społeczny walczący o restytucję klasycznego, bardziej zachowawczego stylu w architekturze. Zwolennicy ruchu AO mają sentyment do budownictwa przedmodernistycznego. Cenią cegłę i drewno. Chcą, by nowo projektowane budynki harmonijnie wkomponowywały się w otoczenie i były budowlami „na ludzką skalę”.
Anty-konkurs
Jedną z metod ich walki jest przyznawanie nagrody Grøss („Dreszcz”) w organizowanym od 2021 roku corocznym plebiscycie na najbrzydszą nowo wzniesioną budowlę. Z konkursu wykluczone są domy jednorodzinne i hytty, a więc te budynki, o których wyglądzie mogły decydować pojedyncze rodziny tworzące coś tylko na własny użytek. W głosowaniu może wziąć udział każdy, od „buntowników” nie wymaga się wykształcenia architektonicznego.
Również w dokonującym wstępnej selekcji jury nie zasiadają wcale sami architekci. Są wręcz w mniejszości (rzecznik prasowy ruchu, Saher Sourouri, jest na przykład psychologiem). To celowe działanie. Ta nagroda ma bowiem oddać głos obywatelom. Na stronie ruchu AO przeczytać można: „W Norwegii istnieje wiele nagród mających na celu uhonorowanie dobrej architektury. Ich wspólną cechą jest to, że zwycięzców wybierają architekci i inne osoby z branży. Według naszej wiedzy nie ma nagrody, w której decydowałoby społeczeństwo. Nie oddaje się głosu opinii publicznej”. Co się dzieje, gdy zwykli obywatele w końcu dochodzą do głosu?
And the winner is…
W tym roku w plebiscycie ruchu AO wygrał budynek hotelu Moxy. Mieści się przy lotnisku w Tromsø. Według znanej koncepcji francuskiego antropologa Marca Augégo obiekty takie jak lotniska to nie-miejsca, ultranowoczesne przestrzenie bez historii. To obiekty w pewnym sensie bezczasowe, wszędzie takie same, pozbawione jakiegokolwiek rysu indywidualnego czy kolorytu lokalnego. Jednostka znajduje się w nie-miejscach tylko w przelocie, zaledwie na chwilę. Jest przy tym całkiem anonimowa. Warunki panujące w nie-miejscach nie sprzyjają powstawaniu bliższych relacji między ludźmi. Są jednym wielkim brakiem emocji. To chłód w czystej postaci. Nie-miejscem może być lotnisko, hotel, autostrada, stacja benzynowa czy supermarket. Lotniskowe hotele często właśnie takie są. Mimo to Norwegowie ten konkretny obiekt uznali za wyjątkowo paskudny.
Nagrodzeni w 2023 roku. Najbrzydszy i najładniejszy nowo powstały budynek w Norwegii według plebiscytu Arkitekturopprøret:
W domach z betonu
Środowisku „buntu architektonicznego” nie podobają się zwykle budowle duże, ciężkie i pudełkowate. Zbudowane głównie ze szkła i betonu. Wreszcie – pozbawione charakteru, odstręczające przechodniów nudnymi, monotonnymi fasadami. Niektórym przywodzą wręcz na myśl więzienia. Wiele z nich można zobaczyć na obserwowanym przez 75 tysięcy użytkowników instagramowym koncie ruchu AO, @aonorge. Jego twórcy zbierają między innymi przykłady nowych budynków powstałych w miejscu wyburzenia starych, pięknych kamienic. Ponadto porównują budynki wznoszone w Norwegii z nowymi inwestycjami powstającymi za granicą, głównie w pozostałych krajach nordyckich. Krytykują też rozpleniającą się szarzyznę.
Szary, szary i… szary. Nowe barwy narodowe Norwegii?
Więcej nominowanych do tegorocznej edycji Grøss można obejrzeć
tutaj, w kolumnie po lewej stronie. Twórcy strony internetowej norweskiego buntu architektonicznego nie powstrzymują się od złośliwości. Wyjątkowo odrzucający jest np. Beckerwyc house. Jego opis zaczyna się od sformułowania: „Beckerwyc to rzekomo luksusowy hotel, ale wygląda jak z wyprzedaży w fabryce dachówek”.
