
Po tym, kiedy Janusz Skiba wyemigrował z Polski do Norwegii, a konkretnie do Bærum, mógł z bliska zobaczyć jak wygląda podejście niektórych jego rodaków do alkoholu i jazdy samochodem. Musiał też jakoś sobie z tym poradzić. W efekcie codziennie rano sprawdza swoich pracowników.
- Jeśli któryś wygląda jakby był pod wpływem alkoholu albo też czuć od niego alkoholem, zostaje natychmiast odesłany do domu, a potem zwolniony dyscyplinarnie - wyjaśnia Tomasz Grzegorczyk, zatrudniony w firmie Skiby jako monter, a szef potwierdza jego słowa, kiwając potakująco głową.
Bez stygmatyzowania
Janusz Skiba jest nie tylko przedsiębiorcą. Jest również ojcem. Może dlatego zdecydował się na rozmowę z dziennikarza mi lokalnej gazety Budstikka i poruszenie trudnego tematu Polaków i alkoholu.
W rozmowie podkreśla, że nie można piętnować wszystkich Polaków zbiorczo, ale przyznaje, że w Polsce zdarza się znacznie więcej wypadków drogowych, których przyczyną jest alkohol, niż w Norwegii, a on sam jako przedsiębiorca działający w Norwegii styka się na co dzień z problemem alkoholu, tak więc jest on dla niego bardzo realny.
- Tutaj, w Østerås, pozwalam mojemu czternastoletniemu synowi jeździć rowerem po ulicach i nie martwię się o niego, podczas gdy w Polsce byłoby zupełnie inaczej - tam jest to zbyt niebezpieczne.
Logi kierowców z promilami
W ubiegłym tygodniu Budstikka zainaugurowała usługę o nazwie Promilleloggen (dosł. Log promili), która pokazała, że w samym tylko lipcu na drogach Asker i Bærum zatrzymanych zostało 22 nietrzeźwych kierowców, co stanowi nowy niechlubny rekord. Dziesięciu spośród zatrzymanych było cudzoziemcami, z czego czterech Polakami, a trzech obywatelami krajów bałtyckich (zob. również tabelkę pod artykułem).
Rzecznik organizacji Trygg Trafikk (Bezpieczny Ruch Drogowy), Kristin Øyen, stwierdza, że Polacy, podobnie jak kierowcy z wielu innych państw dawnego bloku wschodniego, pochodzą z regionu, gdzie panuje inna kultura jazdy samochodem, gdzie nadmierna prędkość i alkohol są dużo częstsze niż w Norwegii i podkreśla, że kraje te czeka wielkie zadanie zmiany tej kultury, tak jak to zrobiły na przykład kraje Europy Południowej.
Pogadanki edukacyjne
Janusz Skiba zgadza się z opinią Øyen i stara się osobiście przyczynić do zmiany nastawienia do jazdy po alkoholu wśród zatrudnianych przez siebie rodaków.
- Musimy z tym skończyć. - Taki jest jasny sygnał, jaki Skiba wysyła pracownikom. Właściciel firmy korzysta z różnych sposobności, by uświadomić swoim ludziom wagę problemu:
- Wykorzystałem przykładowo śmiertelny wypadek, do którego doszło w maju w Liertoppen, by porozmawiać z moimi pracownikami o jeździe samochodem, obowiązujących przepisach oraz odpowiedzialności, jaką wszyscy ponosimy. Jest wielkim problemem to, że przez pojedyncze osoby wszyscy Polacy zostają napiętnowani jako osoby jeżdżące po pijanemu. Ale my, którzy tu mieszkamy, musimy mieć odwagę, by mówić również o tym. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Norwegii, kierowałem firmą remontową, zatrudniającą wielu pracowników sezonowych. Po jakimś czasie zrezygnowałem, gdyż dość miałem ludzi, którzy pili w pracy oraz prowadzili samochody pod wpływem alkoholu, wbrew norweskiemu prawu. Teraz mam własną firmę, z mniejszą liczbą pracowników, gdzie łatwiej mi zadbać o to, by pracownicy przestrzegali prawa.
Więcej kontroli
Kolega Skiby, Tomasz Grzegorczyk, uważa, że ciężko jest wyjaśnić, czemu na drogach w ich ojczyźnie panuje inna kultura:
- Trudno powiedzieć, czemu tak jest. W Polsce jest przecież dużo więcej kontroli trzeźwości na drogach, niż w Norwegii. Może ci Polacy, którzy są tu zatrzymywani sądzą, że jadąc pod wpływem alkoholu w Norwegii nie zostaną zatrzymani, bo kontroli jest tak niewiele?
