4

Foto: shx.hu |
Tej samej nocy w okolicy włamano się i okradziono dwie „hytter" (drewniane domki letniskowe). Rzeczy pochodzące z kradzieży policja znalazła w samochodzie należącym do jednego z mężczyzn. Stał on zaparkowany w lesie .
Funkcjonariusze w trakcie przesłuchania usłyszeli od podejrzanych ciekawą historię. Utrzymują oni, że w poniedziałek wieczorem spotkali dwóch Polaków w restauracji w Arendal. Obaj Norwegowie byli mocno pijani, więc jeden z Polaków miał ich później odwieść do domu. Według wersji podejrzanych zamiast pojechać prosto do domu, odbyli jeszcze długą podróż w kierunku Tvedestrand, przerwaną włamaniem do hytter położonych przy Øynesvann.
Mężczyźni utrzymują, że byli tak pijani, że nie pamiętają momentu włamania. Ich historia kończy się w momencie, w którym zostali rzekomo pobici przez Polaków w lesie. Ci następnie mieliby odjechać swoim samochodem z miejsca zdarzenia.
Poszkodowani udali się w kierunku domów mieszkalnych, w celu uzyskania pomocy. Moment, przybycia do Hegeland i pytania o transport potwierdza właściciel domu, do którego trafili.
Obaj mężczyźni trafili do szpitala w związku z obrażeniami. U jednego z nich stwierdzono pęknięcie czaszki. Jak podkreślają lekarze niekoniecznie jest ono rezultatem bójki, mogło być równie dobrze spowodowane przez silny upadek.
Policja zwolniła ich po przesłuchaniu, ale nadal zostają oni podejrzani o włamanie i kradzież. Jeden z nich jest dobrze znany lokalnej policji, która nie dowierza historii o złych Polakach, zwłaszcza, że nie ma dowodów na ich istnienie.
Jednym z argumentów podejrzanych jest fakt zniszczenia samochodu na wertepach leśnych. Właściciel utrzymuje, że w żadnym stanie nie zdecydowałby się jechać taką drogą, żeby nie zniszczyć samochodu - to musieli być Polacy.
Źródło: tvedestrandsposten.no
To może Cię zainteresować
22-05-2010 02:22
1
0
Zgłoś
08-05-2010 09:43
0
-4
Zgłoś
06-05-2010 15:43
0
0
Zgłoś