Brakkefolket - „Oglądał nas co trzeci telewidz”

Moja Norwegia: Skąd wziął się pomysł na tego rodzaju reportaż?
Hanna Seferowicz: Na miasteczko barakowe natknęłam się przypadkowo, przy okazji mojej pracy dziennikarskiej w NRK. Miasteczko wywarło na mnie duże wrażenie. Zaczęłam rozmawiać z ludźmi, którzy tam mieszkali. Ich historie były tak inspirujące, że postanowiłam o nich opowiedzieć.
MN: Dlaczego wybrała Pani akurat tę konkretną grupę ludzi? Przecież w Norwegii jest na pewno sporo Polaków, mieszkających gdzie indziej i żyjących inaczej...
Pracuję w „Wiadomościach NRK" jako dziennikarka. W mojej pracy przeprowadzałam wywiady z różnymi Polakami, między innymi z polskim adwokatem, znanym piłkarzem czy też mistrzem olimpijskim.
Najczęściej jednak spotykam ludzi z branży budowlanej, ponieważ obecnie jest ich w Norwegii bardzo wielu. Ludzie w tych środowiskach są opisywani w mediach powierzchownie. Brakowało mi głębszej, bardziej osobistej historii. Byłam ciekawa kim są i chciałam pokazać ich życie oraz ich historie. Obraz, który chciałam przedstawić nie miał być ani negatywny ani też wyidealizowany. Chciałam żeby był wierny rzeczywistości.

nrk.no
MN: Czy trudno było namówić NRK na realizację pomysłu?
HS: Pomysł na ten reportaż zrodził się na kreatywnych warsztatach zorganizowanych przez NRK (Masterclass 2012). Uczestniczyłam w nich wraz z grupą 14 dziennikarzy NRK z całej Norwegii. Mój pomysł na reportaż został przyjęty i w ten sposób uzyskałam zgodę i fundusze na jego realizację.
MN: Czy napotykała Pani na jakieś trudności podczas realizacji?
HS: Żadne, które w jakiś sposób odbiegałyby od standardowych problemów przy produkcji tego rodzaju, czyli dokumentu.

nrk.no
MN: Ile trwały prace nad reportażem?
HS: Nagrania do reportażu zaczęliśmy w lutym, a ostatnie zdjęcia robiliśmy w październiku 2013. Oczywiście kręciliśmy z przerwami. Redagowaliśmy program do końca. W ostatecznej wersji został wyemitowany w listopadzie tego roku.
MN: Po emisji programu pojawiło się bardzo wiele negatywnych komentarzy ze strony Polaków. Wielu z nich uważa, że reportaż zbudował obraz Polaka-emigranta, a nie obraz Polaka z baraków. Jakie było Wasze zamierzenie?
HS: Każdy program tego rodzaju wzbudza emocje. Niektóre są pozytywne, inne zaś negatywne. Tak jest w przypadku większości programów nakręcanych w NRK. Zaangażowanie publiczności to zjawisko pozytywne w mediach. Jest to część każdej zdrowej debaty. Trudno zadowolić opinię publiczną pod każdym względem. Czytam wszystkie opinie dokładnie i staram się do nich ustosunkować jak najbardziej konstruktywnie.
Moim założeniem nie było przedstawianie negatywnego obrazu moich bohaterów czy Polaków. Wręcz przeciwnie, przedstawionych ludzi i ich historie postrzegam jako pozytywne. Oddalenie od rodziny i bliskich, niepewność związana z brakiem pracy, marzenia o lepszym życiu to zjawiska, które są takie same, niezależnie od tego czy jest się Norwegiem czy Polakiem.
MN: A jednak bohaterów wyróżniało chyba coś, co rozdrażniło wielu polskich widzów...
Moi bohaterowie to dobrzy, uczciwi, ciężko pracujący i dążący do celu ludzie. Mają marzenia i ambicje. Intencją reportażu było przedstawienie ich tak, żeby publiczność norweska mogła bliżej poznać ludzi mieszkających w barakach.
Tym razem tematem mojego reportażu nie byli ani lekarze ani nauczyciele. Może kiedyś uda mi się nakręcić taki reportaż.
MN: Zdecydowała się Pani jednak na pokazanie pracowników, mieszkających w barakach.
HS: Moim założeniem nie było zajmowanie stanowiska co do tego, czy życie w barakach jest dobre czy złe. Starałam się je pokazać jak najbardziej obiektywnie.
Każdy barak ma trochę poniżej 15 m2. Są one, zgodnie z norweskimi standardami, zatwierdzone przez związki zawodowe. Większość mieszkających tam ludzi to mężczyźni, którzy żyją z dala od swoich rodzin. Zdaję sobie sprawę, że wielu polskich robotników mieszka w normalnych domach. Para z serialu, która mieszkała w barakach, wyprowadziła się niedawno do wynajętego mieszkania.
Są jednak tacy robotnicy, którzy mieszkają w wielkiej ciasnocie. Istnieją też tacy, którzy są bezdomni. Nie mogę pomijać tego obrazu rzeczywistości w swoich reportażach.

