60

foto: Aftenposten |
MN: Na wstępie pragniemy przeprosić, jeśli poczuła się Pani dotknięta artykułem na portalu. Opieraliśmy się o relację zamieszczoną w norweskim dzienniku Aftenposten, który z reguły jest wiarygodny.
"Erika": Poprosiłam o opublikowanie tej informacji, bo z osoby potrzebującej pomocy stałam się w norweskiej prasie groźnym przestępcą a w tej chwili nie mam innego sposobu żeby się obronić przed publikowaną nieprawdą.
MN: Co w takim razie zostało przeinaczone w wersji wydarzeń, jaka trafiła do prasy?
E: Po pierwsze, nie mieszkam w Norwegii. Przyjechałam tu tylko na kilka dni do przyjaciela. Po drugie, nie wjechałam do tunelu od strony zachodniej, tylko od strony Drøbak. Nie przejechałam też przez cały tunel, tylko wjechałam kawałek od strony Drøbak i wyjechałam z tej samej strony. I w końcu absolutnie nie pędziłam, nie jechałam slalomem, ani też nie miała miejsca sytuacja, że niby omal kogoś nie potrąciłam.
MN: Czy mogłaby nam zatem Pani opowiedzieć, co właściwie stało się tej nocy?
E: Tej przeklętej nocy, podjechałam raz pod tunel od strony Drøbak i zobaczyłam, że jest zamknięty. Wobec tego ustawiłam nawigację żeby objechać zakaz, ale ta wyprowadziła mnie jakimiś bocznymi drogami do portu, gdzie nie było żadnego przejazdu. Długo szukałam jakiejś drogi: padał deszcz, byłam zmęczona, a nawigacja całkiem przestała działać. W końcu wróciłam pod tunel.
MN: Nie widziała Pani oznaczeń zakazujących wjazdu?
E: Były koziołki, oznaczające koniec strefy prac remontowych, ale wyjazd z tunelu (czy też, patrząc od mojej strony, wjazd, tyle że pod prąd) nie był zamknięty, a kilkanaście metrów dalej stał znak z ograniczeniem prędkości do 40 km/h.
Nie wiedziałam co mam zrobić, byłam tam pierwszy raz, nawigacja nie działała, chciałam kogoś zapytać o drogę...
MN: I...?
E: I w końcu wjechałam do tunelu pod prąd. Za ustawionymi po prawej stronie koziołkami zjechałam na właściwy pas. Nigdzie nie było ani jednej osoby, której bym mogła spytać się o drogę. Jechałam wolno, bo szukałam kogoś, kto mi pomoże i powie jak mam jechać dalej.
MN: Czemu nie udało się Pani przejechać aż na drugą stronę?
E: Po przejechaniu pewnego odcinka tunelu zobaczyłam samochód ciężarowy ustawiony w poprzek drogi (tył samochodu był na prawym pasie). Ucieszyłam się, że w końcu uzyskam pomoc. Zatrzymałam się ale że nie widziałam nikogo, więc podjechałam bliżej do kabiny ciężarówki. W środku siedział mężczyzna. Wysiadłam, żeby zapytać o drogę, wzięłam z samochodu atlas i pokazywałam mu go, ale on nawet nie otworzył okna tylko zaczął gdzieś dzwonić. Zapewne na policję, bo po jakimś czasie przyjechała.
MN: I policja zatrzymała Pani prawo jazdy i zarekwirowała samochód?
E: Tak. Wiem, że złamałam zakaz wjazdu. Zmęczenie i bezsilność wzięły górę nad rozumem - inaczej nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego zdecydowałam się tam wjechać. Ale nie jestem jakimś piratem drogowym, jak to przedstawiono w norweskich mediach, nie byłam też pijana, odurzona narkotykami, ani nic z tych rzeczy. Jechałam kilkanaście metrów pod prąd, ale powoli, absolutnie nie slalomem, a w tunelu oprócz mężczyzny w ciężarówce nikogo nie było.
Reklama
Reklama
To może Cię zainteresować
16-09-2013 22:33
0
0
Zgłoś
16-09-2013 18:46
0
0
Zgłoś
16-09-2013 06:24
0
-1
Zgłoś
16-09-2013 06:18
0
0
Zgłoś
16-09-2013 06:16
0
-1
Zgłoś
15-09-2013 22:18
0
-1
Zgłoś
15-09-2013 22:06
0
-1
Zgłoś
15-09-2013 21:52
3
0
Zgłoś
15-09-2013 21:37
1
0
Zgłoś