„Cały czas balansujesz na krawędzi”. Base Jumping: Polacy skaczą z norweskiego fiordu
Polacy uprawiają najniebezpieczniejszy sport na świecie. źródło: Piotr Daniel
– Kiedyś słyszałem, że średnia długość życia skoczków BASE to sześć lat skakania – mówi Piotr Daniel, który pracuje jako instruktor w Stavanger BASE Klubb. – Ja skaczę już szósty rok, więc powoli myślę nad zakończeniem kariery – żartuje Polak.
Według opublikowanego w 2007 roku raportu podsumowującego 11-letnie obserwacje skoków BASE w masywie Kjeragu 1 na 2317 skoków kończy się śmiertelnie. Dla porównania, udział wypadków śmiertelnych w tradycyjnym skydivingu (czyli skokach spadochronowych z samolotu) to 1 na 101 083 skoki.
Cały czas balansujesz na krawędzi
Najpierw skoki z samolotu
– Na początku trzeba nauczyć się operować ciałem w powietrzu. Latać na czaszy spadochronowej, lądować w ciasnych miejscach i w różnych warunkach. Po kilku sezonach skakania z samolotu, jeśli człowiek czuje, że chce to zrobić i jest na to gotowy, może spróbować skoków BASE – mówi Piotr Daniel.
W Polsce BASE jumping uprawia zaledwie kilkanaście osób. W Norwegii sport ten jest dużo bardziej popularny, ze względu świetne warunki tam panujące. Pionowe ściany fiordów wydają się być stworzone do skoków.
Najpierw zdrowy rozsadek, potem emocje
– Trzeba umieć podejmować rozsądne decyzje. Wybrać odpowiednie miejsce do oddania skoku oraz lądowisko, a także przygotować kilka planów awaryjnych. Na kilka godzin przed oddaniem skoku należy sprawdzić pogodę i zdecydować, czy w ogóle warunki pozwalają na to, żeby iść w góry. Kolejną decyzję podejmujemy już na skale. Jeżeli pogoda nie jest najlepsza, to warto przemyśleć czy powinniśmy w danych warunkach skakać, czy może lepiej zejść. Zazwyczaj nikt nie ma ochoty od razu schodzić i czeka się na poprawę pogody, a im dłużej się czeka, tym bardziej narasta taka wewnętrzna presja, że lepiej skoczyć, nawet jeśli pogoda pozostaje bez zmian. W takim momencie trzeba umieć odłożyć na bok swój dyskomfort, czyli zmęczenie, głód lub zimno i wybrać to, co bezpieczne – tłumaczy Piotr. Nie zawsze łatwo to ocenić. Czasami sportowiec odczuwa dodatkową presję. Na przykład wtedy, gdy bierze udział w pokazach czy zawodach.
Piotr robił kiedyś taki pokaz, gdy było bardzo zimno. Miał ręce tak bardzo zmarznięte, że nie był w stanie zapiąć kombinezonu, ani założyć spadochronu. Początkowo odrzucił myśl o oddaniu skoku, ponieważ wiedział, że w takim stanie nie uda mu się otworzyć czaszy. Potem jednak zmusił się do rozgrzania rąk i kiedy odzyskał czucie, skoczył. Piotr wspomina, że skok był bardzo nieprzyjemny i teraz stara się unikać działania pod presją.
Zapytany o to, jakie uczucie towarzyszy spadochroniarzom podczas skoku, Piotr z uśmiechem mówi:
– Trzeba spróbować. Podczas mojego pierwszego skoku ze skały wydawało mi się, że jestem w zupełnie innym świecie. To niesamowite przeżycie, kiedy widzi się obok siebie ogromną skałę, którą mija się lecąc 200 km/h w dół. Uważam, że każdy powinien tego spróbować, właśnie dla tego uczucia.
To może Cię zainteresować