Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

  • Oslo, Oslo, Norwegia
  • Bergen, Vestland, Norwegia
  • Jessheim, Akershus, Norwegia
  • Stavanger, Rogaland, Norwegia
  • Kristiansand, Agder, Norwegia
  • Ålesund, Møre og Romsdal, Norwegia
  • Trondheim, Trøndelag, Norwegia
  • Brønnøysund, Nordland, Norwegia
  • Mo i Rana, Nordland, Norwegia
  • Bodø, Nordland, Norwegia
  • Sandnes, Rogaland, Norwegia
  • Fredrikstad, Østfold, Norwegia
  • Drammen, Buskerud, Norwegia

1 NOK

Czwarty dzień procesu Breivika - masoni, WoW, młot Tora i szokujące wyznania na temat zamachów

 
 

Dziś sąd zajął się latami bezpośrednio poprzedzającymi zamachy, w tym ich planowaniem przez Andersa Breivika, oraz zamachem bombowym w dzielnicy rządowej. Oto streszczenie czwartego dnia rozprawy wraz z tłumaczeniem wybranych fragmentów przesłuchania.


Bez salutu - za to z papierami

Tym razem po zdjęciu kajdanków Anders Breivik nie wykonał swojego "firmowego" salutu. Być może powstrzymał się od tego na prośbę swoich obrońców, którzy obiecywali wcześniej poruszyć w rozmowie z nim tę kwestię. Miał za to ze sobą, podobnie jak pierwszego dnia przesłuchania, plik papierów.

Raport bajkopisarzy i masoneria

Przesłuchanie pozwanego rozpoczął prokurator Svein Holden, sygnalizując, co będzie jego przedmiotem: sytuacja od roku 2006 do 22. lipca 2011, członkostwo w loży masońskiej, sytuacja finansowa Breivika, gry komputerowe, tworzenie kompendium-manifestu, sytuacja mieszkaniowa, a w końcu wydarzenia z 22. lipca.

Breivik w odpowiedzi zasygnalizował, że chciałby poruszyć temat pierwszego raportu biegłych na swój temat, który nazwał raportem "Asbjørnsena i Moe" [Asbjørnsen i Moe zebrali i opracowali norweskie baśnie ludowe], czyli, innymi słowy, stekiem bzdur i wymysłów.

Holden stwierdził pojednawczo, że być może uda się później dojść do tego tematu.

Na pytanie o motywy przystąpienia do masonerii, Breivik odpowiedział, że chciał wstąpić do loży już mając 16-17 lat, gdyż "jest to organizacja chrześcijańska (!?!?!), która zachowuje wiele chrześcijańskich tradycji europejskich (!?!?!)" Według niego do wstąpienia w szeregi wolnomularstwa namawiał go inny "walczący nacjonalista", jednak potem Breivik nie był specjalnie aktywny jako mason, gdyż miał inne priorytety, a to traktował bardziej jako hobby.

Pieniądze i mieszkanie

Na temat swojej sytuacji finansowej w 2006 roku Breivik powiedział:

- W roku 2006 moja płynność finansowa była bez zarzutu. Miałem około 600-700 tysięcy koron na koncie i około 300 tysięcy w gotówce w sejfie.

Na pytanie o nieudaną transakcję z akcjami odpowiedział:

- Jeśli przeczyta się, co media mówią na ten temat, można odnieść wrażenie, że przeprowadziłem się z powrotem do matki, bo miałem kłopoty finansowe, ale to nieprawda. Miałem majątek wart milion koron, ale nie chciałem płacić 15 000 koron miesięcznie za mieszkanie na Frogner. Tym sposobem mogłem też poświęcić więcej czasu na opracowanie kompendium.

- Po zamknięciu mojej firmy żyłem z zaoszczędzonych środków. Nigdy nie pobrałem ani korony zasiłku socjalnego, gdyż z zasady jestem przeciwny życiu z zasiłków, czy pomocy społecznej.

- Musiałem zabrać się za kompendium, a poza tym chciałem zrobić coś, o czym zawsze marzyłem - poświęcić cały rok na granie w "World of Warcraft" Musiałem z zaoszczędzonych środków sfinansować ten rok oraz przygotować akcję. Dlatego wynająłem pokój u matki, której płaciłem 3 500 koron miesięcznie.

