Orzeł, czy reszka?

Według informacji portalu nbcnews.com pomysł przedstawia się następująco:

Klient będzie wybierał miejsce docelowe w ten sposób, że najpierw określi albo część świata, albo rodzaj wczasów (plażowanie, zwiedzanie zabytków, wczasy rodzinne itp.).

Następnie wyszukiwarka zaproponuje dziesięć miejsc, do których klient może się udać oraz możliwe połączenia lotnicze, a klient wybierze spośród nich dwie finalne opcje i zostanie przekierowany do bukowania i płatności.

O tym, które z dwóch wybranych miejsc zostanie zabukowane, czyli o tym dokąd klient ostatecznie poleci, zadecyduje sama wyszukiwarka - na zasadzie rzutu monetą, tyle tylko że w wersji cyfrowej (rzut zerem i jedynką?)

Klient pozna miejsce swojego urlopu dopiero po zatwierdzeniu zakupu.

Ostatnie miejsca w samolotach  

- Pomysł, by kazać klientom wybierać dwa miejsca przeznaczenia zamiast jednego, wziął się z przeanalizowania sposobu myślenia osób, które wyjeżdżają na urlopy - mówi dyrektor spółki Getgoing, Alek Vernitsky, i dodaje, że ciekawą propozycją dla klientów, zwłaszcza tych, którzy niezbyt dokładnie wiedzą, gdzie konkretnie chcieliby się wybrać, jest też to, że to komputer znajduje im potencjalne cele wyjazdu, kierując się jedynie ogólnymi preferencjami klienta, typu: "Słońce i plaża w styczniu".

Niepewność, co do tego, dokąd ostatecznie powiedzie trasa podróży ma przełożyć się również na korzystniejsze ceny.

- Przyjęcie takiego założenia eliminuje z listy naszych potencjalnych klientów osoby, które muszą lecieć w ściśle określonym dniu, np. osoby wybierające się na jakieś ustalone wydarzenie lub podróżujące służbowo. Nasza oferta skierowana jest do zupełnie innej grupy klientów, ale taki podział rynku na różne segmenty to coś normalnego - mówi Vernitsky i wyjaśnia:

- Skoro linie lotnicze wiedzą, że ci klienci nie są skłonni zapłacić pełnej stawki za bilet, zaproponują im po niższych cenach "resztki", tj, miejsca niesprzedane. W końcu lepiej jest przyciągnąć w ten sposób klientów oszczędnych, niż latać z pustymi miejscami.

Na początku swej działalności biuro Getgoing będzie mieć w swojej ofercie wyloty z 12 amerykańskich lotnisk i 2 000 portów przeznaczenia.

40% tańsze, ale od czego?

Ellen Wolff Andresen z Ticket feriereiser Norge jest do całego pomysłu nastawiona sceptycznie:

- Uważamy, że to bardzo dziwaczna koncepcja. Skąd klient ma wiedzieć, że jego wczasy są o tyle tańsze, skoro bukując bilety nie wie, ani dokąd się wybiera, ani kiedy? Poza tym linie lotnicze raczej nie oferują niesprzedanych miejsc na loty zarezerwowanych dla biur podróży, ani pojedynczych klientów.

Jak to działa

Na stronie Getgoing znajdujemy następujący opis funkcjonowania systemu "wczasów w ciemno":

1. Znajdź ciekawe (i niedrogie) miejsca docelowe

Wybierz orientacyjne daty i określ, jaki rodzaj wyjazdu cię interesuje. Przeszukamy setki możliwych celów, by znaleźć takie, które odpowiadają twoim potrzebom, w tym takie, o których sam byś nawet nie pomyślał.

2. Wybierz loty do DWÓCH różnych miejsc docelowych

Wybierz dwie wymarzone wycieczki, np. do Paryża ORAZ Rzymu. Wybierz odpowiadające ci terminy, przesiadki i ceny.

3. Zarezerwuj jeden wyjazd i w drogę! (GetGoing!)

Kiedy będziesz gotowy, my wybierzemy jedną z twoich wycieczek i zabukujemy ją dla ciebie.

Dowiedz się, dokąd lecisz i odbierz swoje bilety. Oczywiście płacisz tylko za jedną podróż, tę zabukowaną.

I co o tym sądzicie. Podoba się wam koncepcja wczasów w ciemno?

Źródło: Adresseavisen, getgoing.com