
Ostatni rok podglądania zarobków sąsiadów?
Listy podatkowe (skattelister) były w Norwegii publicznie dostępne już od roku 1863.
Jeszcze kilka lat temu dostęp do nich był bardzo szeroki i praktycznie pozbawiony ograniczeń. Norweskie gazety mogły m.in. tworzyć u siebie strony, dzięki którym można było sprawdzać, ile zarobili poszczególni Norwegowie i jaka była wartość ich majątku.
Potem jednak czerwono-zielony rząd zaostrzył reguły tak, że aby przeglądać listy, trzeba było zalogować się na stronie urzędu skarbowego. Teraz nowy rząd, chce iść o krok dalej.
Koniec anonimowości podglądaczy
"Niebiescy" chcą, jak czytamy w deklaracji rządowej: "zapewnić, by osoby niepowołane nie miały dostępu do wrażliwych danych na temat dochodów i majątku, jakie można znaleźć na listach podatkowych oraz udostępnić osobom sprawdzanym informacje o tym, kto prosił o wgląd w ich dane."
![]() |
Publiczne listy podatkowe to jak wywieszenie pieniędzy na sznurze. Fot KaVass/Flickr.com |
Rzecznik Høyre ds. ochrony danych osobowych, Michael Tetzschner, wyjaśnia, co należy przez to rozumieć:
- Chodzi o to, by osoby które nie mają w tym żadnego uzasadnionego interesu, nie miały dostępu do danych na temat dochodów i majątku innych ludzi. A jeśli chodzi o osoby, które taki uzasadniony powód, czy też interes mają - do osoby sprawdzanej byłaby przesyłana wiadomość z informacją o tym, kto patrzył na jej majątek i dochód.
Potrzebna parlamentarna większość
Jeśli chodzi o określenie, kto może mieć uzasadniony powód do podglądania cudzych dochodów - i czy grupa ta obejmowałaby również dziennikarzy - Tetzschner mówi, że rząd będzie musiał przemyśleć tę sprawę:
- Przedyskutujemy to, kogo w tym kontekście uważać za osobę "niepowołaną".
Również świeżo upieczona minister finansów, Siv Jensen, mówi, że szczegóły projektu wymagają dopracowania, ale podkreśla, że jest on ważny, gdyż publiczne listy podatkowe podnoszą m.in. ryzyko kradzieży tożsamości.
Gdyby za osoby niepowołane uznani zostali również dziennikarze, w wielu redakcjach zapanowałaby żałoba, gdyż w połowie października dziennikarstwo w oparciu o listy podatkowe uprawiają niemal wszystkie norweskie gazety. (Kto nie wierzy, niech przejrzy dzisiejsze nagłówki prasowe).
Aby jednak uchwalić dalsze ograniczenie dostępu do list podatkowych, Høyre i Frp będą potrzebować dla tej propozycji poparcia ze strony Ap, Sp, Venstre lub KrF.
Budżet na tym straci?
Nowy rząd twardo deklaruje, że w imię ochrony prywatności dostęp do list podatkowych należy ograniczyć. Tymczasem eksperci ostrzegają, że może to spowodować spadek wpływów z podatków.
Jak szacują, otwartość list podatkowych zwiększa wpływy podatkowe o około 500 milionów koron, a ich utajnienie, czy nawet dalsze ograniczenie ich swobodnego przeglądania, może spowodować wzrost liczby oszustw podatkowych i potencjalne milionowe straty dla budżetu - każdego roku.
![]() |
Wścibscy sąsiedzi lubią wiedzieć, co kto robi, co kto ma i... ile kto zarabia. Fot. followtheinstructions/Flickr.com |
Strach przed sąsiadem
- Świadomość tego, że sąsiad może zobaczyć, ile zarabiam, powstrzymuje niektóre osoby od kantowania na podatkach. Jeśli istnieje duży rozziew pomiędzy widocznym na listach podatkowych dochodem, a obserwowanym przez otoczenie standardem życia danej osoby, osoba ta ryzykuje podejrzenia o zatajanie dochodów. Takie podejrzenie to utrata poważania wśród rodziny i najbliższego otoczenia, a czasami sąsiad może też zadzwonić do wydziału przestępczości skarbowej (Økokrim) i złożyć donos o podejrzeniu popełnienia oszustwa podatkowego - pisze na łamach Aftenposten naukowiec z Centralnego urzędu statystycznego (SSB), Thor Olav Thoresen.
Wspólnie z kolegami: Joelem Slemrodem z Uniwersytetu w Michigan (USA) oraz Erlendem Eide Bø, Thoresen przyglądał się efektom upubliczniania opodatkowanych dochodów w formie list podatkowych. Ich badania wskazują, że obawa przed tym, iż sąsiedzi lub znajomi odkryją podatkowe przekręty ma wyraźnie dyscyplinujące skutki.
- Gdyby nie było dostępu do list podatkowych, byłoby więcej oszustw - konkluduje Thoresen.
Nagły wzrost dochodów po 2001 roku
Naukowcy przywołują przykład roku 2001, kiedy to listy podatkowe po raz pierwszy zostały udostępnione w całym kraju za pośrednictwem stron internetowych gazet.
Okazało się, że w latach następujących po roku 2001 osoby zamieszkałe w gminach, gdzie listy podatkowe nie były dostępne przed rokiem 2001, wykazały znacząco wyższe dochody, niż przedtem, podczas gdy wzrostu takiego nie odnotowano w tych gminach, gdzie listy podatkowe były dostępne już wcześniej.
Naukowcy są zdania - sprawdziwszy inne czynniki, które mogły mieć tu jakieś znaczenie - że ten wzrost musiał wynikać z tego, że w poprzednich latach część dochodów po prostu nie była zgłaszana do opodatkowania.
![]() |
Donosik do skarbówki? |
Pół miliarda
- Przejście w 2001 roku do publikacji list podatkowych w internecie, stanowiło dramatyczną zmianę i dało całkowicie nową jakość wglądu w finanse większości ludzi - mówi Thoresen.
Naukowcy szacują, że przejście do elektronicznej publikacji list podatkowych dało, w porównaniu do sytuacji, gdy w ogóle nie były one dostępne w formie cyfrowej, roczny wzrost przychodów z podatków o 500 milionów koron.
- Całkowite upublicznienie list podatkowych nie zlikwiduje oczywiście całej szarej strefy, ale stanowi krok we właściwym kierunku - uważa pracownik SSB.
Na podstawie: Aftenposten

To może Cię zainteresować