Breivik stwierdził, że w latach 2002-2006 pracował po 12-14 godzin dziennie, tak więc zasłużył na rok odpoczynku, a do tego, mając w perspektywie akcję, którą sam postrzegał jako samobójczą, chciał dać sobie taki prezent.

World of Warcraft

Prokurator: WoW to brutalna gra...

Breivik: Nie, to fantastyka i strategia. Trzeba współpracować z innymi, by przezwyciężyć wyzwania. To gra społeczna, wymagająca komunikacji z innymi, można ją porównać do facebooka. Wiem, że dla oskarżenia i mediów WoW to ważny temat, ale dla mnie to była po prostu rozrywka, która nie miała nic wspólnego z 22. lipca, hobby.

- W tamtym roku grałem chyba po 16 godzin dziennie - dodał Breivik. - Granie i spanie, o tym właśnie marzyłem. Nie było zbyt wiele czasu na studia, czy inne rzeczy.

Rodzina patrzyła na to z szokiem i niedowierzaniem. Breivik powiedział matce, że uzależnił się od gry. Według niego była to przykrywka, pod pretekstem której mógł zacząć pracować nad swoim kompendium. Jednak prace nad nim zaczął, i to ledwie, ledwie, dopiero w 2007 roku.

Na pytanie, czy inni członkowie "Knights Templar" wiedzieli o tym, co Breivik robił przez ten rok, i czy nie postrzegali go jako "upadłego rycerza", który zajmuje się głupotami, Breivik odmówił odpowiedzi. Dodał natomiast, że gra to bardzo dobry symulator wojenny. Można ćwiczyć celowanie i strzelanie. Dla Breivika miało to mieć duże znaczenie. 

Czemu się uśmiechasz?

- Czy ćwiczyłeś w grze jakieś szczególne scenariusze?
Breivik uśmiechnął się
- Czemu się uśmiechasz - spytał Holden.

- Uśmiecham się, bo wiem, dokąd pan zmierza.

- Dlaczego myślisz, że... siedzą tutaj rodzice, którzy na Utøyi stracili swoje dzieci. Jak mylisz, jak się czują, widząc, że uśmiechasz się,mówiąc o tym?
- Zapewne reagują w normalny sposób: przerażeniem i odrazą.
- Czemu tak myślisz?

- A czemu miałbym tak nie myśleć? Uśmiechnąłem się, bo było oczywiste, co zamierza pan powiedzieć. Nie chodziło o treść, ale o oczywiste intencje.

Potem pozwany przyznał, że trenował symulowane ataki.

- Parkując samochód przed dzielnicą rządową liczyłem się z tym, że rzuci się na mnie 4-5 uzbrojonych osób. Swoje szanse na wyjście stamtąd z życiem oceniałem na mniej niż 5%, ale trenowałem właśnie ewakuowanie się w takich sytuacjach.

Przy okazji Breivik potwierdził, że już w 2006 roku planował akcję, którą sam określał jako samobójczą.

Trening strzelecki

Następnie prokurator Holden przeszedł do pytań o faktyczny trening strzelecki pozwanego.

Breivik przyznał, że zapisał się do klubu Oslo Pistolklubb, by móc dostać wymagane pozwolenie na broń.

- W Norwegii strasznie ciężko jest uzyskać pozwolenie na zakup pistoletu. Trzeba mieć czystą kartotekę oraz móc udowodnić, że jest się aktywnym członkiem klubu strzeleckiego. Musiałem dostać potwierdzenie od instruktora strzelectwa i odbyć określoną liczbę treningów na strzelnicy, by móc ubiegać się o pozwolenie na zakup pistoletu.
Breivik powiedział, że odbył około 25 treningów w strzelaniu z pistoletu oraz treningi z bronią automatyczną, by przyzwyczaić się do odrzutu.

- Trenuje się na strzelnicy, gdzie cel jest w odległości 100 metrów. Można wyćwiczyć celność i przyzwyczaić się do odrzutu broni.

Włócznia Odyna i młot Tora

Na pytanie prokuratora Breivik przyznał, że nadał imiona elementom swojego uzbrojenia, zaznaczając jednocześnie, że jest świadomy, że prokurator będzie chciał to ośmieszyć.

Strzelba została nazwana Gungnir na cześć magicznej włóczni Odyna, wracającej do ręki rzucającego, a pistolet Glocken Mjøllnir - jak mot boga Tora.

Samochód, którym Breivik się przemieszczał otrzymał miano Sleipnir, będące w mitologii nordyckiej imieniem ośmionogiego konia Odyna.
Nazwy Breivik wypisał na samej broni alfabetem runicznym.