Podyskutujmy o guście
Nie sposób się jednak zawsze zgadzać z gustami „buntowników”. Oprócz antynagrody za najbrzydszy budynek przyznają też nagrodę za najładniejszy. W tym roku wybrano blok przy Nedre Slottsgate 10 w Oslo, a to dość nijaka plomba wypełniająca przestrzeń między dwoma starymi kamienicami. Podobnie rzecz ma się z wieloma innymi budynkami cenionymi przez ruch AO. Uroda niektórych z nich jest dość wątpliwa (
zdjęcia dostępne tutaj, prawa kolumna).
Nieciekawe wizytówki
W krytykowany przez Arkitekturopprøret sposób buduje się hotele, szkoły, bloki mieszkalne, a nawet całe osiedla, jak położony w ścisłym centrum Oslo kompleks wieżowców znanych pod angielską nazwą Barcode, czyli „kod kreskowy”, ale też najważniejsze instytucje kultury, swego rodzaju międzynarodowe wizytówki Norwegii. Jak one się prezentują?
W krajobrazie miejskim nie jest to aż tak widoczne, ale gdy wieżowiec postawi się w otoczeniu niziutkiej wiejskiej zabudowy i urokliwej natury, budowla nie tyle dominuje, ile przytłacza. Tak jest w przypadku gmachu – czy wręcz gmaszyska – Hamsunsenteret, muzeum upamiętniającego laureata literackiego Nobla, pisarza Knuta Hamsuna. Górujący nad wsią, wysoki, ciemny, nieregularny wielościan sprawia aż niepokojące wrażenie. Ale… może tak właśnie powinno być? Hamsun był w końcu postacią dość mroczną…
Nowy budynek muzeum Muncha – niechlubny laureat nagrody Grøss z 2021 roku – trudniej obronić. Co prawda autor „Krzyku” to też przedstawiciel melancholijnego modernizmu, ale tu nachylony nad fiordem (jak żebrzący, garbaty włóczęga?), brudnobeżowy klocek szpeci samo centrum miasta. Znajduje się zbyt blisko jasnej, wyłaniającej się z morza, przypominającej górę lodową opery. Munchmuseet kłóci się z nią, co rodzi naprawdę nieprzyjemny dysonans. Podobnie niekomfortowe uczucia budzi długa, ciągnąca się nad brzegiem morza, ciemna fasada nowej siedziby Nasjonalmuseet. Muzeum Narodowe w Oslo to zeszłoroczny zdobywca antynagrody Grøss.
Muzeum Muncha i Muzeum Narodowe, obiekty powszechnej antypatii Norwegów.
Takich budynków jak Munchmuseet, Nasjonalmuseet czy hotel Moxy wciąż buduje się sporo. W kraju, w którym i tak jest dość mało słonecznie, powstają budynki zarówno ciemne, jak zacieniające przestrzeń (90-metrowy wieżowiec może rzucać cień o długości nawet 1,5 kilometra). Co Norwegowie chcą osiągnąć? Czyżby ich celem było utrwalenie depresyjnego stereotypu?
Widok na muzeum Muncha i kompleks Barcode:
Nadzieje na przyszłość?
Cytowany przez NRK architekt Gaute Brochmann uważa, że nadchodzą zmiany. Jego zdaniem Norwegia osiągnęła punkt zwrotny. Według przewidywań eksperta nowomodne rozwiązania w stylu Barcode stracą na popularności i niedługo to budowle stonowane, bliższe tradycji będą najbardziej trendy.
Pożyjemy, zobaczymy… o ile coś nie zasłoni nam widoku.
Źródła: NRK, Arkitekturopprøret, iTromsø, Vårt Oslo, scandification.com, Visit Norway
Reklama
31-12-2023 07:13
8
0
Zgłoś