Strona korzysta z plików cookies

w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Przejdź do serwisu

Pozostało jeszcze:

4
DNI

do zakończenia rozliczeń podatkowych w Norwegii

Rozlicz podatek

13
Jak premier Tusk pracował w Norwegii

O norweskiej przygodzie Donalda Tuska, z Jaśkiem Pawłowskim, przyjacielem premiera, rozmawia Damian Szymczak. Pawłowski w 1989 roku przez trzy miesiące pracował w Norwegii z Donaldem Tuskiem.





W różnych gazetach czytałem, że to Pan zaproponował swojemu koledze Donaldowi wyjazd. Musiał Pan mieć w Norwegii znajomych, kontakty?

Iwona, moja żona, jest absolwentką skandynawistyki na Uniwersytecie Gdańskim i norweski zna perfekt. W połowie lat 80-tych obwoziliśmy po Polsce wycieczki z tego kraju, więc - co oczywiste - poznaliśmy wielu Norwegów. Parę razy słyszeliśmy od nich pytanie, czy dla odmiany my nie chcemy ich kiedyś odwiedzić. Wtedy odpowiadaliśmy - bardzo chętnie, tylko wy sobie nie zdajecie sprawy, że u nas zarabia się po 20 dolarówtusnkwnorge.jpg miesięcznie". Aż kiedyś jeden z Norwegów, który trochę połapał się w naszych realiach, obiecał załatwić nam pracę.
To była "ta" praca, czyli z obecnym premierem?

Wtedy pojechaliśmy z kolegą stolarzem. Jestem z wykształcenia pedagogiem, więc uznaliśmy z żoną, że taka złota rączka będzie dla nas bezcenna, bo sami możemy sobie nie poradzić. Pojechaliśmy latem 1988 r. Ten Norweg załatwił nam pracę w różnych miejscach. Tak wszystko ustawił, że wszędzie mieliśmy wikt i nocleg za darmo. Kiedyś trafiliśmy do Mortenhalls, taka większa wieś, położona jakieś 60 km od Tromso. Zgadaliśmy się z dyrektorem miejscowej folkehoghskole, czyli szkoły ludowej. Stwierdził, że przydałyby się na przyszły rok ze trzy osoby do pracy. Zarabiać mieliśmy 50 koron na godzinę, czyli mniej więcej 7 dolarów. Nie chcieliśmy już brać tego kolegi stolarza. Porządny chłopak, ale jakoś nie nadawaliśmy na tych samych falach. Więc zaproponowaliśmy wyjazd Donaldowi.

Dlaczego jemu? Kolegów miał Pan na pewno więcej, a jakoś nie podejrzewam żeby z Tuska był kiedykolwiek wielki majster.

W czasie tego pierwszego wyjazdu przekonałem się, że jak człowiek musi, to może nauczyć się niemal wszystkiego. Natomiast rzeczywiście Donek, jak usłyszał propozycję, to stwierdził:- Pieniądze szokujące, ale przecież ja nie potrafię nic z tego, co tam trzeba będzie robić. Więc mu odpowiedziałem, że maluje kominy, ciężkiej pracy się nie boi, to w Norwegii też sobie poradzi. Zaproponowałem to akurat jemu, bo byliśmy naprawdę mocno zżyci, z opozycji. Choć jeszcze trochę się wahał, musiał to omówić z żoną, przecież zostawiał Gosię z dwojgiem małych dzieci.

Jaki był wynik tej narady, wiemy.

Jechaliśmy przez Szwecję. To też ciekawa historia. Mieliśmy z Iwoną przyjaciół w Sztokholmie. Polaków, którzy prowadzili tam harcerską drużynę Polonijną. Rok wcześniej, jak u nich byliśmy, to pytali, czy nie dałoby się załatwić z kraju trzech pontonów wojskowych. Mieli bardzo skromny budżet, nie było ich stać, by je kupić w Szwecji. Obiecałem, że zobaczę, co się da zrobić. Po powrocie do kraju porozmawiałem ze znajomym wojskowym kwatermistrzem, który obiecał pomóc naszym polonijnym harcerzom. Dogadał się z innym znajomym wojskowym i tak to zorganizował, że za skromną - nawet jak na tamte czasy opłatą - spisali trzy pontony na tzw. straty. Zapakowaliśmy te pontony do bagażnika, na dach i w drogę do Skandynawii. Mieliśmy szczęście z celnikami. Polski spojrzał na nie i zapytał: - Co, na ryby się wybieracie? - No, na ryby - Ale tego to chyba w sklepie sportowym nie kupiliście - i machnął ręką. Celnicy szwedzcy w ogóle do nas nie zajrzeli. W sumie dobrze, bo znając ceny wina w Norwegii, wzięliśmy z sobą dwa kartony bułgarskiej Sofii, a to już dla szwedzkich celników mogło być za dużo.

