Praca i pieniądze
Tak wyglądała toaleta dwóch Polaków. Przez dwa lata mieszkali w przyczepie kempingowej w Telemarku
9

W SZOKU: Wiklinowe krzesło służyło im za WC screenshot/FriFagbevegelse
Wiklinowe krzesło w ogrodzie pracodawcy służyło im za toaletę, a ogrodowy wąż za prysznic. Teraz polscy pracownicy domagają się wypłaty zaległych pensji rzędu 100 tys. złotych.
– Jeden z najgorszych widoków, jakie kiedykolwiek widziałem – wyznaje Rune Tønnesen z federacji związków zawodowych Fellesforbudnet norweskiej prasie. A w ciągu lat pracy jako związkowiec widział wiele.
Dwóch Polaków, Andrzej i Zbigniew Hohendorf, przez kilka miesięcy pracowało dla norweskiej prywatnej firmy HT Eiendom. Robotnicy zakwaterowani zostali w starej przyczepie kempingowej w ogrodzie norweskiego szefa, w samym centrum Skien w południowo-wschodniej Norwegii. Jako toalety używali wiklinowego krzesła z wyciętą w siedzisku dziurą. Wodę pobierali z węża ogrodowego, a posiłki przygotowywali na drewnianych paletach.
O urągających warunkach zakwaterowania Polaków doniósł do norweskiej Inspekcji Pracy (Arbeidstilsynet) zaalarmowany sąsiad. Inspekcja zajęła się sprawą i w tej chwili rozważa oskarżenie firmy budowlanej o naruszenie ustawy o środowisku pracy.
– Oburza mnie również to, że to wszystko miało miejsce jakieś 200 metrów od ratusza – dodaje Tønnesen.
Dwóch Polaków, Andrzej i Zbigniew Hohendorf, przez kilka miesięcy pracowało dla norweskiej prywatnej firmy HT Eiendom. Robotnicy zakwaterowani zostali w starej przyczepie kempingowej w ogrodzie norweskiego szefa, w samym centrum Skien w południowo-wschodniej Norwegii. Jako toalety używali wiklinowego krzesła z wyciętą w siedzisku dziurą. Wodę pobierali z węża ogrodowego, a posiłki przygotowywali na drewnianych paletach.
O urągających warunkach zakwaterowania Polaków doniósł do norweskiej Inspekcji Pracy (Arbeidstilsynet) zaalarmowany sąsiad. Inspekcja zajęła się sprawą i w tej chwili rozważa oskarżenie firmy budowlanej o naruszenie ustawy o środowisku pracy.
– Oburza mnie również to, że to wszystko miało miejsce jakieś 200 metrów od ratusza – dodaje Tønnesen.
– Chciałem być miły
Sprawę nagłośnił portal związków zawodowych FriFagbevegelse, podjęła ją lokalna gazeta z Telemarku TA, a niedawno także telewizja TV2. Norwescy reporterzy odwiedzili także poszkodowanych w Polsce.
Ale pracodawca Polaków, Terje Rønning, zaprzecza, że zaoferował im zakwaterowanie. Mówi, że udostępnił im przyczepę tylko tymczasowo i za darmo, bo chciał być miły. Teraz czuje się napiętnowany przez związki i inspekcję pracy.
– Nie mieli gdzie nocować, więc powiedziałem im, że mogą tu pomieszkać. Ale skończyło się to tym, że zaśmiecili i zniszczyli mi wóz. Powbijali noże w ścianę i wyrwali toaletę – powiedział TV2.
Twierdzi też, że zdjęcia z ogrodu nie przedstawiają rzeczywistych warunków zakwaterowania Polaków. – Są sfabrykowane. To łajdactwo od A do Z – twierdzi.
Ale pracodawca Polaków, Terje Rønning, zaprzecza, że zaoferował im zakwaterowanie. Mówi, że udostępnił im przyczepę tylko tymczasowo i za darmo, bo chciał być miły. Teraz czuje się napiętnowany przez związki i inspekcję pracy.
– Nie mieli gdzie nocować, więc powiedziałem im, że mogą tu pomieszkać. Ale skończyło się to tym, że zaśmiecili i zniszczyli mi wóz. Powbijali noże w ścianę i wyrwali toaletę – powiedział TV2.
Twierdzi też, że zdjęcia z ogrodu nie przedstawiają rzeczywistych warunków zakwaterowania Polaków. – Są sfabrykowane. To łajdactwo od A do Z – twierdzi.