Manifest

Następnie prokurator, Svein Holden, przeszedł do wypytywania Breivika o okoliczności powstania jego manifestu - "Europejskiej deklaracji niepodległości 2083".

Breivik powiedział, że na spotkaniu założycielskim Knights Templar w Londynie w 2002 roku dostał 50 stron tekstu bazowego i został poproszony o opracowanie kompendium, stanowiącego punkt wyjścia dla stworzenia frontu organizacji prawicowych, broniących Europę przed zalewem islamu.

Na uwagę prokuratora, że manifest sprawia wrażenie robionego metodą "kopiuj-wklej", Breivik potwierdził, że to w dużej mierze prawda: 50-60% manifestu do fragmenty prac innych osób, które, według Breivika, wyczerpująco ujęły interesujące go zagadnienia. Pozostałe 40% to jego własna praca.

Prokurator zadał pytanie o wybór tytułu kompendium, na co Breivik wyjaśnił, że:
- "2083" to 400. rocznica odsieczy wiedeńskiej w 1683 roku, która była jedną z dwóch najważniejszych bitew w historii Europy, gdyż powstrzymała Imperium Otomańskie przed podporządkowaniem sobie całej Zachodniej Europy. Druga część tytułu to wynik inspiracji pismami norweskiego bloggera Fjordmana.

Kompendium jest zdaniem Breivika ważne, gdyż stanowi zbiór różnych opinii z prawej strony sceny politycznej, a zatem powinno stanowić pomost łączący grupy o różniących się profilach.

Pozwany przyznał też, że chęć dystrybucji kompendium była jednym z najważniejszych elementów jego operacji.

- Czy zamachy w dzielnicy rządowej i na Utøyi były po to, by wzbudzić zainteresowanie kompendium? - spytał prokurator

- Trzeba stosować przemoc motywowaną politycznie w celu wymuszenia zmian społecznych lub w celu zwiększenia rekrutacji zwolenników - odpowiedział Breivik.

Wkrótce potem Sveina Holdena zastąpiła Inga Bejer Engh, która zaczęła od pytania, co dla Breivika jest ważniejsze: zmiany polityczne, czy stosowanie przemocy.

- Przemoc jest narzędziem do osiągnięcia celu - powiedział Breivik. - Przemoc nie jest celem, ale można jej użyć, by wymusić zmiany. Prasa norweska cenzuruje wszystkich z prawej strony, przez co niemożliwym jest przeprowadzenie rewolucji w sposób pokojowy, a zatem pozostaje tylko rewolucja przy użyciu przemocy.

Następnie prokuratorka, wypytując Breivika, ustaliła, że nie zgadza się on ze wszystkim, co znajduje się w kompendium, gdyż stanowi ono zbiór różnych opinii z prawej strony, ale ze zdecydowaną większością (95%) się zgadza.

Czemu atak na swoich, a nie na muzułmanów?

Prokurator zmieniła temat:

- Kiedy zacząłeś myśleć o przeprowadzeniu zbrojnej akcji?

- Pierwszy raz kiedy miałem może 18-19 lat. (...) Odkąd skończyłem 15 lat byłem bardzo sceptycznie nastawiony wobec napływu muzułmanów. Pamiętam, że rozmawiało się o tym luźno ze znajomymi, o związanych z tym niesprawiedliwościach społecznych. Nie były to jakieś poważne rozmowy, ale zastanawialiśmy się, czy należy atakować muzułmanów w Norwegii i grupy islamskie. Europejscy nacjonaliści walczący są podzieleni na dwa obozy, jeśli chodzi o cele. Połowa uważa, że należy atakować muzułmanów i mniejszości, a druga połowa, że trzeba atakować elity, które są za to odpowiedzialne. Ja uważam, że to nie wina muzułmanów, że zostali tu zaproszeni, tylko tych innych, elit.

Breivik wspomina mord na Benjaminie Hansenie (muzułmaninie z Oslo), dokonany w 2001 roku:
- Do tego czasu podzielałem zdanie tych, którzy chcieli zwalczać muzułmanów, ale zmieniłem zdanie po tym, co stało się z Benjaminem Hansenem. Doszedłem do wniosku, że bardziej celowym będzie uderzyć bezpośrednio w osoby odpowiedzialne.

Początek planowania akcji
- Kiedy podjąłeś decyzję o przeprowadzeniu akcji?