A na miejscu wszystko wyglądało tak jak Wam obiecano?

Problem w tym, że wcześniej nie omówiliśmy szczegółów. Mieliśmy legalną pracę, bo na państwowym. Od zarobionych pieniędzy nie płaciliśmy podatków, zgodnie z ówczesnymi norweskimi przepisami praca sezonowa do trzech miesięcy nie była opodatkowana. Problem w tym, że miano nam płacić za przepracowane godziny. Po przyjeździe dyrektor szkoły - już nie pamiętam, jak się nazywał, w każdym razie miał na imię Kore - zaprosił nas do siebie do domu na kolację. Był gotowany dorsz ze szczyptą soli i symbolicznym ziarenkiem ziela angielskiego. Ta skromność cechowała Norwegów starszego pokolenia, którzy wyrośli w straszliwej biedzie. W czasie kolacji dyrektor powiedział nam, co jest do zrobienia. Zapadła cisza, w końcu Donald spojrzał na mnie i powiedział: - Przecież to robota na miesiąc, góra - A my tam jechaliśmy, by pracować od początku lipca do końca września. Już wcześniej planowaliśmy, na co wydamy pieniądze. Donald chciał kupić samochód, może zacząć zbierać na mieszkanie...

Jakoś sobie jednak daliście radę i pracowaliście tam przez te trzy miesiące.

tuskwnordeii.jpgTylko że w Norwegii jest bardzo drogo, wydatki mogą zjeść sporą część zarobków. Noclegi mieliśmy za darmo. Dostaliśmy domek, każdy z nas miał w nim własny pokój. Za to z jedzeniem, to była historia. Przy szkole działała stołówka, prowadziła ją Norweżka - Elsa. Gotowała posiłki wszystkim, z wyjątkiem naszej trójki. Musielibyśmy za nie płacić. Korzystniej było kupować produkty w miejscowym sklepie i z nich gotować. Mogliśmy korzystać z kuchni przy stołówce i tam sobie przygotowywaliśmy jedzenie. U Elsy od razu byliśmy na cenzurowanym, bo z kuchni dochodziły zapachy potraw, które przygotowywaliśmy, a uczniowie dokuczali jej mówiąc: - Ci biedni Polacy, tak sobie smacznie gotują, a to, co ty podajesz, wygląda paskudnie, a smakuje jeszcze gorzej - Była tak zła, że w końcu kazała nam siedzieć w kącie stołówki, stosując takie ławkowe getto. Mimo to, po jakimś czasie Donald stwierdził, że można spróbować załagodzić nasze relacje. Elsa, gorliwa ewangeliczka, kazała każdemu codziennie śpiewać psalmy protestanckie. Tylko my nie śpiewaliśmy. Któregoś dnia Donald poprosił Iwonkę, by przetłumaczyła, że chcielibyśmy wykonać po polsku psalm, jaki się u nas śpiewa przed posiłkiem. Zgodziła się. Wtedy wstaliśmy i zaśpiewaliśmy "do boju biało-zieloni, do boju biało-zieloni, do boju Lechia Gdańsk...". Elsa była zachwycona!

Praca na państwowym chyba do szczególnie męczących nie należała?

Tam w ogóle nie było za wiele do roboty. Budynek szkoły miał z 10 lat, to co tam można było robić za wielkie prace? Coś wymalować, gdzieś przykleić tapetę, położyć wykładzinę, porobić dodatkowe półki w kilku pomieszczeniach czy pomalować dachy farbą antykorozyjną. Choć trafiły się też nietuzinkowe zajęcia. Pewnego dnia Kore wymyślił, że przy ścianie szkoły uruchomi taśmę do cięcia drewna na tarcicę i że trzeba ją zadaszyć. Dach na budynku z drugiej strony wystawał na jakieś półtora metra i trzeba go było przesunąć. Składał się z wielu płyt z blacho-dachówki. Donald przez dwa dni kombinował jak to zrobić, żeby to miało techniczny sens. Chodziło o to, by nie rozkręcać po kolei, a potem skręcać poszczególnych płyt. W końcu wymyślił. Były tam dwa ciągniki z wielkimi łychami. Podjechaliśmy nimi, podnieśliśmy łychy do dachu. Potem poodkręcaliśmy wszystkie śruby, dach oparł się o te podniesione łychy. Następnie ciągnikami przesunęliśmy go o ponad metr do przodu, na koniec powkręcaliśmy śruby.

Nasz premier był taki pomysłowy? Absolwent historii?

Też byliśmy z Iwoną zdziwieni. W końcu facet do tej pory zajmował się działalnością opozycyjną i archiwistyką. Więc naprawdę robiło to wrażenie i było wyłącznie jego patentem. Zresztą Donald miał wiele innych pomysłów. Na przykład kiedyś, po ożywionej dyskusji z dyrektorem szkoły, stwierdził, że trzeba zamontować półki do mroźni ryb, która była przy szkole. Na dworze było plus 30 - bo nawet za kręgiem polarnym latem bywają takie temperatury - w chłodni minus 30. Wyłączyć jej nie można było, bo ryby najzwyczajniej w świecie by się rozmroziły, więc powkładaliśmy na siebie po kilka swetrów, kurtki, rękawiczki i zainstalowaliśmy te półki. Jednak z czasem prac było coraz mniej, a nie chcieliśmy udawać, że pracujemy. Zdecydowanie udawanie nie było w naszym guście. Poszliśmy do Korego i oświadczyliśmy, że jak nam nie znajdzie jakiegoś zajęcia, to wyjeżdżamy. Proszę to sobie wyobrazić - Polacy, którzy mogą się obijać za ciężkie pieniądze, domagają się pracy i grożą wyjazdem. Zresztą zajęcie na jakiś czas też wymyślił Donald. Przy szkole była szklarnia, taki zimowy ogród. Zaproponowaliśmy, że porobimy w nim ładne ścieżki. Kore się zgodził i przez najbliższe dni jeździliśmy taczkami nad brzeg fiordu, jakieś 50 metrów, wybieraliśmy tam nieduże kamienie i potem z tego układaliśmy ścieżki w szklarni.

To zabawa, nie praca. A jeśli chodzi o zabawę, to co z piłką nożną?tuskwnorwegii.jpg

Zabawa? To proszę sobie pojeździć z taczką obciążoną kilkudziesięcioma kilogramami kamieni po nierównym terenie. Zapewniam, że znam bardziej rozrywkowe zajęcia. Zaś jeśli chodzi o piłkę nożną, to pewnie, że graliśmy. Szkoły ludowe to takie miejsca, gdzie trafiali młodzi Norwegowie, którzy nie potrafili się odnaleźć w zwykłych szkołach, ale przede wszystkim uchodźcy z Afryki czy Azji. Afrykańczycy generalnie dobrze grali w piłkę, przy czym potrafili wykiwać połowę drużyny przeciwnej, położyć bramkarza na ziemię, a potem wycofać się z piłką na środek boiska i próbować powtórzyć tę akcję. Mnie taka mentalność odpowiadała, a Donaldowi nie - on chciał wygrywać. W efekcie rywalizowały dwie drużyny: Europa z Tuskiem jako kapitanem i Afryka z Pawłowskim na obronie. Ale Afrykańczycy grali też w drużynie Donalda. Robili te swoje numery z cofaniem piłki, a jego szlag trafiał i nieraz ich klął, żeby w końcu któryś strzelił.

W międzyczasie w Polsce tworzono nowy rząd, a Korwin-Mikke napisał w "Polityce", że Donald Tusk, ma zostać ministrem.

Sonia, siostra Donalda, przysłała nam ten artykuł, Iwona go przetłumaczyła i zawiesiła na gazetce ściennej. Norwegowie nieźle się zdziwili, jak to czytali. I choć to prostolinijni i uczciwi ludzie, to coś mi się zdaje, że nie bardzo w to wierzyli. Tym bardziej, że Donald ciekawie wyglądał. O fryzjerze oczywiście nie było mowy. Na początku wyjazdu stwierdził też, że nie będzie się golił. W efekcie na końcu był naprawdę zarośnięty.
Wróćmy do Waszej pracy. Po trzech miesiącach wróciliście z Norwegii bogaci?

Pracowaliśmy po 10-12 godzin, włącznie z sobotami, więc naprawdę zarobiliśmy małą fortunę. Donald na przykład po powrocie za te pieniądze kupił 5-letniego VW Polo, na tamte czasy to był samochód. W dodatku wrócił z prezentami. Przed samym wyjazdem zaprosili nas na przyjęcie urodzinowe do Tromso znajomi, małżeństwo szwedzko- norweskie. Mieszkali w dużym domu w wielopokoleniowej rodzinie, w Skandynawii to rzadkość. Senior rodu znał niemiecki jeszcze z czasów okupacji. Donald rozumiał po niemiecku i też trochę mówił, więc sobie obaj porozmawiali, tamten pan od razu go polubił. A jak Donald w pewnym momencie powiedział, że ma małą córeczkę - Kasia miała wtedy dwa latka - to Senior się rozczulił i stwierdził, że musi dla niej dać wyprawkę. To były bardzo miłe gesty świadczące o zrozumieniu naszej ówczesnej polskiej sytuacji.

Nie myślicie o tym, by kiedyś tam pojechać jeszcze raz?

Pewnie, że tak. Tym bardziej, że większość znajomych była tylko kilka lat starsza od nas. Więc teoretycznie to ludzie, którzy powinni być jeszcze w zupełnie dobrej formie. Parę razy już mieliśmy się tam wybrać, lecz ciągle nie było czasu, ale kiedyś pojedziemy na pewno...


Źródło: Praca i nauka za granicą 
Foto.Jasko Pawloski
Reklama
Gość
Wyślij
Komentarze:
Od najnowszych
Od najstarszych
Od najnowszych


pati muzia

10-09-2013 08:46

a do k nędzy powie ktoś jak to się w końcu pozbyć tego polskiego obywatelstwa?

niech ci amerykany adoptuja

wiadomosci.onet.pl/swiat/usa-pozbadz-sie-dziecka-online/czqxx

i cie sprzedadza na aukcji w internecie

El Mundo

09-09-2013 22:26

jasta102 napisał:
Matiboy napisał:


tusk zostane zapamiętany z jednego, z ogromnego długu, który spłacać będą nasze dzieci ;(

to myślisz Matołboyu, że to Tusek tego długo narobił
a nie 40 miliardów dopłat rocznie do tzw emerytur dla KRUSowców
50 miliardów dopłat do młodocianych emerytów z ZUSu
2 milionów rencistów, bo co 8 polski ludź niezdolny do jakiejkolwiek pracy
2,5 miliona bezrobotnych ubezpieczonych
600 tysięcy samotnych matuś...
a do k nędzy powie ktoś jak to się w końcu pozbyć tego polskiego obywatelstwa?


teraz sobie zadaj zasadnicze pytanie jastofilu kto rzadzi w Polsce od 20 lat ? banda tuska na przemian z bandą kaczyńskiego , przypominam , że ryży wchodziłw skład kolicji rządzacej w 1992, w 1997 był wicemarszałkiem senatu, w 2001 sejmu ...

Czyli tak na przemian tusk z kaczynskim i ich bandy ... z mała przerwą na Sld , która już nigdy do władzy ne dojdzie, po tych aferach co nawywijali i przede wszystkim , dlatego że elektorat sld czyli w wiekszosci stare komuchy są już na wymarciu

1.tak tusk mial sie wziąść za krus, ale wladza ważniejsza...
2. Zus to piramida finansowa, któa jak najszybciej powinan byc zlikwidowana , nikt mądry nie powierzyłby swoich pieniędzy dobrowolnie państwu...

od 2007 roku rzadzi platforma, która nie zrobiła praktycznie nic pożytecznego dla Państwa Polskiego

pati muzia

09-09-2013 21:50

daimlery i f 16

pati muzia

09-09-2013 20:38

raczej wnuki i prawnuki

El Mundo

09-09-2013 20:09

alexkawa napisał:
a co robil w tym czasie Jaroslaw Polske Zbaw? czy nadal korzystal z parasola mamusi i PZPR'owskich dygnitarzy z sasiedztwa? no bo przeciez, gdy inni siedzieli w wiezieniach Jarek z bratem popelniali piekne doktoraty [mimo, ze nie mowili w innym niz rosyjski jezyku - a wiadomo, ze potrzebny to jezyk, by raportowac:D].

gówno mni obchodzi Kaczyński, nie jestem jego zwolennikiem...na ludzi staszak w postaci kaczyńskiego przestał działać już jakiś czas temu, wszyscy się już na tusku poznali... inna bajka , że pis ...to żadna alternatywa, to samo gówno

tusk zostane zapamiętany z jednego, z ogromnego długu, który spłacać będą nasze dzieci ;(

pati muzia

09-09-2013 19:48

zostawic dla potomnych
ja w tamtym okresie dostalem paszport z prawem jednokrotnego przekroczenia granicy

El Mundo

09-09-2013 19:00

Na rzygi mnei bierze, slońce peru tak jak wtedy dlej nic nie potrafi... teraz jeszcze będzie mi się sniło, że donald był w Norwegii , ja pierdolę

Andrzej Oland

09-09-2013 18:26

Kawał sk...syna...Do redakcji zdjąc artykuł !!!!!

Reklama
Facebook Messenger YouTube Instagram TikTok