Widział ich z okna
Związkowiec Tønnesen zaprzecza jednak, że pracodawca sam może określić, czym jest zakwaterowanie, a co nim nie jest. Według niego, jeśli pracodawca zapewnia zakwaterowanie, to jest zobowiązany do przestrzegania pewnych minimalnych wymagań. A te to przynajmniej prysznic i toaleta.
– Jeden z mężczyzn mieszkał tam przez dwa lata, więc to nie było chwilowe – mówi norweskim dziennikarzom.
Twierdzi również, że pracodawca widział z kuchennego okna miejsce, w którym robotnicy mieszkali. – Jeżeli pracownicy mieszkają na jego posiadłości, odpowiedzialność spoczywa na nim – dodaje.
– Jeden z mężczyzn mieszkał tam przez dwa lata, więc to nie było chwilowe – mówi norweskim dziennikarzom.
Twierdzi również, że pracodawca widział z kuchennego okna miejsce, w którym robotnicy mieszkali. – Jeżeli pracownicy mieszkają na jego posiadłości, odpowiedzialność spoczywa na nim – dodaje.
– No more camping in Norway
Portal FriFagbevegelse rozmawiał z Polakami w ich rodzinnym mieście Wrocławiu. Jak twierdzą w rozmowie z portalem, do Norwegii pojechali spróbować szczęścia i dlatego, że w Polsce rynek pracy jest trudny. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna niż ich wyobrażenia. Wrócili do domu bez pieniędzy. Musieli się nawet zapożyczyć u krewnych i znajomych, żeby wrócić.
– Nie będziemy już biwakować w Norwegii – zapowiada Andrzej Hohendorf w wypowiedzi dla norweskiej gazety. – Dla mnie to był zmarnowany rok. Tyle niedoli, a pieniędzy nie ma – mówi.
Bracia twierdzą, że obiecano im lepsze warunki, i że właśnie dlatego tak długo mieszkali w zdezelowanej przyczepie kempingowej.
– Nie będziemy już biwakować w Norwegii – zapowiada Andrzej Hohendorf w wypowiedzi dla norweskiej gazety. – Dla mnie to był zmarnowany rok. Tyle niedoli, a pieniędzy nie ma – mówi.
Bracia twierdzą, że obiecano im lepsze warunki, i że właśnie dlatego tak długo mieszkali w zdezelowanej przyczepie kempingowej.
215 000 NOK wypłaty
Norweska Inspekcja Pracy nadal bada sprawę. Ponad miesiąc temu, po kontroli warunków mieszkaniowych Polaków, nakazała firmie zawieszenie działalności. Związki zawodowe w Telemarku domagają się także wypłacenia Polakom wynagrodzenia w kwocie 215 000 NOK (prawie 105 000 PLN), między innymi dlatego, że, jak twierdzą, polscy pracownicy nigdy nie dostali wypowiedzenia.
– Musieli pożyczyć pieniądze od rodziny i znajomych, żeby wrócić do Polski – mówi Tønnesen.
Pracodawca twierdzi jednak, że ci dwoje nigdy nie podpisali z nim stałego kontraktu o pracę.
– Musieli pożyczyć pieniądze od rodziny i znajomych, żeby wrócić do Polski – mówi Tønnesen.
Pracodawca twierdzi jednak, że ci dwoje nigdy nie podpisali z nim stałego kontraktu o pracę.
Co zrobiłbyś w sytuacji Polaków z Skien?
Natychmiast wróciłbym do Polski
11.22%
Poszukałbym innej pracy
20.76%
Zawiadomiłbym polski konsulat
2.86%
Doniósłbym norweskiej Inspekcji Pracy
36.52%
Zapytałabym innych Polaków o radę na forum internetowym
2.63%
Poinformowałbym norweskie związki zawodowe
13.37%
Poczekałbym aż ktoś mi pomoże
0.48%
Skorzystałbym z prysznica w domu właściciela
12.17%
łącznie głosów: 419
Reklama
To może Cię zainteresować
3
04-02-2017 16:24
1
0
Zgłoś
28-01-2017 20:04
3
0
Zgłoś
27-01-2017 00:57
27
0
Zgłoś
26-01-2017 22:08
0
-10
Zgłoś
26-01-2017 20:13
0
-1
Zgłoś
26-01-2017 20:04
13
0
Zgłoś
26-01-2017 17:00
29
0
Zgłoś
26-01-2017 16:53
19
0
Zgłoś