- W 2006 być może. Pamiętam, że robiłem rekonesans w dzielnicy rządowej. Nie pamiętam, który dokładnie był to rok: 2006? 2007? 2008? Szukałem słabych punktów, zastanawiałem się, jak dokonać zamachu.

Prokurator przywołała pierwszy raport biegłych (ten, wedle którego Breivik jest niepoczytalny), z którego wynika, że Breivik miał zacząć planować zamachy dopiero w 2009 roku.

Breivik odpowiedział, że ten raport to czyste wymysły biegłych, których określił nazwiskami norweskich bajkopisarzy, Asbjørnsena i Moe. Stwierdził, że gdyby nagrywano jego rozmowy z biegłymi, można by sprawdzić, że mówił coś zupełnie innego, niż to, co zawarto w raporcie. Zasugerował, by sąd w ogóle nie brał tego raportu pod uwagę.

Jednak prokuratorka drążyła wątek, uzyskując potwierdzenie ze strony pozwanego, że z planowaniem zamachów wiązało się założenie firmy Geofarm w maju 2009 roku i starania o kartę kredytową we wrześniu/październiku 2009. Breivik stwierdził, że czas uzyskania karty kredytowej zbiegł się z okresem przejścia do fazy operacyjnej planu. W 2009 roku Breivik skończył też pisanie manifestu.

Prokurator wyraziła wątpliwości, czy faktycznie istniała jakaś "część militarna" operacji przed rokiem 2009, zwłaszcza, że pierwszego zakupu, który można było powiązać z zamachami 22. lipca Breivik dokonał w 2010 roku. Oskarżony zapewnił, że różne fazy operacji przebiegały równolegle.

Wybór celów

Do przesłuchiwania pozwanego wrócił Svein Holden, który poprosił Breivika o opisanie, jakie były jego pierwotne plany, jak chodzi o zamachy.
- Plan był taki, by zrobić trzy bomby - wyjaśnił Breivik. - Dwie z nich miały ważyć tonę, a trzecia 100 kg. Byłyby to trzy bomby w samochodach pułapkach, a potem miałaby nastąpić akcja snajperska. Według pierwotnych planów miałem przemieszczać się małym motocyklem.
- Jakie trzy cele brałeś pod uwagę?
- Dwa pierwsze były oczywiste: Dzielnica rządowa i główna siedziba Partii Robotniczej (Arbeiderparti). Co do trzeciego, nie byłem pewien, rozważałem wiele opcji.

Breivik oświadczył, że miał opory przed akcją wymierzoną w biuro Ap, gdyż poszkodowanych zostałoby wielu cywilów. Potem zastanawiał się nad gmachem poczty lub siedzibą dziennika Aftenposten, ale i te cele odrzucił ze względu na obawę przed ranieniem cywilów. Kolejnymi rozważanymi celami były Storting, Pałac królewski i ratusz w Oslo. Pałac został wykluczony jako cel niedopuszczalny ze względu na poparcie Breivika dla monarchii. 

Breivik powiedział, że około 8 razy dokonywał rozpoznania terenu w dzielnicy rządowej i około 4 razy w Stortingu.

- Człowiek szuka słabych punktów budynków, które chce zbombardować - wyjaśnił.

- Kiedy porzuciłeś pierwotny plan?

- Kiedy stało się jasne, że nie dam rady zrobić bomby numer dwa [między innymi ze względu na zużycie środków finansowych], czyli gdzieś tak w czerwcu [2011].

Prokurator ponownie spytał o plany alternatywne i o to, kiedy pojawiła się koncepcja, by celem została Utøya.

- Kiedy okazało się, że nie dam rady zrobić więcej niż jedną bombę, przyjąłem strategię wyboru jednego celu dla zamachu bombowego, a potem przeprowadzenia akcji snajperskiej. Pierwotnie celem tej akcji miała być krajowa konferencja dziennikarzy SKUP w Tønsberg - odpowiedział pozwany. Następnie wyjaśnił, że nie zdążył na czas z zakupem farmy i w związku z tym nie zdążył na konferencję SKUP w 2011.

- Drugim celem w kolejce była konwencja krajowa Partii Robotniczej. Robiłem co mogłem, by zdążyć, ale człowiek ma swoje ograniczenia i nie zdążyłem.

W związku z tym Breivik, wedle własnych słów, znalazł się w sytuacji, gdzie miał trzy możliwe cele dla zamachu bombowego.

- Wyliczyłem, że potrzebuję 3-4 tygodni. W najgorszym razie, gdybym nie wyrobił się z przygotowaniami do akcji przed okresem wspólnych ferii (felelsferien), celem miała zostać Utøya.

- Czemu właściwie wybrałeś jako cel Utøyę? - spytał prokurator.
- W tym czasie, w trakcie wakacji, to był najatrakcyjniejszy cel polityczny w Norwegii. Z perspektywy czasu łatwo ten wybór krytykować, ale wtedy i tam był to najlepszy cel w Norwegii. Na przykład w ataku na siedzibę Ap poszkodowanych zostałoby wiele osób niewinnych, tak więc Utøya to był słuszny cel. Zjazd na wyspie trwał pięć dni. Minister Jonas Støre, Gro Harlem Brundtland i premier mieli się tam pojawić. Każdego dnia cel był atrakcyjny.

Breivik wyjaśnił, że pierwotnie chciał zabić Gro Harlem Brundtland, sfilmować to i wrzucić filmik na You Tube, ale kamera mu się rozładowała. Wyjaśnił też, że chciał zabić wszystkich i liczył na to, że woda będzie "bronią masowej zagłady", tj., że osoby, które będą próbowały uciec, utoną.
Wiele osób na sali zareagowało gwałtownym wciągnięciem powietrza na słowa, że Breivik chciał zabić wszystkie osoby na Utøyi.
 

"Nie jestem mordercą dzieci"
Na pytanie prokuratora, czy zastanawiał się, ile osób będzie musiał zastrzelić i czy wiedział ile z nich to jeszcze dzieci, Breivik odpowiedział, że mając doświadczenie jako były członek młodzieżówki partyjnej, zakładał, że w AUF obowiązuje granica wiekowa 16 lat i dodał, że chciał spróbować oszcz
ędzić tyle osób poniżej 18 lat, ile się da, ale po przybyciu na miejsce okazało się to trudne.

- Oskarżyłeś wcześniej policję o nazywanie cię "mordercą dzieci".

- Nie, to prasa tak mnie nazywa - odpowiedział pozwany. - Wszystkie osoby zaangażowane politycznie, które decydują się działać aktywnie na rzecz wielokulturowości stanowią "uprawnione cele", zwłaszcza ci, którzy są aktywnymi liderami partyjnymi.

- Czy to dotyczy też 14 i 15-latków? - indagował prokurator.
- Nie było rzeczą pożądaną brać na cel osoby poniżej 18 roku życia, ale w tym czasie był to najlepszy cel polityczny w Norwegii - powtórzył Breivik.
- Czy pamiętasz, jak postrzegałeś sam siebie, gdy miałeś 15 lat? - Chciał wiedzieć prokurator.

- Kiedy miałem 15 lat nie byłem aktywny politycznie. (...) To co zrobiłem na Utøyi jest trudne, przeprowadzenie tak barbarzyńskiej akcji strzeleckiej kłóci się z ludzką naturą tak dalece, że człowiek musi przygotowywać się do niej psychicznie przez długi czas.

- Czy jesteś zatem zadowolony z tego, że udało ci się ją przeprowadzić?

- Oczywiście cała odpowiedzialność za tę akcję spoczywa na mnie i jest ona wielka, bo to była rzecz straszna - odpowiedział pozwany. - Ale to prasa norweska i Partia Robotnicza są odpowiedzialne za tę sytuację, jaką mamy teraz w Norwegii, a która była powodem tego, że musiałem zrobić to, co zrobiłem.

Po krótkiej przerwie Svein Holden podjął wątek, pytając pozwanego, czy chciałby coś jeszcze dodać.
- Przemoc jest i powinna być ostatnią opcją i tak jak ja to widzę, próbowaliśmy zabierać głos, ale nas cenzurowano, tak więc to był jedyny sposób, jaki nam pozostał - powiedział Breivik, mając na myśli zamachy z 22. lipca.

Wybór broni i amunicji

Kolejne pytania dotyczyły tego, kiedy i gdzie Breivik kupił broń. Przyznał, że jeździł kilka razy do krajów Europy Wschodniej, m.in do Czech, do Pragi, by kupić broń automatyczną, ale okazało się to skomplikowane. Po tych próbach zostały mu naboje do kałasznikowa, z którymi nie miał co zrobić.