nrk.no
MN: Jakie były opinie Pani kolegów z pracy o realizowanym materiale?
HS: Moi koledzy odnieśli się do reportażu bardzo pozytywnie i dawali mi duże wsparcie. Wielu ciekawiła historia „ludzi z baraków" i wielu było pozytywnie zaskoczonych. Moi bohaterowie często byli określani jako mili, sympatyczni i ciepli ludzie.
MN: No właśnie, a jak na „Brakkefolket" zareagowali Norwegowie, widzowie NRK, pani znajomi?
HS: 90 procent opinii jakie przeczytałam na Twitterze to opinie pozytywne. Wiele komentarzy pełnych było pozytywnych określeń na temat serii i ludzi w niej przedstawionych. Mam nadzieje, że reportaż ten wpłynął pozytywnie na stereotypowy sposób myślenia norweskiej części publiczności na temat pewnych zjawisk społecznych we współczesnej Norwegii.
MN: Pojechaliście razem z Łukaszem do jego rodzinnego domu, do Polski. Tam nakręcono bardzo osobiste ujęcia. Jak czuliście się wchodząc z kamerą do jego rodziny?
HS: Rodzina Łukasza była nieprawdopodobnie gościnna. To jest dom przepełniony miłością, radością życia i humorem. Zdaje sobie sprawę z tego, że pytania jakie zadawalam były trudne. Chciałam przedstawić obraz życia młodych, bliskich sobie ludzi, którzy żyją z dala od siebie. To prywatny i delikatny temat, ale wiele osób tak żyje i myślę, że pokazanie tego jest ważne.
Łukasz i Magda wykazali się pewną odwagą, chcąc się podzielić tym z widzami. Pragnę jeszcze raz podziękować im i całej rodzinie za ich otwartość i życzliwość.
MN: Jaka była oglądalność reportażu?
HS: Jestem zadowolona z oglądalności serialu. Utrzymywała się na takim samym poziomie podczas wszystkich emisji i dodatkowo wielu oglądało serię na stronie internetowej. Ostatni odcinek miał 35-procentową oglądalność (379 000 widzów), to znaczy, że oglądał nas co trzeci telewidz.
MN: Łukasz Muszyński, bohater serii, zarzucił ekipie realizującej reportaż chęć ukazania Polski i Polaków w złym świetle. Jak odniosłaby się Pani do jego zarzutów?
HS: Przede wszystkim chcę powiedzieć, że Łukasz to przesympatyczny, otwarty i bezpośredni chłopak. Nie wydaje mi się, żeby między nami panowała jakaś niezgoda. Nigdy nie było moją intencją pokazanie Polski albo Pyrzyc w złym świetle. Pyrzyce to dużo mniejsze miasto niż Warszawa czy Kraków, a moje osobiste wrażenia z Pyrzyc mogę określić w ten sposób: ładne miasteczko o miłej atmosferze. Część komentujących zarzuca mi, że przedstawiłam Pyrzyce jako brzydką miejscowość. Naprawdę nie było to naszym zamiarem i chcę przeprosić wszystkich, których uczucia w jakiś sposób uraziłam.

nrk.no/zrzut z ekranu
MN: Miasteczko nie wywarło chyba jednak tak dobrego wrażenia na niektórych widzach.
HS: Filmowaliśmy miejsca, w których nasze postacie się znajdowały. Były zdjęcia pięknych murów miejskich i ładnego kościoła.
Opustoszała stacja ma w sobie coś brzydkiego, ale zarazem ujmującego i ładnego z punktu widzenia fotografa. Osobiście uważam, że była bardzo ciekawa. Wielu fotografów zgodzi się, że to nie te nowe, bezduszne obiekty są piękne, ale te stare, spracowane, ze śladami życia.

nrk.no/zrzut z ekranu
MN: A co ze sceną picia whisky na urodzinach Łukasza? W związku z tymi ujęciami pojawiło się bardzo dużo prześmiewczych i negatywnych opini.
HS: Poprosiłam Łukasza o to, aby nakręcić jego urodziny. Scena z alkoholem wzbudziła wiele kontrowersji wśród pewnej grupy widzów. Wycięcie tej sceny nie oddałoby realiów jakie kręciliśmy, a jako producent dokumentu, jestem odpowiedzialna za przekazywanie prawdy. Nie chciałam niczego gloryfikować, podobnie jak nie chciałam niczego oczerniać.
Alkohol przy takich okazjach, jest zjawiskiem częstym w wielu środowiskach, dlatego nie dopatrywałam się w tym niczego nienaturalnego.
Ogółem, materiał nakręcony przez nas określam jako bliski rzeczywistości, a nie tendencyjny. Nie możemy zapominać o tym, że bezrobocie i różnice w zarobkach w Polsce są duże i to te zjawiska wpływają na to, że Polacy emigrują.
Zawsze kiedy redagujemy nakręcony materiał, stoimy przed wyborami, co wyciąć a co zachować. Jestem przekona, ze wybory jakich dokonałam są dobre i oddają realny obraz rzeczywistości, z którą się zetknęłam.
MN: Na koniec chciałam jeszcze zapytać, czy ma Pani jakieś pomysły na kolejne reportaże?
HS: W mojej codziennej pracy spotykam wiele interesujacych historii, które mogłyby posłużyć jako temat do reportażu. Na dzień dzisiejszy nie mam niczego konkretnego w planie. Jestem otwarta na tego rodzaju przedsięwziecie i może kiedyś uda mi się je zrealizować.

nrk.no
To może Cię zainteresować
27-11-2013 21:27
1
0
Zgłoś
27-11-2013 21:05
0
-1
Zgłoś
27-11-2013 20:03
0
-2
Zgłoś
27-11-2013 19:00
0
-1
Zgłoś
27-11-2013 07:26
1
0
Zgłoś
27-11-2013 02:45
1
0
Zgłoś
27-11-2013 01:45
1
0
Zgłoś
27-11-2013 01:36
0
0
Zgłoś
27-11-2013 01:28
0
0
Zgłoś
27-11-2013 01:24
0
-3
Zgłoś