Grzegorczyk mieszka w Norwegii i pracuje w Shade AS od ośmiu miesięcy. Jak sam mówi, w tym okresie ani razu nie zatrzymano go do kontroli trzeźwości. Co więcej, w alkomat w Norwegii nie musiał nigdy dmuchać również Janusz Skiba, który mieszka tu już dziewięć lat.
Obaj mężczyźni niepokoją się rosnącym trendem do jazdy pod wpływem alkoholu i obawiają się, że po drogach porusza się dużo większa liczba nietrzeźwych kierowców, niż to sobie uświadamiamy. Snując dalsze przypuszczenia na temat przyczyny, dla której tak wielu Polaków siada w Norwegii za kółko po alkoholu, wymieniają brak kontroli społecznej oraz ogólnie życie jako pracownik sezonowy:
- Z grubsza rzecz ujmując można nas, cudzoziemców, podzielić na dwie grupy: Jedna grupa to ci, którzy mieszkają tu na stałe i przestrzegają prawa. Ludzie ci chcą zostać tu na stałe, zintegrować się i grać w piłkę nożną z innymi oldboyami z Nadderud. Ale jest także grupa osób, które przyjeżdżają jako pracownicy sezonowi i mają w planach tylko krótki pobyt. Osoby te czują się bardziej anonimowe i rzadko kiedy mają jakieś inne cele poza zarobieniem pieniędzy. Niektórzy Polacy z tej grupy postrzegają wyjazd do Norwegii jako przygodę. Przygodę bez żony lub sąsiadów, którzy patrzą. Dotyczy to wielu osób, choć, rzecz jasna, nie wszystkich - podkreśla Skiba.
- Ci mężczyźni często pracują po osiem-dziesięć godzin, dzień w dzień, a potem nie mają nic innego do roboty poza wspólnym piciem po pracy. A kiedy alkohol idzie do głowy, rozum z niej ucieka. Człowiek traci nad sobą kontrolę i nie dostrzega konsekwencji tego, co robi - dodaje Tomasz Grzegorczyk.
Stanowcze "nie" dla jazdy pod wpływem
Janusz Skiba prowadzi firmę Shade od 2008 roku i jest zadowolony z dokonanego wyboru.
- Z punktu widzenia firmy to bardzo ważne, by cieszyć się wśród klientów dobrym imieniem. Ale, firma czy nie, jazda pod wpływem alkoholu jest nie do przyjęcia zawsze i wszędzie - deklaruje Skiba, a Tomasz Grzegorczyk dodaje:
- Wyjaśniamy pracownikom zatrudnianym dodatkowo na sezon, że nawet jeśli mają w niedzielę wolne, muszą pamiętać o tym, że następnego dnia trzeba wstać wcześnie i jechać samochodem służbowym.
Sam Grzegorczyk jest abstynentem. Jak mówi, spotyka wiele osób, które nie wierzą, że Polak może nie pić.
- Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka, nigdy nie jest tak, że wszyscy zachowują się jednakowo - mówi Janusz Skiba i konkluduje: - Ale musimy skończyć z ulgowym traktowaniem jazdy po alkoholu, gdyż to niszczy dobre imię wszystkich, którzy przyjeżdżają do Norwegii z Polski lub innych krajów wschodniej Europy.
Uwaga - tam mogą być promile! Czyli nietrzeźwi cudzoziemcy zatrzymani w lipcu w Asker i Bærum Od 1. lipca bieżącego roku na drogach Asker og Bærum zatrzymano 24 osoby, u których stwierdzono wyższe niż dozwolone stężenie alkoholu (0,2 ‰). Prowadzony przez gazetę Budstikka log pokazuje, że siedem spośród tych osób pochodziło albo z Polski, albo z jednego z krajów bałtyckich. Oto zestawienie tych osób. W nawiasach podano poziom alkoholu w promilach.
6. lipca: Mężczyzna z Łotwy, miejsce zatrzymania: Nesøya (0,52). |
Źródło: Budstikka
To może Cię zainteresować
06-08-2013 14:44
0
0
Zgłoś
05-08-2013 17:33
0
0
Zgłoś