Koniec końców okazało się, że najłatwiej będzie mu kupić broń w Norwegii, ponieważ nie był wcześniej karany i miał "czyste konto".

Breivik powiedział też, że rozważał zakup miotacza ognia, chociaż uważał go za mało przydatną broń, a to ze względu na efekt psychologiczny, jednak było z tym zbyt wiele problemów.

Przy wyborze broni Breivik kierował się tym, by była ona stosunkowo lekka, gdyż człowiek wyposażony w zbyt wiele ciężkiego sprzętu robi się mało mobilny i przez to nieprzydatny do walki, oraz miała miejsce na dużo amunicji.

Jeśli chodzi o amunicję, wybrał pociski "softpoint", by do zabicia każdej osoby wystarczyła jedna kula.

- Jak oceniasz to, jak amunicja spisała się na Utøyi?

- Moim celem było wypłoszenie jak największej liczby osób do wody [by tam utonęli].

- Jednak większość została trafiona około trzeba pociskami, co na to powiesz?

- Chodziło o to, by zabić, a wtedy strzela się tyle razy, ile trzeba, by osiągnąć cel.

Robienie bomby

Prokurator przeszedł w przesłuchaniu do kolejnego zagadnienia - produkcji bomby.

Breivik opowiedział najpierw o farmie Vålstua koło miejscowości Rena. Według niego kluczową sprawą było znaleźć farmę o odpowiedniej powierzchni, tak by ilość ziemi odpowiadała ilości zamawianych nawozów sztucznych, których potrzebował do budowy bomby. Poza tym ważne było to, że farma leżała stosunkowo blisko Oslo.

Następnie Breivik opowiedział ze szczegółami o produkcji bomby - niemal tak szczegółowo, jak prokurator w swoim wystąpieniu otwierającym, w pierwszym dniu procesu. Podkreślił, że zrobienie bomby było trudne i dużo bardziej czasochłonne, niż się na początku spodziewał.

- Na początku myślałem, że zajmie mi to trzy-cztery tygodnie, ale zajęło dużo więcej. Miałem być gotowy w maju, a byłem faktycznie gotowy dopiero 21. lipca.

Jednocześnie, pracując nad bombą, Breivik trenował i zażywał anaboliki, by zwiększyć masę mięśniową przed akcją.

Zamach w dzielnicy rządowej

Breivik zaczął od wyjaśnienia, jak przyjechał samochodem z bombą do Oslo i zaparkował go na Skøyen, ze względu na występujący tam niewielki ruch. W oknie wywiesił tabliczkę "Czyszczenie kanalizacji AS" lub coś w tym typie, na wypadek, gdyby ktoś zwrócił uwagę na zapach chemikaliów.

Następnego dnia przyjechał drugim samochodem z resztą wyposażenia. Był uzbrojony, gdyż uważał, że nie ma już odwrotu.

- O czym myślałeś tej ostatniej nocy?
- Właściwie wiele nie myślałem, byłem tak zmęczony całodziennymi przygotowaniami.
- Co sobie pomyślałeś, kiedy się obudziłeś?

- Dziś jest dzień, w którym zginę. Nie to, że niby chciałem zginąć, po prostu tak myślałem.

Na pytanie, czy bomba nie miała być zdetonowana wcześniej, niż to miało faktycznie miejsce, Breivik wyjaśnił, że był tak zmęczony, że zaspał - obudził się dopiero po ósmej, więc był opóźniony. Do tego miał problemy z załadowaniem do Internetu swojego filmu propagandowego, na czym znów stracił sporo czasu. W końcu musiał zostawić komputer i jechać po samochód-pułapkę.

Zostawił samochód, którym miał uciec w centrum Oslo i dokonał ostatniego rekonesansu w dzielnicy rządowej. Potem wrócił do ciężarówki, na jej tyle przebrał się w mundur policyjny wraz z uzbrojeniem i ruszył w stronę centrum. Przeżył chwilę niepewności, gdy natrafił na policyjne zatrzymanie ruchu w związku z wypadkiem drogowym na Skøyen. Bał się, że zostanie odkryty i zdemaskowany z powodu swojego policyjnego munduru, ale nic się nie stało.

Dojechał do dzielnicy rządowej i zaparkował samochód-pułapkę zgodnie z planem, tak, by bomba wywołała jak największe zniszczenia. Cały czas spodziewał się konfrontacji z uzbrojonymi strażnikami.

Potem, wedle własnych słów, działał instynktownie.

