Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

  • Oslo, Oslo, Norwegia
  • Bergen, Vestland, Norwegia
  • Jessheim, Akershus, Norwegia
  • Stavanger, Rogaland, Norwegia
  • Kristiansand, Agder, Norwegia
  • Ålesund, Møre og Romsdal, Norwegia
  • Trondheim, Trøndelag, Norwegia
  • Brønnøysund, Nordland, Norwegia
  • Mo i Rana, Nordland, Norwegia
  • Bodø, Nordland, Norwegia
  • Sandnes, Rogaland, Norwegia
  • Fredrikstad, Østfold, Norwegia
  • Drammen, Buskerud, Norwegia

1 NOK

Odcięci od świata

 
 
"Nie ma prądu, nie ma telefonu, nie ma drogi, nie ma niczego." To bynajmniej nie wypowiedź słynnego Krzysztofa Kononowicza, lecz opis sytuacji, w jakiej znaleźli się mieszkańcy Todalen z Møre og Romsdal, po tym jak wczorajsze osunięcie się ziemi zniszczyło jedyną drogę dojazdową do miejscowości oraz linie energetyczne i telefoniczne. 500 osób, mieszkańców i turystów, jest odciętych od świata i nie wie, kiedy będzie mogło się wydostać.


Lawina

Lawina błotna zaczęła się na bagnistym terenie na wysokości około 500 metrów. Bagno nie było w stanie przyjąć większej ilości wody z powodu wcześniejszych obfitych opadów, więc osunęło się. Po drodze w dół zbocza masy ziemi i błota zabrały ze sobą wszystkie drzewa, luźne głazy i tym podobne.

Na skrajach osuwiska wciąż leżą wielkie bloki skalne, stwarzające zagrożenie lawinowe. Droga biegnąca wzdłuż fiordu (fragment drogi wojewdzkiej 671) znikła z powierzchni ziemi i - jak informuje Krajowy Zarząd Dróg (Statens Vegvesen) - będzie musiała zostać zbudowana całkowicie od nowa.

Koniec świata

Według Krajowego Zarządu Dróg będzie to wymagało interwencji całej ekipy pracowników, którzy muszą dokonać oględzin oraz zabezpieczyć zbocze pomiędzy tunelem Svinvik, a Todalsøra. Dopiero wtedy można będzie rozpocząć porządkowanie terenu osuwiska.

Tak brzmiała konkluzja Zarządu Dróg po obejrzeniu miejsca zdarzenia z helikoptera. Problem w tym, że nie wiadomo, kiedy ekipa zabezpieczająca będzie mogła pojawić się na miejscu. Wygląda na to, że może minąć wiele tygodni, nim Todalen odzyska połączenie drogowe z resztą świata.

Ludzie, którzy utknęli w Todalen opowiadają, że sytuacja jest trudna. Nie ma prądu ani telefonu. I, rzecz jasna, z miejscowości nie idzie się wydostać.

Wielu mieszkańców prosi o przysłanie łodzi, tak by mogli przywieźć potrzebną żywność dla ludzi i zwierząt.

Wczoraj wieczorem NetCom uruchomił agregat przy swojej centrali telefonii komórkowej, tak, że część osób mogła zacząć korzystać z telefonów. Natomiast mieszkańcy korzystający z usług Telenor nie zdołali skontaktować się ze swoim operatorem.

Przymusowe wczasy w Møre og Romsdal

Oprócz stałych mieszkańców w okolicy przebywa wielu turystów. Część z nich planowała właśnie powrót, kiedy zatrzymało ich osunięcie się ziemi.

Jednym z takich turystów jest Astor Iversen, który wraz z rodziną spędził ostatnie dni w przyczepie campingowej w Todalen:

- Mieliśmy ruszyć w drogę do domu zaledwie godzinę po tym, kiedy doszło do osunięcia się zbocza. Usłyszałem odgłos zejścia lawiny, ale w pierwszej chwili pomyślałem, że to samolot schodzący do lądowania. Potem uświadomiłem sobie, że przecież w okolicy nie ma żadnego lotniska... To wszystko było bardzo osobliwe - relacjonuje.

Mimo iż cała miejscowość pozbawiona jest prądu, rodzina Iversenów radzi sobie dobrze:

- Mamy baterię w samochodzie campingowym. Udało nad się też zrobić wieczorem zakupy w sklepie, mimo, że trzeba było iść tam z latarką. Miejscowi bardzo nam, turystom, pomagają.

Astor Iversen obchodził właśnie wczoraj urodziny:

- To były dość szczególne urodziny, ale co tam - śmieje się.

Wodą

Gmina pracuje nad zorganizowaniem łodzi, która kursowałaby z Sunndal i zabierała ludzi z okolicy.

- Mamy nadzieję, że w piątek się stąd wydostaniemy - mówi Iversen. - W każdym razie musimy wyjechać w ciągu weekendu, bo w poniedziałek i ja, i żona musimy wrócić do pracy w Bodø.

Prawdopodobnie im się to uda. Gorzej będzie z samochodem campingowym.

- No cóż, grunt, żebyśmy dotarli do domu. Samochód możemy ściągnąć później - stwierdza Tone Iversen pogodnie.

Straż przybrzeżna zajmuje się dziś usuwaniem zwalonych drzew i innych obiektów, które wraz z błotem i ziemią trafiły do fiordu, tak, by można było dotrzeć do Todalen drogą morską.



Źródło: NRK




Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok