
Fot. stock.xchng |
Szwedzi i Polacy ułatwili czerwono-zielonej koalicji bezbolesne wydawanie większej ilości pieniędzy. Teraz możliwość wstrzyknięcia nowych miliardów ze sprzedaży ropy w finansowy krwioobieg Norwegii odziedziczyli "niebiescy", czyli nowa koalicja rządząca.
Zasługi imigracji w zwalczaniu inflacji
- Duży napływ imigrantów wywrócił do góry nogami pewne istotne prawidła norweskiej gospodarki. Zwiększone wydatkowanie środków publicznych nie powoduje teraz - jak to miało miejsce 20 lat temu - gwałtownego wzrostu cen i płac. Stanowimy teraz część rynku pracy, liczącego 500 milionów ludzi - mówi Steinar Holden, profesor ekonomii społecznej na Uniwersytecie w Oslo.
Według danych Centrum Frischa (Frischsenteret), imigracja zarobkowa do Norwegii wzrosła z 3 900 osób rocznie w roku 1993 do ponad 33 000 w roki 2010. Zwłaszcza po roku 2004, kiedy to szereg państw dawnego bloku wschodniego dołączył do Unii Europejskiej, napływ imigrantów osiągnął rozmiary wielkiej rzeki.
– Kiedyś było tak, że szybkie tempo wzrostu norweskiej gospodarki przymuszało Bank Norwegii do podnoszenia stóp procentowych w celu dławienia inflacji. W tej chwili to zjawisko jest słabsze, gdyż popyt sprawia po prostu, że do kraju przyjeżdżają kolejni imigranci, a to przyczynia się do hamowania wzrostu płac i cen - wyjaśnia Holden.
![]() |
Rozszerzenie UE na wschód w 2004 roku dało nowy impuls imigracji zarobkowej do Norwegii. Il. wikimedia |
Bezpieczne wydawanie pieniędzy publicznych?
Czy zatem Partia Postępu (Frp) ma rację, mówiąc, że możliwe jest wydawanie większej ilości pieniędzy budżetowych i nie spowoduje to podniesienia stóp procentowych ani zbyt dużego wzrostu kursu korony?
Profesor Holden przyznaje, że do pewnego stopnia partia ta ma rację:
- Swobodniejsze wydawanie środków publicznych nie będzie miało dziś takich konsekwencji, jakie miałoby kiedyś, ale tak czy inaczej przyczyni się do wzmocnienia korony i podniesienia ogólnego poziomu kosztów, który i tak jest już w Norwegii dość wysoki. Poza tym głównym argumentem przeciwko korzystaniu w większym stopniu z zysków ze sprzedaży ropy i gazu jest to, że mamy obowiązek podzielenia się nimi z przyszłymi pokoleniami, a nie wydania wszystkiego od razu na siebie.
Steinar Juel, główny ekonomista Nordea Markets, zgadza się z Holdenem:
- Teoretycznie Jens Stoltenberg mógł wydać więcej za swojej kadencji i nie spowodowałoby to specjalnego wzrostu inflacji. Natomiast mielibyśmy wtedy jeszcze wyższe ceny mieszkań, jeszcze większe inwestycje i jeszcze większą liczbę imigrantów zarobkowych.
Norweski fenomen
Juel dodaje, że ekonomistom zajęło trochę czasu zorientowanie się, że norweska gospodarka zmieniła charakter:
- W ostatnich latach Norwegia znajdowała się w zadziwiającej sytuacji. Mieliśmy niską inflację i niskie stopy procentowe przy jednoczesnym ożywieniu (by nie rzec: wrzeniu) w gospodarce.
Ekonomista Nordei wskazuje na to, że wiele grup pracowników, zwłaszcza w sektorze naftowym, odnotowało bardzo duże wzrosty płac. Jednocześnie pensje rosły dużo wolniej w tych gałęziach gospodarki, które miały największe znaczenie dla wartości indeksu cen konsumpcyjnych, czyli np. w branży budowlano-konstrukcyjnej, hotelarsko-gastronomicznej itp.
– Słaby wzrost płac w tych branżach utrzymywał w szachu również wzrost cen, dając fałszywy obraz temperatury norweskiej gospodarki. W rzeczywistości ciśnienie było i jest bardzo duże, co znalazło wyraz w szybkim wzroście cen mieszkań oraz inwestycjach w branży naftowej. W związku z tym jestem zdania, że powinniśmy raczej wydawać mniej pieniędzy z ropy; na pewno nie więcej.
![]() |
Steinar Holden. Fot. Johannes Janson/Wikimedia |
Steinar Holden podkreśla z kolei, że mimo iż imigranci przyczyniają się do ustabilizowania inflacji, mogą również wzmocnić wahania norweskiej gospodarki, tj. sprawić że zarówno okresy prosperity, jak i kryzysu będą wyraźniejsze i bardziej odczuwalne:
- Kraje takie jak Hiszpania i Irlandia doświadczyły zjawiska bańki na rynku mieszkaniowym. Duży napływ imigrantów zarobkowych pozwolił tam na budowę aż za dużej liczby mieszkań. Imigracja przyczyniła się zatem do powstania bańki, mimo że nie była jej główną przyczyną. Norwegia ma większe możliwości zapobiegania powstawaniu takich baniek, między innymi dlatego, że posiada własny bank centralny i własną politykę pieniężną.
Odwrócenie się trendów migracyjnych zagrożeniem?
Profesor Espen R. Moen, członek zapasowy zarządu głównego Banku Norwegii zasadniczo popiera analizę i wnioski Holdena:
- Imigracja sprawia, że gospodarka norweska jest bardziej elastyczna oraz zapobiega szybkiemu wzrostowi płac i cen - przynajmniej w okresie wzrostu gospodarczego, czyli np. teraz. Pytanie, co się stanie, kiedy Norwegię dopadnie kryzys?
Moen obawia się, że taki scenariusz oznaczać będzie znaczące wydatki socjalne dla norweskiego państwa:
- Jeśli wielu imigrantów zarobkowych pozostanie w Norwegii - a należy domniemywać, że tak właśnie będzie - obciąży to budżet. Należy się tego obawiać szczególnie w świetle informacji, że imigranci są nadreprezentowani wśród osób tracących pracę i niedoreprezentowani wśród tych, którzy znajdują nową. A wielu imigrantów wypracowało sobie w Norwegii pełne uprawnienia socjalne. To, w razie kryzysu, może uczynić upadek szczególnie bolesnym.
Moen wskazuje jednak i na to, że nawet odpływ imigrantów może mieć w takim wypadku negatywne skutki:
- Jeśli wielu imigrantów zdecyduje się na opuszczenie Norwegii, będzie to z korzyścią dla finansów publicznych, ale może spowodować duże wahania cen mieszkań i w efekcie pęknięcie bańki mieszkaniowej, tak jak to widzieliśmy w innych krajach.
Tak źle, i tak niedobrze?
Źródło: Aftenposten
To może Cię zainteresować
09-10-2013 22:57
1
0
Zgłoś