"Były dwie bramki i jeden cel". Polsko-norweski mecz towarzyski za nami

Moja Norwegia wspierała wydarzenie medialnie i wystawiła na boisko trzech graczy, którzy zasilili drużynę skandynawską: Bartka Lewandowskiego, Kamila Kurowskiego i Karola Brzezińskiego. Pełen skład był niepewny niemal do samego końca, jednak w rezultacie udało się skompletować zespół.

Intensywny trening odbył się już o 10.00. Cztery godziny później na stadion wjechał autokar Lechii Gdańsk z uczestnikami meczu. Piłkarze mieli do dyspozycji szatnie i wyposażenie stadionu, tak jak to ma miejsce w przypadku normalnego meczu.

Panowie zaliczyli krótką rozgrzewkę, a punktualnie o 17.00 gwizdek sędziego ogłosił początek gry. – Poziom był bardzo wysoki, jak na czas, który mieliśmy na zgranie się i treningi. Było wśród nas kilka osób, mających wcześniej do czynienia z piłką, a nawet jeden piłkarz – mówił Kamil Kurowski, grający po stronie norweskiej.

Pierwsze dwie bramki zdobyła reprezentacja Norwegii, jednak do przerwy było już 2:1. Graczom przez cały czas kibicowały rodziny i znajomi. – Rywalizacja była bardzo duża. Nie zabrakło też żółtych kartek – relacjonował Kurowski. – Wszyscy grali bardzo dobrze, dzięki czemu poziom był wyrównany przez cały mecz. Przed meczem trener powiedział, że Polacy podchodzą do tematu bardzo poważnie, więc my także staraliśmy się stanąć na wysokości zadania.

Druga połowa przyniosła remis – 3:3, co zaowocowało rzutami karnymi na koniec. Rywalizacja była zacięta, bo mecz rozstrzygnął się dopiero po kilkunastu karnych. Wygrała Polska.

Po finałowych rzutach nastąpiła ceremonia rozdania medali i wręczenia pucharu wygranym. Potem odbył się uroczysty bankiet, na czas którego zawodnicy mogli już przywdziać swoje standardowe stroje, podzielić się wrażeniami z gry i podyskutować o biznesie.