Po drodze od samochodu-pułapki do samochodu, którym miał odjechać, zaparkowanym przy Hammersborg torg, spotkał człowieka, którego uznał za strażnika. Stwierdził, że gdyby ten spróbował go wtedy zatrzymać, zastrzeliłby go. Nic się jednak nie stało.

- Kiedy odjeżdżałem stamtąd, usłyszałem hałas. Na początku myślałem, że przewróciły się jakieś skrzynki z tyłu samochodu, ale po chwili zrozumiałem, że to fala uderzeniowa po wybuchu.

Kiedy Breivik usłyszał w wiadomościach w radiu, że główny gmach rządowy się nie zawalił, a pierwsze doniesienia mówiły "tylko" o jednej ofierze śmiertelnej, uznał zamach bombowy za nieudany i zdecydował się na przeprowadzenie reszty akcji.

Cały rząd miał zginąć

- Mówisz, że kiedy odjeżdżałeś z centrum Oslo, miałeś poczucie, że zamach bombowy się nie udał. Co czujesz teraz?
- Założyłem, że ma tam zginąć co najmniej 12 osób, a skoro tak się nie stało, akcja nie zakończyła się sukcesem.
- Jak dziś postrzegasz liczbę ofiar [zamachu w dzielnicy rządowej]?
- Tu nie chodzi o mnie, tu chodzi o przyszłość Norwegii i Europy, w tym o przyszłość naszego narodu i naszej kultury. Głównym celem [zamachu] w dzielnicy rządowej było zabicie całego rządu. Obliczyłem, że rząd powinien mieć właśnie poniedziałkowe spotkanie poranne i liczyłem na to, że jeśli cały budynek się zawali, pociągnie to za sobą śmierć całego rządu.
- Co myślisz o tym, że wszyscy, którzy byli wtedy w dzielnicy rządowej zostali poszkodowani w zamachu?
- Zawsze jest tak, że w przypadku ataku na cel tego typu jacyś cywile muszą ucierpieć. W Norwegii nie ma bardziej atrakcyjnego celu politycznego, niż dzielnica rządowa.
- Ale czy pracownicy ministerstw są politycznymi aktywistami?

- Według mojej opinii, tak.

"Uprawnione cele"

Prokurator Inga Bejer Engh spytała zatem Breivika, kto według niego jest politycznym aktywistą, a zatem stanowi "uprawniony cel", a kto zalicza się do "cywilów", a zatem nie stanowi dla niego celu.
- Czy przykładowo ja zaliczam się do politycznych aktywistów?
- Nie, pani w ogóle nie znalazłaby się na liście. "Polityczni aktywiści" to dziennikarze, naukowcy, politycy i wszyscy inni, którzy pracują aktywnie na rzecz multikulturalizmu.

Po tym stwierdzeniu pozwanego sąd musiał zrobić kilkuminutową przerwę.

"Jestem zdolny do empatii"

Na koniec czwartkowego przesłuchania prokurator Bejer Engh spytała Breivika co miał na myśli, mówiąc, że podczas akcji w dzielnicy rządowej i potem na Utøyi czuł się "egzystencjalnie zagrożony"
- Przez kogo albo prze co konkretnie czułeś się tam wtedy zagrożony?

- Nie byłem zagrożony, to była tylko taka reakcja w moim własnym mózgu, która sprawiła, że tak się wtedy czułem.

Ostatnie pytania dotyczyły wspomnianych przez Breivika wcześniej sposobów psychicznego przygotowania się do przeprowadzenia zamachów.

Breivik opowiedział, że stosował medytację, podczas której wyobrażał sobie obrazy z własnego filmu propagandowego i słuchał muzyki z tegoż filmu. Wyjaśnił, że dwie piosenki stamtąd pomagają mu w medytacji. Wyjaśnił też wybuch emocji, jaki miał miejsce podczas pierwszego dnia procesu, kiedy to rozpłakał się widząc film i słysząc muzykę.

Breivik stwierdził, że dzięki tej technice medytacji potrafi zamknąć się na empatię i współczucie.

- Ale uważasz się za osobę odznaczającą się empatią? - chciała wiedzieć Bejer Engh.

- Tak, jak najbardziej!

Breivik nie chciał odpowiadać na więcej pytań na ten temat, twierdząc, że jest bardzo zmęczony, zatem sąd zakończył posiedzenie. 





Reklama
Gość
Wyślij


Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok